30 czerwca 2015

Naszą Panią napadli kosmici!


PAMELA BUTCHART

wydawnictwo: Zielona Sowa
ilość stron: 176
format: 13x20 cm
rok wydania: 2015
cena: 13,49 zł

Nikodem od września wyrusza do szkoły i mam przeogomną nadzieję, że nie będą spotykały go takie przygody jak bohaterów tej książki ;) 

Poznamy tutaj Maję i jej sąsiada Franka, z którym chodzi do jednej klasy. Ciągle spotykają ich przedziwne rzeczy, ale rodzice kompletnie im nie wierzą. Kiedy Maja opowiada im o różnych wypadkach i incydentach, mówią jej, aby przestała zmyślać i nie opowiadała kłamstw. Twierdzą nawet, że ma wybujałą wyobraźnię! A przecież to wszystko to najprawdziwsza prawda! 

Tym razem ich dotychczas wredna nauczycielka nagle stała się strasznie miła. Zamiast lekcji matematyki puszczała im filmy, w październiku kazała robić kartki na walentynki, głaskała uczniów po głowach, do tego ciągle się uśmiechała i przytulała przesłodkiego różowego misia, choć przecież ona nigdy nie lubiła niczego co słodkie... Coś musi być nie tak. Maja, Franek i Zosia postanawiają dowiedzieć się co się dzieje. Rozważają kilka opcji, ale w końcu dochodzą do wniosku, że ich Panią opanowali kosmici i teraz chcą przeprowadzić inwazję. 

Kiedy w całej szkole zaczęły pojawiać się dziwne różowe miśki to tylko utwierdziło ich w przekonaniu, że wersja z kosmitami musi być prawdziwa! Przeprowadzili śledztwo, wkradli się do gabinetu sekretarek, potem do gabinetu zastępcy dyrektora, ale wszystkie ślady potwierdzały ich tezę... I co teraz mają zrobić? Nie mogą dopuścić do tego, aby mali kosmici weszli do głów wszystkich uczniów!

Książka ta jest naprawdę zabawna. Przypuszczenia dzieciaków sprawiają, że nie raz na buzi czytającego z pewnością pojawi się uśmiech ;) Kawałek po kawałku wszystko łączy się w logiczną całość udowadniając nam jak niezwykłą wyobraźnie potrafią mieć dzieci. 

Okładka jest miękka, książka jest klejona, a ilustracje są szare, ale wiecie ci? Ani trochę w niczym to nie przeszkadza. Czyta się ją szybko i sprawnie i z zainteresowaniem ;) Duży plus należy się za dużą, czytelną czcionkę. Tekst jest bardzo przejrzysty więc idealnie nadaje się do samodzielnego czytania przez dzieci. Głównymi bohaterami są dzieciaki chodzące do drugiej klasy podstawowej więc tym bardziej czytelnicy w tym wieku będą mogły same poradzić sobie z przeczytaniem tej książki. Choć tekstu jest sporo to nie powinno sprawić to im problemu. Myślę, że będą zadowolone. Byleby same nie zaczęły szukać kosmitów w swoich szkołach ;)


29 czerwca 2015

Jacek Placek. Odwiedziny wampira


MICHAEL BROAD

wydawnictwo: Bis
ilość stron: 144
format: 13x20 cm
rok wydania: 2015
cena:  21,90 zł  19 zł

Znacie Jacka Placka? Kiedyś, dawno, dawno temu opisywałam Wam trzy książki z tej właśnie serii, o Jacku Placku i jego niezwykłych i często niebezpiecznych przygodach. Wtedy opowiadał nam o futbolowym potworze, morskich potworkach, małym upiorze, smoku, trollu, złośliwym duchu, nauczycielce, która była wilkołakiem, mumii... Tym razem kolejna porcja niesamowitych historii z Jackiem w roli głównej :)

Ten chłopak zdecydowanie przyciąga kłopoty. I to takie za które potem on jest obwiniany i nikt, zupełnie nikt nie chce mu wierzyć w to co go spotyka. Bo przecież to nie jego wina, że na horyzoncie zawsze pojawiają się jakieś stwory i potwory. Czasem sympatyczne, czasem mniej, ale zawsze pakują się Jackowi na głowę i potem on się musi tłumaczyć. Tym razem nie było inaczej...

W środku jak zwykle znajdziemy trzy różne opowiadania. W pierwszym z nich przeczytamy o tym jak to klasę Jacka odwiedził gość specjalny. Był nim magik, który wcale nie był magikiem lecz... wampirem. Rzucił klątwę na całą klasę z wyjątkiem Jacka. Chciał ich wszystkich zabrać do swojego zamku w Transylwanii i zrobić z nich niewolników, jednak Jacek go powstrzymał. Choć nauczycielka wcale nie miała zamiaru uwierzyć w jego wersję wydarzeń...

W drugim opowiadaniu przeczytamy o wizycie w salonie fryzjerskim, do której zmusiła Jacka mama. On lubił swoje poczochrane i sterczące we wszystkie strony włosy, ona koniecznie chciała, aby miał schludną i ulizaną fryzurę. Jednak na miejscu okazało się, ze fryzjerami są... diabły! Chciały obciąć mu wszystkie włosy, aby móc przykleić je sobie na swoją łysinę. Jednak Jacek był sprytniejszy...

Trzecia opowieść jest o tym jak to chłopiec wraz z rodzicami pojechał na tygodniowy pobyt w hotelu znajdującym się w zamku. Jackowi przeokropnie się nudziło, więc kiedy usłyszał dziwne brzdęki, które wydobywały się spod łóżka i na dodatek znalazł tam klapę z przejściem do podziemi nie wahał się zbyt długo i zszedł sprawdzić co tak hałasuje. A na dole spotkał... ducha w rycerskiej, starej, zardzewiałej zbroi...

Sami widzicie, że nasz bohater ma prawdziwy talent do pakowania się w kłopoty. Albo to kłopoty bardzo lubią go prześladować ;) Opowiadania te są bardzo ciekawe, zabawne i zdecydowanie nie można się przy nich nudzić. Wampir, diabły, rycerz - koniecznie przekonajcie się sami jak Jacek poradził sobie z dziwnymi stworami.

Książka ta jest fajna, ciekawa, napisana jakby w formie dziennika. Narratorem jest nasz główny bohater, który sam opisuje nam to co go spotkało. Całość dopełniają gryzmołkowe obrazki, które także stworzył sam Jacek Placek. Także jest to taki dziennik przygód. Niesamowitych i niewiarygodnych, ale my mu uwierzymy prawda ;) ? Polecam zarówną tą część jak i trzy poprzednie. Będzie śmiesznie i niebezpiecznie ;)


28 czerwca 2015

Tappi i wielka burza cz.5



Tappi i przyjaciele

MARCIN MORTKA

wydawnictwo: Zielona Sowa
ilość stron: 48
format: 19,5x24 cm
rok wydania: 2015
cena: 17,99 zł

Nie tak dawno wspominałam Wam o Tappim i jego tarapatach w Tajemniczym Ogrodzie. Dzisiaj kolejne porcja historyjek o tym sympatycznym wikingu i jego przyjaciołach z Szepczącego lasu. Dzisiaj książka z serii "Tappi i przyjaciele". Różni się ona od tej, którą prezentowałam Wam ostatnio.

W tamtej znajdziemy jedną długą historię tutaj kilka krótkich opowiadających różne przygody. Tam ilustracje są czarno-białe i jest ich niewiele, tutaj są kolorowe i jest ich sporo. Tam jest dużo stron i dużo czytania, tutaj tych stron jest o wiele mniej i czyta się je szybciutko :) Mogłabym pewnie wymienić jeszcze kilka takich porównań, ale nie ma co zwlekać, czas opowiedzieć Wam o czym tym razem przeczytamy.

W środku znajdziemy dziesięć opowiadań. Na przykład o tym jak to reniferek Chichotek wraz z wilczkiem Grzebieluszkiem i liskiem Smyrgaczkiem spotkali w lesie nieznajomego i jak wspaniale zachowali się w takiej sytuacji. Albo o tym jak Chichotek postanowił odwiedzić góry i pomógł biednemu pisklaczkowi. Albo o wielkiej burzy, która ogromnie przeraziła małego reniferka i jego przyjaciela wilczka. Przeczytamy także o leśnej olimpiadzie i pewnym małym, zapłakanym skrzacie. O wyścigach Chichotka z wiatrem oraz zimowej wyprawie Tappiego na polanę, aby pomóc głodnym zwierzętom...

To oczywiście nie wszystko, ale aby dowiedzieć się więcej koniecznie musicie sami przeczytać tę książeczkę, a jest warto, zdecydowanie warto poznać Tappiego, który ma największe serducho, który jest dobry, pomocny i przyjacielski. Mali czytelnicy bez wątpienia mogą brać z niego przykład, bo Tappiego uwielbiają wszyscy :)

Książeczka choć nie jest zbyt gruba to zdecydowanie jest bardzo ciekawa, pouczająca i śliczna. Powtarzałam już nie raz i z pewnością nie raz jeszcze powtórzę, że uwielbiam Tappiego i jego przygody. Ale nie ja tu jestem ważna, a mali czytelnicy, więc powiem Wam, że Nikodem także uwielbia książki o Szepczącym lesie, w którym mieszka miły i dobry wiking oraz jego przyjaciele. To już piąta część z serii "Tappi i przyjaciele" i mam ogromną nadzieję, że będzie ich więcej. Buzia mi się cieszy kiedy widzę jak rośnie nasza "wikingowa" kolekcja :)


27 czerwca 2015

Gram z sówką Zuzią. Owoce



wydawnictwo: Zielona Sowa
ilość stron: 24 + 12 puzzli
format: 36x28 cm
rok wydania: 2015
cena: 19,99 zł


Ostatnio coraz częściej w ofercie wydawnictwa Zielona Sowa pojawiają się produkty inne niż książki. Mamy na przykład karty do gry, tatuaże, naklejki. A teraz jeszcze i gry dla najmłodszych. Marta pokazywała Wam już kiedyś jedną serię. A ja zaprezentuję Wam kolejną. W sam raz dla mojej Natalki, która coraz częściej interesuje się różnymi kartami, klockami czy układankami. Naprawdę z dnia na dzień coraz bardziej uświadamiam sobie, że czas ucieka mi między palcami, a moje dzieci stanowczo za szybko rosną. No cóż... Tak to już jest...

Ale zamiast rozpaczać za uciekającym czasem pokażę Wam po prostu co ciekawego ma nam do zaoferowania wydawnictwo Zielona Sowa. Seria, o której chciałabym Wam dziś opowiedzieć nosi nazwę Gram z sówką Zuzią i jest ona skierowana do naszych maluszków, które skończyły dwa latka. le powiem Wam od razu w sekrecie, że to taka umowna granica wiekowa, bo moja córeczka jeszcze dwóch latek nie ma a już chętnie sięga po te pudełeczka. W środku bowiem czekają ją różne ciekawe rzeczy. Jedną z nich jest mała książeczka. Drugą zestaw 12 mini puzzli. 

W zestawie, który Wam dziś pokażę jest poruszony temat owoców. Czyli wszystko to co znajdziemy wewnątrz dotyczy właśnie tych smakołyków. W mini książeczce, o której wspomniałam wyżej są bardzo proste przejrzyste kolorowanki. Obrazki w niej zawarte są wystarczająco duże, by maluszek mógł sobie z nimi poradzić, ale jednocześnie nie tak duże, by czynność sprawiała mu kłopot lub go nudziła. U mnie Natalka jeszcze nie do końca wie o co chodzi. Choć nie raz widziała jak Alicja bawi się w ten sposób to i tak to jej kolorowanie wygląda bardziej na mazanie po kartce niż wypełnianie pól kolorem. Ale w sumie to nam w niczym to nie przeszkadza. Najważniejszy jest tu jej wielki uśmiech na buźce :)

Poza obrado malowania w książeczce tej są jeszcze naklejki. Jest ich tyle samo co kolorowanek i należy je przykleić tuż nad przygotowanym do pomalowania obrazkiem. Taka naklejka to nic innego jak wzór dla naszych pociech do naśladowania podczas zabawy z książeczką. Myślę, że to dobry pomysł, bo nawet jak naszemu brzdącowi nie wyjdzie malowanie - zawsze ma wzór jak taki owoc powinien wyglądać naprawdę. Zresztą zabawa w naklejanie zawsze jest mile widziana u dzieciaczków bez względu na wiek. jeśli jeszcze nie do końca wiedzą co się z nimi robi :P Oczywiście poza naklejkami owoców jest tu jeszcze kilka innych bardzo wesołych nalepek, z którymi nasza pociech może zrobić co tylko zechce. U nas część wylądowała na szafce areszta na rączkach i nóżkach Natalki. Ta druga wersja zdecydowanie bardziej przypadła do gustu mojej córce.

Jak wiecie, poza książeczką w pudełku są jeszcze puzzle. Układanki te są bardzo proste bowiem składają się tylko z dwóch elementów, a po dopasowaniu odpowiednich części powstają obrazki owoców, które już mieliśmy okazje poznać z kolorowanki. Nie jest to jednak tak łatwe zadanie jakby się wydawało, bowiem  te mają dokładnie takie same części i można je składać dowolnie. Tak więc gdy maluch nie patrzy na obrazek widniejący na nich mogą nam powstać dość dziwaczne rzeczy. Z jednej strony, to dość zabawne, ale z drugiej myślę, że to spore utrudnienie dla dzieci. Myślę, że byłoby znacznie lepiej, gdyby każda układanka była zupełnie inna i do każdego elementu pasował tylko jednej kawałek. Wtedy maluch nie miałby wątpliwości, czy łączy je dobrze. Ale powiem Wam, że to tylko moje y, bo moja Natalka na razie nie łączy puzzli. Największą frajdę sprawia ich rozkładanie, gdy ułoży je kto inny ;)

Ogólnie bardzo podoba mi się ten zestaw. Można spędzić przy nim sporo czasu świetnie się bawiąc. A przy okazji nasze dzieciaczki mogą nauczyć się czegoś nowego. Natalka niektóre z tych owocków potrafiła już nazwać. Wiedziała doskonale jak wygląda jabłuszko, truskawka czy banan. Ale takie smakołyki jak agrest, czerwona porzeczka, jagody - to dla niej coś zupełnie nowego! Mam więc nadzieję, że podczas naszej wspólnej zabawy moja młodsza córka szybko się ich nauczy. Super prawda? 

Ja zawsze byłam zwolenniczką łączenia nauki z zabawą. Taka wiedza łatwiej "wchodzi" do główek naszych maluszków i zostaje tam na znacznie dłużej.  zatem nie wykorzystywać tych zalet? Jak najbardziej polecam :)


26 czerwca 2015

Grzegorz Kasdepke dzieciom


GRZEGORZ KASDEPKE

wydawnictwo: Nasza Księgarnia
ilość stron: 288
format: 16,5x21,5 cm
rok wydania: 2015
cena:  49,90 zł  39,90 zł


Znacie Grzegorza Kasdepke? No dobra, ja też go nie znam osobiście, ale znam jego książki, jego opowiadania, historyjki i jestem pewna, że Wy także nie raz się z nimi spotkaliście. Ja osobiście je uwielbiam, moje dziecko także. I dotychczas nie mieliśmy okazji poznać jeszcze wielu z nich, ale nadrobiliśmy to! A to dzięki książce, którą dzisiaj Wam zaprezentuje :)

Nawet sobie nie wyobrażacie jaką radochę miałam kiedy trafiła do nas ta książka. Tak, tak, własnie ja cieszyłam się jak dziecko. Nikodem też się ucieszył, ale on nie wiedział co jest w środku, a ja wiedziałam i nie mogłam się doczekać kiedy zaczniemy ją czytać. I przyznam się bez bicia, że nie przeczytaliśmy jeszcze wszystkiego, za dużo stron, za dużo opowiadań i za bardzo zmęczone dziecko ;) Ponieważ czytam Nikodemowi wieczorami przed snem to zazwyczaj czytam do tego czasu aż zaśnie. No i zasypia chłopak, bynajmniej nie z nudów, bo o nudzie tutaj nie ma mowy. To po prostu ze zmęczenia ;)


A co znajdziemy w środku? Wiele znanych postaci. Znanych przynajmniej ze słyszenia, bo z niektórymi dotychczas nie mieliśmy okazji się poznać. Są tutaj na przykład Bodzio i Pulpet czyli dwójka pomysłowych kilkulatków. Jest też detektyw Pozytywka pracujący w agencji "Różowe okulary". Są Maja i Filip czyli małe sympatyczne rodzeństwo. Jest też Kacper czyli opowieści z punktu widzenia jego taty. Wujek kontrabas także się tutaj znalazł. W każdym z tych "działów" zamieszczone jest kilka historyjek z powyższymi bohaterami w roli głównej.

Ale to jeszcze nie wszystko, bo na początku znajduje się sporo różnych, króciutkich bajek na przykład o korniku, o kropli deszczu, o czerwonouchym zającu, o wstydliwych gwiazdach, o kałuży, chomiku, sośnie... Są też świąteczne historyjki na przykład o pierwszej gwiazdce, o wizycie Mikołaja, o choince... Ale to nadal nie wszystko bo są tutaj także opowiadania o uczuciach - tęsknota, wstyd, nuda, radość, miłość, strach, poczucie winy, szczęście...

Jak widzicie jest tego sporo i ogromnie mnie to cieszy, bo zawsze bardzo chciałam poznać bohaterów wymyślonych przez Grzegorza Kasdepke i w końcu miałam okazje :) Zamiast kilku różnych książek mam jedną, a w niej po trochę od wszystkiego! Sama radość!

Książka ta jest gruba, w końcu to prawie 300 stron. Jest też ciekawa, ogromnie ciekawa, fajna, zabawna, wciągająca... Mogłabym Wam tak pisać i pisać, ale z pewnością wiecie o co mi chodzi ;) Jest ona także bardzo ładna. Ma bardzo czytelną czcionkę, ma sporo tekstu, ale mimo tego czyta się ją bardzo sprawnie i szybko i nie znudzi się z pewnością, bo opowiadań w środku jest bardzo dużo, a każde inne i nie długie. Książka ta ma też sztywną okładkę i wiele ilustracji, ładnych, kolorowych. Całość jest nie tylko ciekawa, ale i ładnie się prezentuje więc polecam gorąco. Jest to bardzo fajna pozycja, która powinna znaleźć się w domu każdego dziecka :)


25 czerwca 2015

13-piętrowy domek na drzewie


ANDY GRIFFITHS

wydawnictwo: Nasza Księgarnia
ilość stron: 240
format: 13x19,5 cm
rok wydania: 2015
cena:  24,90 zł  19,90 zł

Przeczytajcie tytuł i powiedzcie sami czy nie zainteresował was on na tyle, abyście chcieli zajrzeć do środka i przekonać się co tam się znajduje? Mnie zdecydowanie zainteresował i nie mogłam się oprzeć i musiałam przeczytać tę książkę. To nic, że to książka dla dzieci, w końcu w domu mam syna i miałam pretekst, aby zaspokoić swoją ciekawość ;)

Co więc znajduje się w jej wnętrzu? Naprawdę zwariowana historyjka opowiadająca o dwójce przyjaciół. Andy pisze książki, a tery rysuje ilustracje (zwróćcie teraz uwagę na autora i ilustratora tej książki) ;) Nasi bohaterowie mieszkają na domku na drzewie, ale jak się domyślacie nie jest to zwyczajny domek, co to to nie. Znajdziemy tam przezroczysty basen, oczko wodne z żarłocznymi rekinami, tajne podziemne laboratorium, kręgielnie, centrum dowodzenia, bibliotekę z kinem domowym, pokój zabaw, fontannę z oranżadą, taras widokowy, huśtawkoliany, piankomat strzelający piankami, znikacz do warzyw i wiele innych dziwnych miejsc i rzeczy ;)

Chłopcy z pewnością nie mają czasu na nudę, zawsze coś wymyślą. Na przykład zamienienie kota sąsiadki w kanarka, albo zawody w rysowaniu, albo oglądanie telewizji lub wykluwanie małp morskich, bekanie, robienie popcornu bez przykrycia i pakowanie się w kłopoty. To także robią doskonale ;) A najlepiej robi się to wszystko kiedy wydawca czeka na obiecaną książkę i mają na jej napisanie oraz zilustrowanie jej tylko i wyłącznie jeden jedyny dzień... Myślicie, że zdążą ;) ?

Ta książka jest zdecydowanie zwariowana, naprawdę zwariowana zarówno pod względem tego co robią nasi bohaterowie jak i pod względem tego jak mieszkają i co tam się dzieje ;) A dzieją się przeróżne dziwy. Latający kot, małpy morskie, rekiny z niestrawnością, potwór morski, gigagoryl, superpalec... Nie będę więcej wymieniała, po prostu koniecznie musicie przekonać się sami ;)

Jeśli chodzi o tekst to powiem Wam, że czyta się ją ekspresowo. Mimo, że stron jest sporo to wbrew pozorom nie ma tego tekstu aż tak wiele. Jest za to ogrom ilustracji, takich fajnych, gryzmołkowych, zabawnych, albo nawet i śmiesznych. jest pełno dymków i różnych dopisków dzięki czemu mamy nie tylko książkę, ale i komiks w jednym ;) Nikodem był zachwycony, śmiał się do rozpuku. Mi też się podobało, choć takie to zwariowane i dziwne, a jednak fajne i śmieszne! Czekam na kolejne książki z tej serii, z pewnością będzie jeszcze bardziej szalenie ;)


24 czerwca 2015

Collide


GAIL McHUGH

wydawnictwo: Akurat
ilość stron: 368
format: 14,5x21,5 cm
data premiery: 17.06.2015
cena: 34,90 zł

Kiedy otrzymałam propozycję przeczytania tej książki bardzo się ucieszyłam. Uwielbiam romanse, a opis tego od razu ogromnie mnie zainteresował, wiedziałam, że warto sięgnąć po tę powieść i wiecie co? Choć wydawać by się mogła taka banalna i oklepana to nie zawiodłam się, wciągnęła mnie na maksa :)

Emily mieszkająca dotychczas w Kolorado po śmierci matki przeprowadza się do Nowego Jorku, bo tam mieszka jej chłopak. To dzięki niemu przetrwała trudny czas w czasie choroby swojej mamy, jest mu dozgonnie wdzięczna za pomoc jaką jej zaoferował. Jednak dziewczyna nie chce się do niego wprowadzić, dla niej to za szybko. Zamieszkuje więc z przyjaciółką i choć jej chłopak - Dillon - ma mnóstwo pieniędzy, Emily chce sama na siebie zarobić. Łapie więc dorywczą pracę w barze jako kelnerka. To właśnie podczas pracy spotyka Gavina. Niesamowicie przystojny, pewny siebie i czarujący mężczyzna. Od pierwszego spotkania sprawia, że dziewczyna nie może myśleć o niczym innym. Ona także nie jest mu obojętna. Choć dotychczas zmieniał kobiety jak rękawiczki i nigdy nie wdawał się w dłuższe związki, tym razem poczuł, że to może być to. Odwiedza Emily w pracy, próbuje zdobyć jej numer, chce bliżej ją poznać jednak ona pozostaje nieugięta. Aż do czasu pewnej imprezy na którą wybrała się ze swoim chłopakiem. Okazuje się, że Gavin - przystojniak, o którym nie może przestać myśleć - to dobry przyjaciel Dillona. Sprawy się komplikują, bo napięcie między dziewczyną, a Gavinem jest wprost namacalne. Emily nie ma zamiaru zdradzać swojego chłopaka, ani tym bardziej od niego odchodzić jednak Dillon za każdym razem udowadnia coraz bardziej jakim jest dupkiem. Jego zachowanie stare się momentami nie do przyjęcia. Traktuje Emily jak swoją własność, jest chorobliwie zazdrosny, nie podobają mu się jej koleżanki, sam robi co chce, okłamuje ją, rozkazuje jej i powolutku wykańcza ją psychicznie. Gavin nie może na to patrzeć, nie pozwoli, aby tak wspaniała dziewczyna popełniła błąd wychodząc za mąż za takiego palanta jak Dillon...

Wdzięczność mylona z miłością - chyba własnie coś takiego odczuwała Emily do swojego chłopaka. Wiedziała, że coś jest nie tak, że nie w taki sposób powinien ją traktować, że nie była ona jego własnością, że na każdym kroku kręci i ją okłamuje, jednak udawała, że nie zauważa tego, że wszystko jest ok, że tak własnie powinno być i że kochają się na zabój choć to wcale nie było prawdą. Odrzucała tego, w którym naprawdę się zakochała, ponieważ Dillon tak wiele dla niej zrobił, był przy niej kiedy tego potrzebowała. Tak naprawdę ciągle wykorzystywał sytuacje, aby ją od siebie uzależnić. To nie był zdrowy związek. Ale, aby to zrozumieć potrzebny był jej inny facet, w końcu to ona wyszła na tą złą...

Jaka jest ta książka? Zdecydowanie wciągająca! Czytało mi się ją naprawdę fajnie, szybko, sprawnie i aż szkoda, że się skończyła, bo z chęcią poczytałabym o dalszych przygodach bohaterów, ale na szczęście nic straconego! Niebawem wyjdzie drugi tom opisujący losy Emily i Gavina :) Powiem Wam, że momentami główna bohaterka nieco mnie irytowała swoim zachowaniem, swoją niepewnością, niezdecydowaniem, sprzecznymi zachowaniami i swoją naiwnością. No i oczywiście zalatuje trochę banalnością, bo on megaprzystojny, dobry, kochany i obrzydliwie bogaty, ona piękna i mądra, do tego oboje od pierwszego wejrzenia zakochują się w sobie... No cóż, w prawdziwym życiu to by się raczej nie wydarzyło, ale mimo tego fajnie jest poczytać o takich wyidealizowanych osobach, uczuciach... Tak jak wspominałam mnie wciągnęło na maksa i już nie mogę doczekać się kolejnej książki z tego cyklu! Jeśli i wy lubicie romanse z pieprzykiem to i Wam z pewnością się spodoba ;)


22 czerwca 2015

Tarapaty Tappiego w Magicznym Ogrodzie


MARCIN MORTKA

wydawnictwo: Zielona Sowa
ilość stron: 168
format: 16,5x21,5 cm
rok wydania: 2015
cena: 22,41 zł

Nie dam Wam zapomnieć o Tappim, oj nie dam :) Jestem bardzo szczęśliwa, że ciągle wychodzą coraz to nowsze części opisujące przygody tego sympatycznego wikinga oraz jego przyjaciół. Jeśli tylko będzie okazja to każdą jedną część z przyjemnością Wam opiszę i zaprezentuję :)

Kto jeszcze nie zna Wikinga Tappiego oraz jego wiernego druha Reniferka Chichotka to koniecznie musi nadrobić zaległości! Sporo książek o nich się już ukazało, a każda ciekawa i warta uwagi więc nie ma na co czekać, trzeba ich koniecznie poznać :)

Tym razem Chichotek wpakował ich w pewne tarapaty. Reniferek bardzo się zasmucił na myśl o tym, że lato się kończy i nadchodzi jesień. Lubił ciepełko, lubił brykanie, zabawy na dworze, a kiedy zacznie wiać okropny wiatr i padać wstrętny deszcz to będzie musiał siedzieć w domu. Więc znalazł pewien sposób, aby już nigdy nie było jesieni i zimy. Brykając po Szepczącym Lesie znalazł Magiczny Ogród. Namówił Tappiego, aby weszli go odwiedzić. Wiking niechętnie się zgodził, jednak ciekawość zwyciężyła. Ale kiedy próbowali wrócić z powrotem do Szepczącego Lasu okazało się, że furtka jest zamknięta, na dodatek strzeżona przez magiczne zaklęcie, aby nie mogli się stamtąd wydostać. Ktoś koniecznie chciał ich zatrzymać na zawsze w tym ogrodzie. 

I tutaj zaczyna się ich przygoda. Muszą dotrzeć na Ropuszą Wyspę gdzie mieszka Pani Ogrodziejka, która ich tam zamknęła. Jednak odnalezienie tego miejsca w Magicznym Ogrodzie wcale nie jest takie łatwe. Zanim tam dotrą muszą pomóc wielu mieszkańcom ogrodu, ale oni sami także potrzebują pomocy...

Pisałam to już nie raz, ale powtórzę i pewnie powtarzać będę jeszcze wiele razy, że Tappi jest super. Jest to naprawdę przesympatyczny, bardzo pomocny i mądry wiking, którego uwielbiają wszyscy. Ma mnóstwo przyjaciół nie tylko w Szepczącym Lesie. Jestem pewna, że mali czytelnicy także się z nim zaprzyjaźniają ;) 

Zarówno ja jak i mój synek uwielbiamy przygody opisywane w książkach z tej serii. Kiedyś już wspominałam, ale dla tych co nie czytali poprzednich recenzji powtórzę. Opowieści o Tappim wydane są w dwóch różnych seriach. Jedna z nich jest dla nieco młodszych dzieci, choć i mój 7-latek nadal je uwielbia :) Są tam kolorowe ilustracje, mniej tekstu, mniej stron, kilka różnych historii... Ta książka, którą dzisiaj Wam prezentuję jest dla starszaków i rozdziały są tutaj dłuższe, tekstu jest więcej, ilustracji mniej, a na dodatek są one czarno-białe. Jest tutaj zamieszczona jedna opowieść. Całość jest bardzo fajna, ładna, ciekawa. Zdecydowanie godna polecenia, więc nie przedłużając - koniecznie musicie poznać Tappiego :)