wydawnictwo: Zielona Sowa
ilość stron: 24 + 12 puzzli
format: 36x28 cm
rok wydania: 2015
cena: 19,99 zł
Ostatnio coraz częściej w ofercie wydawnictwa Zielona Sowa pojawiają się produkty inne niż książki. Mamy na przykład karty do gry, tatuaże, naklejki. A teraz jeszcze i gry dla najmłodszych. Marta pokazywała Wam już kiedyś jedną serię. A ja zaprezentuję Wam kolejną. W sam raz dla mojej Natalki, która coraz częściej interesuje się różnymi kartami, klockami czy układankami. Naprawdę z dnia na dzień coraz bardziej uświadamiam sobie, że czas ucieka mi między palcami, a moje dzieci stanowczo za szybko rosną. No cóż... Tak to już jest...
Ale zamiast rozpaczać za uciekającym czasem pokażę Wam po prostu co ciekawego ma nam do zaoferowania wydawnictwo Zielona Sowa. Seria, o której chciałabym Wam dziś opowiedzieć nosi nazwę Gram z sówką Zuzią i jest ona skierowana do naszych maluszków, które skończyły dwa latka. le powiem Wam od razu w sekrecie, że to taka umowna granica wiekowa, bo moja córeczka jeszcze dwóch latek nie ma a już chętnie sięga po te pudełeczka. W środku bowiem czekają ją różne ciekawe rzeczy. Jedną z nich jest mała książeczka. Drugą zestaw 12 mini puzzli.
W zestawie, który Wam dziś pokażę jest poruszony temat owoców. Czyli wszystko to co znajdziemy wewnątrz dotyczy właśnie tych smakołyków. W mini książeczce, o której wspomniałam wyżej są bardzo proste przejrzyste kolorowanki. Obrazki w niej zawarte są wystarczająco duże, by maluszek mógł sobie z nimi poradzić, ale jednocześnie nie tak duże, by czynność sprawiała mu kłopot lub go nudziła. U mnie Natalka jeszcze nie do końca wie o co chodzi. Choć nie raz widziała jak Alicja bawi się w ten sposób to i tak to jej kolorowanie wygląda bardziej na mazanie po kartce niż wypełnianie pól kolorem. Ale w sumie to nam w niczym to nie przeszkadza. Najważniejszy jest tu jej wielki uśmiech na buźce :)
Poza obrado malowania w książeczce tej są jeszcze naklejki. Jest ich tyle samo co kolorowanek i należy je przykleić tuż nad przygotowanym do pomalowania obrazkiem. Taka naklejka to nic innego jak wzór dla naszych pociech do naśladowania podczas zabawy z książeczką. Myślę, że to dobry pomysł, bo nawet jak naszemu brzdącowi nie wyjdzie malowanie - zawsze ma wzór jak taki owoc powinien wyglądać naprawdę. Zresztą zabawa w naklejanie zawsze jest mile widziana u dzieciaczków bez względu na wiek. jeśli jeszcze nie do końca wiedzą co się z nimi robi :P Oczywiście poza naklejkami owoców jest tu jeszcze kilka innych bardzo wesołych nalepek, z którymi nasza pociech może zrobić co tylko zechce. U nas część wylądowała na szafce areszta na rączkach i nóżkach Natalki. Ta druga wersja zdecydowanie bardziej przypadła do gustu mojej córce.
Jak wiecie, poza książeczką w pudełku są jeszcze puzzle. Układanki te są bardzo proste bowiem składają się tylko z dwóch elementów, a po dopasowaniu odpowiednich części powstają obrazki owoców, które już mieliśmy okazje poznać z kolorowanki. Nie jest to jednak tak łatwe zadanie jakby się wydawało, bowiem te mają dokładnie takie same części i można je składać dowolnie. Tak więc gdy maluch nie patrzy na obrazek widniejący na nich mogą nam powstać dość dziwaczne rzeczy. Z jednej strony, to dość zabawne, ale z drugiej myślę, że to spore utrudnienie dla dzieci. Myślę, że byłoby znacznie lepiej, gdyby każda układanka była zupełnie inna i do każdego elementu pasował tylko jednej kawałek. Wtedy maluch nie miałby wątpliwości, czy łączy je dobrze. Ale powiem Wam, że to tylko moje y, bo moja Natalka na razie nie łączy puzzli. Największą frajdę sprawia ich rozkładanie, gdy ułoży je kto inny ;)
Ogólnie bardzo podoba mi się ten zestaw. Można spędzić przy nim sporo czasu świetnie się bawiąc. A przy okazji nasze dzieciaczki mogą nauczyć się czegoś nowego. Natalka niektóre z tych owocków potrafiła już nazwać. Wiedziała doskonale jak wygląda jabłuszko, truskawka czy banan. Ale takie smakołyki jak agrest, czerwona porzeczka, jagody - to dla niej coś zupełnie nowego! Mam więc nadzieję, że podczas naszej wspólnej zabawy moja młodsza córka szybko się ich nauczy. Super prawda?
Ja zawsze byłam zwolenniczką łączenia nauki z zabawą. Taka wiedza łatwiej "wchodzi" do główek naszych maluszków i zostaje tam na znacznie dłużej. zatem nie wykorzystywać tych zalet? Jak najbardziej polecam :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz