31 sierpnia 2014

Wszystkie śledztwa detektywa Anatola. Tajemnica bladych twarzy


Czytamy - bez mamy (3 etap czytania)

SOPHIE LAROCHE, CARINE HINDER

wydawnictwo: Debit
ilość stron: 96
format: 14x20,5 cm
rok wydania: 2014
cena:  11,90 zł

"Czytamy bez mamy" to bardzo fajna seria, którą możecie znaleźć w ofercie wydawnictwa Debit. Przedstawiałam Wam już pięć książeczek z tej kolekcji. Dwie z nich przeznaczone były dla dzieci, które dopiero zaczynają naukę czytania, dwie kolejne, dla dzieci, które już całkiem nie źle radzą sobie z tym nowym wyzwaniem i jedną z poziomu trzeciego - dla tych, którzy literaturę po prostu pokochali. A dlaczego tylko jedną? Bo dziś chce Wam pokazać kolejną. Bardzo fajną i ciekawą przygodę dwójki dzieciaków.
Tak w zasadzie to głównych bohaterów tego opowiadania już znacie. Są nimi: Anatol i Filo. Poznaliście ich już w poprzedniej części. Dziś dalsze przygody tej dwójki przyjaciół. Tym razem nie będziemy im towarzyszyć w szkole lecz na indiańskim obozie. Jest to wycieczka zorganizowana przez szkołę, tak zwana "Zielona szkoła" i trwa zaledwie tydzień. Jednak to, że dzieciaki spędzą na obozie tak mało czasu nie oznacza, że będzie tam wiało nudą. Oj, co to to nie! 

Bo jak tu się nudzić, kiedy już pierwszej nocy w obozie zaczynają znikać pewne rzeczy? A zaraz potem w tajemniczy sposób konie wydostają się ze stajni i gnają do wodopoju zupełnie same? A strzała podłożona pod głowę nauczycielce w środku nocy? Takie wydarzenia raczej nie wyglądają normalnie nawet na najbardziej zwariowanym obozie. Nie... ktoś musi celowo robić te wszystkie psikusy. Ale kto? I w jakim celu? To z całą pewnością zadanie dla prawdziwego detektywa. A jest nim nie kto inny - tylko Anatol!

Kolejna detektywistyczna historia z dzieciakami w roli głównej została  u nas w domu przyjęta bardzo pozytywnie. Szczerze mówiąc miałam wątpliwości czy mojej Ali te książki się spodobają. Czy przypadkiem moja mała dziewczynka nie ma już dość tajemnic i zagadek.  Ale nie potrzebnie się martwiłam. Alicja kocha taką tematykę i te pozycje natychmiast zgarnęła do siebie. Nie chce, bym jej ją przeczytała. Wystarczyło jej powiedzieć, ze jest tam chłopiec, który stara się rozwiązać pewne nietypowe wydarzenia i mała już połknęła bakcyla. Powiedziała, że jak tylko przeczyta poprzednie lektury to te będą następne!

Cieszę się, że wydawnictwa ostatnio coraz większą uwagę przywiązują do tego, by zachęcać maluchy do czytania. Że książki dla maluchów są odpowiednio przystosowane do  ich umiejętności dzięki czemu nasze brzdące chętniej po nie sięgają. W tym przypadku żałuję tylko, że w poziomie pierwszym tekst jest pisany wraz ze wszystkimi dwuznakami itp. Myślę, że byłoby im znacznie łatwiej utrwalać zdobytą wiedzę bez nich. Jednak to nie jest problem nie do przeskoczenia :) No i na koniec tematyka - świetnie dobrana do każdego poziomu. Jak dla mnie rewelacja! Gorąco polecam!

29 sierpnia 2014

Jak kura zniosła jajko


KURA ADELA

JOANNA KRZYŻANEK

wydawnictwo: Debit
ilość stron: 96
format: 21x26,5 cm
rok wydania: 2014
cena: 28 zł

Dopiero co niedawno pisałam Wam o nowej książce o kurze Adeli i co? I już jest kolejna :) A ponieważ wielką miłością do tej sympatycznej kury pałam, nie mogłabym nie zaprezentować Wam najnowszej porcji opowiadań o jej przygodach ;) 

Jak już Wam pewnie wiadomo, w tych książkach zawsze skupiamy się na jakiś trzech wybranych literkach. W poprzednich częściach poznaliśmy już B, P, D, potem W, U, M, następnie Y, K, T, natomiast w dzisiaj prezentowanej książce poznamy J, O, Ó :) Chodzi o to, że w tekście znajduje się dużo wyrazów zaczynających się właśnie na te literki, a każde z tych słów jest zaznaczone na kolorowo. 

Tym razem przeczytamy o tym jak to nasza Adela przygotowywała się do świąt i zachciało jej się pisanek. Pobiegła więc na jarmark i kupiła osiem jaj. Przy ich malowaniu wspomina jak to było kiedy ona była mała, jak wszystko chciała robić "siama". Za to na koniec czeka ją naprawdę niezła niespodzianka ;) W tej historii skupimy się na literce J i j.

Druga opowieść jest o tym jak to kura Adela ubrała okulary po swoim dziadku, a potem straaaasznie się bała. Dlaczego? Ponieważ wszystko było ogromne! Konewka, która wyglądała jakby miała zalać całe podwórko, olbrzymia osa, która tylko czaiła się, aby użądlić Adelę, ogromne dżdżownice, które wyglądały jak wielkie pytony, osioł większy niż hipopotam, autobus tak ogromniasty, że nie dałaby rady do niego wejść... Czym prędzej pobiegła więc do okulisty... Tutaj poznamy literkę O i o :)

Ostatnie opowiadanie jest o tym jak nauczyciel jamnik Julian poprosił Adelę o to, aby przez jeden dzień zajęła się jego uczniami i nauczyła ich liczby 8. Adela pokazała więc ósemce małych jamniczków jak piszę się cyfrę osiem, a potem zrobili z tego rysunkową zabawę. Szczeniaczki zamieniały swoje ósemki i dorysowywali im różne rzeczy. Ósemkowy tor wyścigowy, ósemkowa mucha, ósemkowe oczy sowy, ósemkowy miś i rower, a na koniec było nawet ósemkowe pyszne ciasto :) Tutaj główną rolę grało oczywiście Ó i ó :)

Jak zwykle w środku znajdziemy trzy różne opowiadania, a każde z nich ciekawe i zabawne. Nie będę już dużo się rozpisywała, ponieważ już nie raz pisałam o tych książkach, nie raz je zachwalałam. Więc powiem tylko, że uwielbiam Kurę Adelę i jej przygody. Książeczki te są bardzo fajne jeśli chodzi o ich treść i o wygląd. Duża czcionka, nauka kilku literek, wyszczególnione wyrazy, mnóstwo kolorowych, ładnych i śmiechowych ilustracji. Polecam zarówno dla tych młodszych, którzy będą słuchać jak im czyta mama, jak i dla tych nieco starszych, którzy sami potrafią już czytać :)


27 sierpnia 2014

Zaopiekuj się mną. Teczka szkolna 1


wydawnictwo: Zielona Sowa
ilość stron: 112
format: 28,5x24 cm
rok wydania: 2014
cena: 15,29 zł

Moje dziecko idzie do pierwszej klasy! Wyobrażacie to sobie?? Przecież ona dopiero co się urodziła... Jeszcze nie tak dawno była malutka i bezbronna. Leżała w łóżeczku machała rączkami i nóżkami mówiła "gaga" i "gugu", a gdy nikt nie patrzył ssała swoje stopy. A teraz? Plecak? Zeszyty? Szkoła?? Ech... kiedy to minęło?? Pojęcia nie mam...

Tak czy inaczej mała do szkoły iść musi, a ja mam za zadanie zapewnić jej odpowiedni start w ten nowy dla niej czas. Wyprawka kupiona, nowiutki plecak czeka na swoją kolej, a moje dziecko coraz bardziej nie może się doczekać kiedy znów spotka swoje koleżanki. Ala jest zachwycona wszystkim co "szkolne". A ja modlę się, by ten zapał nigdy jej nie minął. A ponieważ jak wiecie Alicja uwielbia również wszystko co jest związane ze zwierzętami, to pomyślałam, że taka teczka powinna sprawić jej wiele radości. 

Gdy więc tylko teczka szkolna trafiła w łapki mojej dziewczynki mała natychmiast się do niej dobrała. A co było w środku? Zeszyt 16 kartkowy w trzy linie, 8 naklejek na zeszyty, tekturowa plansza z planem lekcji oraz kalendarz szkolny. I wszystko to ozdobione wizerunkami jej ukochanych bohaterów z książek Holly Webb! Ala uwielbia te zwierzaki, a historie z ich udziałem mogłaby słuchać godzinami. Możecie zatem sobie wyobrazić ile radości jej ta teczka sprawiła. 

Zeszyt i naklejki natychmiast trafiły do szuflady z jej przyborami do szkoły. Plan lekcji wylądował na tablicy czekając na plan zajęć pierwszoklasistki. Lecz trzeba przyznać, że najwięcej radości sprawił małej kalendarz. A powodów tego zachwytu jest bardzo dużo. Po pierwsze, moje dziecko zawsze o takim marzyło. Gdy chodziłam do liceum również korzystałam z tego typu kalendarzy, które służyły mi trochę jako notatnik, a trochę jako pamiętnik. Alicja nie tak dawno trafiła na nie i z zachwytem przeglądała wszystkie moje bazgroły. Od tamtej pory stale męczyła mnie bym jej taki kupiła. 

Po drugie w tym przypadku nie musimy się wiele natrudzić by z kalendarza zrobić pamiętnik, gdyż ten, który Wam dziś tutaj pokazuję w pewnym sensie już nim jest. Znajdziemy w nim bowiem nie tylko poszczególne dni tygodnia, ale również miejsce na własne notatki i spostrzeżenia, na rejestrowanie wspomnień, na zapisywanie danych swoich bliskich i przyjaciół, a także na rysunki i zdjęcia! Tak w zasadzie przeglądając ten kalendarz zastanawiałam się czego w nim może brakować i... nic mi nie przyszło do głowy. Tu jest po prostu wszystko!

Ostatnią zaletą, która przychodzi mi do głowy to wydanie tego kalendarza. Nie dość, że jest on niewielki i bardzo poręczny to także bardzo lekki. Ma przepiękną, kolorową szatę graficzną, a niemalże na każdej ze stron znajdziemy wszystkich przesympatycznych bohaterów książek Holly Webb! Dla małego fana tych książek to nie lada rarytas. Ale sądzę, że dzieci, które tych lektur nie znają (nie wiem czy w ogóle takie są) również będą z tego kalendarza bardzo zadowolone! Kartki są w nim grube i śliskie, a okładka sztywna ze skrzydełkami. Ogólnie całość prezentuje się fantastycznie, a mojej Ali na jego widok aż oczy się zaświeciły. Myślę, że taki kalendarz będzie dla mojego dziecka wspaniałym towarzyszem podczas pierwszego roku nauki. A po latach - będzie wspaniałą pamiątką. Polecam!

25 sierpnia 2014

W podróży czas się nie dłuży


ZGADYWANKI - ZNAJDYWANKI

wydawnictwo: Debit
ilość stron: 24
format: 26x33 cm
rok wydania: 2014
cena: 28,90 zł

Zabawy w odnajdywanie szczegółów na obrazkach - to chyba nigdy mi się nie znudzi ;) Nikodem ma to zdecydowanie za mamusią i dlatego na każdą tego typu książkę reaguje dużym uśmiechem :)

Tym razem w oko wpadła mi książka z wydawnictwa Debit. Kiedy zobaczyłam tą okładkę na której jest taki rozgardiasz, a potem przeczytałam "zgadywanki-znajdywanki" to od razu wiedziałam na czym będzie polegała zabawa z tą książką i oczywiście nie mogłabym sobie odpuścić takiej frajdy w domu ;)

Na samym początku poznamy grupkę ludzi, którzy będą towarzyszyli nam na każdej stronie tej książki. Są nimi Pan i Pani Fikuś, Łukasz, Ewcia, Mateusz, Dziadek Karol, Ciocia Lusia, piesek Węzełek, małpka Peppi, a także złodziej posterunkowa Pani Burza :) Jednym z zadań dziecka będzie odnalezienie tych właśnie postaci na ilustracjach. Ale to jeszcze nie wszystko...

Na każdej ze stron odgrywa się jakaś scenka. Mamy tutaj na przykład spory ruch przy dworcu głównym, tłok w pociągu, zabawy na stoku, podniebne akrobacje, zapełniona plaża, wypadek i duży korek na drodze, wieczór w mieście... W każdym z tych miejsc jest mnóstwo ludzi, przeróżne pojazdy, budynki, zwierzaki, przedmioty. Wszędzie jest spory tłum, tłok i bałagan i to własnie w tej książce jest najlepsze :) Oczywiście są tutaj także polecenia, aby coś odnaleźć czy policzyć. Musimy między innymi wskazać kto zgubił portfel, gdzie znajduje się kibic piłki nożnej, ile osób niesie plecak, gdzie ukrywa się zaginiony pluszowy króliczek, który krab jest największy, kto popatrzył się na słońcu czy kto ma na głowie zieloną czapkę. 

Tych zadań jest oczywiście więcej, a ułatwieniem są dwie kartki-skrzydełka z wyciętymi kółkami, które znajdują się na początku i na końcu książki. Każde z pytań oznaczone jest jakimś kolorem. Te wycięte kółeczka także mają różne kolory. Przykładając je do ilustracji i zerkając w odpowiednie kółeczko sprawdzimy jaka jest odpowiedź. Dzięki temu dziecko zobaczy czy dobrze wskazało lub policzyło to o co prosili w zadaniu :)

Co ja mogę dodać. Jest to wspaniałe ćwiczenie spostrzegawczości. Najlepsze w takich książkach jest to, że nie musimy ograniczyć się jedynie do tych poleceń, które są tutaj już zapisane. Rodzic może wymyślić takich zadań kolejne kilkadziesiąt. Odnajdywanie innych szczegółów, liczenie innych rzeczy czy nawet opowiadanie co jest na obrazkach - dzięki temu książeczka ta z pewnością nie szybko znudzi się naszemu dziecku :) 

A jeśli chodzi o jej wygląd... Książka ta ma spory format, sztywną oprawę, zszywane, śliskie i nieco grubsze strony. Nie są one ani sztywne, ani też zupełnie miękkie. Do tego bardzo szczegółowe, zabawne ilustracje przedstawiające scenki z życia zwykłych ludzi. Dworzec, jazda pociągiem, wycieczka w góry, nad jezioro, nad morze, podniebne loty, pływanie statkiem, czy spacerek po mieście. Zarówno ja jak i mój 6-latek jesteśmy bardzo zadowoleni :) Mamy przy tej książce mnóstwo frajdy. Wam także polecamy!


Anioł stróż


NICHOLAS SPARKS

wydawnictwo: Albatros
ilość stron: 464
format: 14x20,5 cm
rok wydania: 2013
cena: 29,90 zł

Wieki już nie czytałam książek Nicholasa Sparksa, a przecież zawsze tak bardzo go uwielbiałam. I teraz po długim, długim czasie nadarzyła się taka wspaniała okazja, by chwycić po książkę jednego z moich ulubionych autorów. Sami z pewnością rozumienie, że nie mogłam się powstrzymać :) Czytałam już wiele jego powieści, ale mimo tego nadal jest jeszcze kilka takich tytułów, z którymi miałabym ochotę się zapoznać. "Anioł stróż" był właśnie jednym z nich :)

Julie jako młoda dziewczyna przeprowadziła się do malutkiego miasteczka gdzie kilka osób naprawdę bardzo pomogło stanąć jej na nogi. Jedną z takich osób był właśnie Jim, z którym później Julie wzięła ślub. Akcja książki zaczyna się już po tym jak nasza główna bohaterka w wieku dwudziestu pięciu lat została wdową. Jim chorował więc odpowiednio przygotował się na swoje odejście. Po jego śmierci Julie otrzymuje od niego list i pudełko, w którym znajduje się szczeniak. Jim przysłał jej przyjaciela, obrońcę, który będzie nad nią czuwał. Śpiewak jest niemieckim dogiem więc wyrasta na prawdziwego olbrzyma i jest wspaniałym przyjacielem dziewczyny. Cztery lata później Julie dojrzewa już do tego, aby zacząć życie od nowa. Zaczyna umawiać się z Richardem - przystojnym, dobrze wychowanym, niezwykle szarmanckim i miłym mężczyzną. Jednak to raczej nie to. Julie nie czuje, aby coś między nimi zaiskrzyło, za to coraz bardziej zastanawia się czy jest szansa, że pomysł związania się ze swoim najlepszym przyjacielem, który jest w niej zakochany od lat, wypali... Jednak chce spróbować, bo ona również coś do niego czuje. Odrzuca więc Richarda, który nie tylko nie ma zamiaru przyjąć tego do wiadomości. On zrobi wszystko, aby Julie była tylko i wyłącznie jego. Nic, ani nikt nie staną mu na przeszkodzie...

Powiem Wam, że brakowało mi powieści Sparksa... Przez tyle czasu nie zdawałam sobie z tego sprawy, ale teraz kiedy chwyciłam po tę książkę zrozumiałam, że tęskniłam za jego historiami :) Miłość przeplatająca się z kryminalnymi sprawami. Radość i przerażenie, uśmiech i łzy, szczęście i tragedia... Właśnie takie rzeczy znajdziemy w książkach Nicholasa Sparksa. I choć tym razem nieco ciągnęła mi się ta historia, rozwinięcie było dosyć długie i zanim zaczęło się coś konkretnego dziać minął niezły kawałek książki, mimo tego i tak czytałam ją z zapartym tchem, ponieważ wiedziałam, że coś się wydarzy, ale kompletnie nie wiedziałam co to będzie tym razem... 

Nie skłamię mówiąc Wam, że uwielbiam tego autora. Wszystkie jego książki są naprawdę poruszające,emocjonujące, trzymają w napięciu, wciągające, realistyczne, pomysłowe, życiowe... Mogłabym Wam wymienić takich przymiotników jeszcze mnóstwo, ale po co? Historie te są jednocześnie piękne jak i dramatyczne, takie słodko-gorzkie. Jestem pewna, że doskonale wiecie o co mi chodzi :)  Nie wiem czy powstała ekranizacja tej książki, ale jeśli tak to koniecznie będę musiała ją oglądnąć! 


24 sierpnia 2014

Wielkie kolorowanki


BABY LOONEY TUNES

wydawnictwo: Zielona Sowa
ilość stron: 48
format: 38x27 cm
rok wydania: 2014
cena: 15,29 zł

Wasze dzieci lubią kolorować? Nikodem od kiedy tylko pamiętam wprost za tym przepada :) Bardzo się z tego powodu cieszę, kolorowanie to coś co i ja uwielbiałam w młodości. Możecie się śmiać, ale nawet i teraz czasami zdarzy mi się podebrać mojemu dziecku jakąś kolorowankę i uzupełnić choć jeden obrazek ;) Ale tym razem wybierając tę książeczkę wcale nie myślałam o Nikodemie. Nie myślałam także o sobie... Tą właśnie wielką kolorowankę pragnę podarować pewnej małej 4-letniej panience, która (mam nadzieję) dzięki tej książce polubi kolorowanie równie mocno jak Nikodem i ja ;)

Jak się domyślacie "wielkie kolorowanki" to po prostu taka duża wersja tych zwykłych małych książeczek. Tak właśnie jest. Bohaterami są tutaj ulubieńcy dzieciaków czyli Królik Bugs, Kaczor Daffy, Lola, Ptaszek Tweety, Kot Sylwester, Taz czyli Diabeł Tasmański, Struś Pędziwiatr i Kojot. Ale każda z tych postaci przedstawiona jest jako dziecko, czyli jest to taka fajna odmiana od tych dorosłych bajkowych wersji ;) Wiem, że istnieją też bajki z "Baby Loney Tunes", ale ja nigdy się z nimi nie spotkałam, więc dla mnie to jakby nie patrzeć nowość ;)

A co takiego niezwykłego jest w tych kolorowankach? Z pewnością ich rozmiar. Dzięki niemu nasze dziecko ma zajęcie na długie godziny. Aby wypełnić dokładnie jeden taki obrazek potrzeba sporo czasu więc możemy być pewni, że kolorowanka taka nie zostanie uzupełniona w jeden dzień. Ta zdecydowanie starczy dziecku na dłużej :)

Książeczka ta jest pozioma, otwiera się ją do góry, a nie w bok. Co prawda obrazki w środku są pomieszane więc niektóre z nich są pionowe inne poziome. Kartki może nie są specjalnie grube, ale za to ilustracje znajdują się tylko na jednej stronie kartki, druga jest zawsze pusta. Dzięki temu unikniemy przebijanie kredek, pisaków czy farbek na kolejnym obrazku.

Dzięki wielkości tej książeczki z wypełnionych prac można spokojnie zrobić wspaniałe ozdoby na przykład do pokoju dziecka. A gdyby tak pięknie pokolorowany obrazek umieścić w ramce? Już wyobrażam sobie dumę małego artysty :) A żeby było ciekawiej zawartość ramki można co jakiś czas zmieniać, dzięki temu z pewnością nie będzie w jego pokoju nudno :)

Cóż mogłabym jeszcze dodać... Ja po prostu uwielbiam kolorowanki, więc jakiekolwiek by one nie były pewnie bardzo by mi się podobały. Ale te? Zdecydowanie mogę polecić. Taki fajny, duży format i wspaniałe, bajkowe, dziecięce postacie bez wątpienia przypadną do gustu Waszym małym fanom kolorowanek :) Mam nadzieję, że mała panienka, która otrzyma ode mnie tę książeczkę będzie równie zadowolona jak ja ;)


23 sierpnia 2014

Poczekajka


KATARZYNA MICHALAK

wydawnictwo: Literackie
ilość stron: 327
format: 12x20 cm
rok wydania: 2014
cena: 27,97 zł

Nigdy nie miałam okazji poznać twórczości Katarzyny Michalak, choć słyszałam o jej książkach wiele dobrego. Gdy więc zobaczyłam w ofercie Wydawnictwa Literackiego tą pozycję, pomyślałam, że czas najwyższy to zmienić. I przekonać się na własnej skórze, czy twórczość tej znanej już dość dobrze autorki rzeczywiście jest taka ciekawa. Tym bardziej, że z opisu na okładce wynika, że tematyka tej powieści jest bardzo podobna do tych, które czytam z największym zainteresowaniem. Miłość i przygoda ze szczyptą kryminału i do tego utrzymana w bardzo zabawnym tonie. A wiecie, że śmiać, to ja się lubię najbardziej. Tak więc nie czekałam długo i chwyciłam po tę książkę. Szkoda tracić czasu!

Poczekajka to po protu wieś leżąca kilkadziesiąt kilometrów od Warszawy. Niektórzy powiedzieli by, że jest to miejsce zapomniane przez wszystkich. Jeden sklep, jedna panna na wydaniu... Ogólnie rzecz biorąc typowa stara swojska wieś. Cóż więc takiego się tam wydarzyło, że jest ona tematem powieści? Już Wam wszystko wyjaśniam :)

Główną bohaterką tej książki jest Patrycja. Dwudziestokilkuletnia dziewica, która całymi dniami marzy jedynie o swoim księciu z bajki. Mieszka w Warszawie pod czujnym okiem swojej matki - bardzo wpływowej i ogólnie znanej mecenas Marynowskiej. Prowadzi spokojne życie. Jest weterynarzem w pobliskiej klinice, a wieczorami lubi pisać romantyczne powieści fantasy oraz listy do swojego wyimaginowanego kochanka Amrego. Mówiąc krótko - Patrycja to bardzo miła, skromna i urocza dziewczyna. Nikt się zatem nie spodziewa, że jej samej to spokojne życie może już nieco doskwierać. A już na pewno nikomu nie przyszłoby do głowy, że dziewczyna pewnego razu postanowi wziąć je we własne ręce i dokonać diametralnych zmian. A wszystko zaczęło się od sabatu czarownic, na który udała się nasza bohaterka. Patrycja bowiem święcie wierzyła w magię i czary. A ponieważ jej ukochany wciąż się nie zjawiał, postanowiła w ten sposób sobie pomóc. Na spotkaniu z czarownicami ukazała jej się wizja, w której pod małą drewnianą chatkę przybędzie jej Amre na białym rumaku i porwie ją w ramiona. Nie postało zatem nic innego, jak odnaleźć ów chatkę i czekać na spełnienie przepowiedni. 

I tak zaczyna się przygoda Patrycji w Poczekajce. Bo właśnie tam Pati dostrzegła budynek z jej wizji. Nie czekając zatem długo rzuciła pracę w Warszawie zatrudniając się jednocześnie w pobliskim ZOO i wyprowadziła się do Poczekajki stając się jednocześnie punktem zainteresowania wszystkich okolicznych mieszkańców. Nie wszyscy przywitali ją tutaj z otwartymi ramionami, niektórzy patrzyli na nią "bykiem". Ale naszej wesołej bohaterce to nie przeszkadzało. Najważniejszy był Amre i przepowiednia. Zresztą nie tylko poczekajkanie patrzyli na nowo przybyłą krzywym okiem. Jej wyprowadzka nie spodobała się również mecenas Marynowskiej oraz Arturowi, który liczył na romans z córką swojej przełożonej. I tak mamusia Patrycji wraz z niedoszłym kochankiem dziewczyny postanowili uknuć pewną intrygę, by sprowadzić zbiega z powrotem do Warszawy. A gdy dodamy do tego wszystkiego jeszcze dziadka co rzuca uroki i mnóstwo niesamowitych przygód w ZOO, to możecie być pewni, ze nuda nam w tej książce nie grozi. Co więcej, nie zabraknie także sporej dawki dobrego humoru i niecodziennych wydarzeń :)

"Poczekajka" to powieść , która ma w sobie wszystko to czego oczekiwałam. Wciągającą treść, ciekawe postacie, odrobinę romantyzmu i dużą dawkę dobrego humoru. Naprawdę ubawiłam się przy tej książce niesamowicie i jak zwykle żałuję, że skończyła się tak szybko. Najbardziej podobała mi się główna bohaterka. Bardzo szczera i wesoła dziewczyna. Jej doświadczenia w nowej pracy, w nowym otoczeniu. Błyskotliwe porównania i zaskakujące riposty. No po protu uśmiech nie schodził mi z twarzy! Jej po prostu nie da się nie lubić. Patrycja stale pakuje się w jakieś kłopoty, zresztą ona nawet nie musi ich szukać, bo one same ją znajdują. Jest to także dziewczyna, która potrafi odnaleźć się w każdej sytuacji. Jest bardzo ufna, czasem wręcz ciut naiwna. Ale to właśnie jej zalety. To dziewczyna, którą pokocha każdy kto ją pozna :) Jednak nie możemy zapomnieć również o innych bohaterach tej książki. O księdzu Plamie, który kradnie zioła, o Janku i jego zakładzie "o całusa", lub chociażby o dziadku i jego urokach. Każda z postaci w tej powieści jest zupełnie inna i bardzo ciekawa. I nie ważne, czy gra ona tu ważną rolę, czy stanowi jedynie tło do jakiś wydarzeń. Te osoby są tak wyraziste, że zapamiętujemy je w mgnieniu oka. 

Ta powieść napisana jest prostym, potocznym językiem. Czyta się ją naprawdę w zastraszającym tempie i nie sposób się od niej oderwać. Podoba mi się jej często zaskakująca, ale również niezwykle zabawna fabuła. Nie zabraknie w niej nagłych zwrotów akcji, tajemnicy, odrobiny grozy, romansu oraz zaskakującego zakończenia. Książka ta nie nudzi, nie wywołuje gęsiej skórki na rękach ani nie wyciska łez z oczu (no chyba że ze śmiechu). To po prostu wesoła i bardzie ciekawa powieść, którą przeczytałam z wielkim zainteresowaniem. A po jej skończeniu z całą pewnością dołączyłam do szerokiego grona wielkich fanów twórczości Katarzyny Michalak. "Poczekajka" to świetna książka. Cieszę się, że miałam okazję ja przeczytać, czego i Wam z całego serca życzę! 


22 sierpnia 2014

SZKOŁA NA KOŃCU ŚWIATA. Łyżwiarze z Saint-Arsene


Czytamy - bez mamy (2 etap czytania)

DIDIER DUFRESNE, CAROLINE PIOCHON

wydawnictwo: Debit
ilość stron: 64
format: 14x20,5 cm
rok wydania: 2014
cena:  11,90 zł

Drugi etap serii "Czytamy bez mamy" wydawnictwa Debit również doczekał się kontynuacji. Poprzednio mieliśmy okazję poznać pewną dziewczynkę, która w dość nietypowy sposób postanowiła poprawić swoja pozycję w szkole. Tym razem będzie to nieco inna historia, choć ciut podobna. Tutaj także będzie o szkole, uczniach i ocenach. Ale to chyba jedyna podobieństwo, do poprzedniej książeczki. Choć nie, jest coś jeszcze. W każdej z nich toczy się śledztwo. Jesteście ciekawi, jakie tym razem? Już Wam opowiadam.

W tej lekturze poznamy dwójkę przyjaciół - Marianne i Feliksa. Dzieci uczęszczają do szkoły sportowej dla uzdolnionych uczniów. Marianna trenuje łyżwiarstwo figurowe. Natomiast Feliks jest urodzonym hokeistą. Chłopiec jest kapitanem drużyny i chlubą szkoły. Jest tylko jeden problem. Język Francuski. Feliks ma z tego przedmiotu okropne oceny. Nie radzi sobie zupełnie, bo jego myśli przez cały czas zaprząta sport. W końcu dochodzi do tego, że dyrektor szkoły postawił chłopcu ultimatum. Albo poprawi oceny z języka, albo przestani uczęszczać na treningi. Zatem ostatnia nadzieję chłopca jest wypracowanie, które na szczęście nasz bohater przygotował na czas.

Jednym słowem wszystko jest w porządku. Tak przynajmniej myśleli przyjaciele. A jak było w rzeczywistości? No cóż. Gdy Marianna i Feliks siedzieli sobie spokojnie na przerwie obiadowej wierząc, że to co najgorsze już za nimi zobaczyli bardzo zdenerwowaną nauczycielkę biegnąca w ich kierunku. Okazało się, że na stosie z wypracowaniami nie było pracy Feliksa, tylko czysta karta podpisana jego imieniem i nazwiskiem! I tak chłopiec został ukarany. Choć nie zrobił nic złego. Jednak gdzie zniknęło jego wypracowanie? I skąd wzięła się czysta kartka u Pani od francuskiego? To zadanie dla małej Pani detektyw :)

Powiem wprost. Uważam, ze te książeczki to wspaniały pomysł. Dzieciaki uwielbiają zagadki, tajemnice. Lubia gdy coś się dzieje. Gdy zakończenie danej historii nie jest takie oczywiste. I to własnie znajdą w tej lekturze. Przygoda Marianny i Feliksa wcale nie jest taka prosta, a rozwiązanie zagadki jest dość zaskakujące. Sama czytałam tą książkę z zainteresowaniem. Byłam bardzo ciekawa kto stoi za tajemniczy,m zniknięciem wypracowania chłopca. Ba, nawet obstawiała pewne rozwiązanie, ale nie trafiłam. Zatem książka naprawdę mnie zaskoczyła :)

Co więcej, bohaterami tej książki są rówieśnicy jej potencjalnych czytelników. A wydarzenia opisane w niej mogłyby się przydarzyć każdemu z nich. Zatem nasze dzieciaki czytając tę lekturę mogą utożsamiać się z jej głównymi bohaterami przez co z cała pewnością chętniej po nią sięgnie i z przyjemnością przeczyta całą. Jestem pewna, ze moja Alicja będzie taką tematyką zachwycona i już wkrótce sama po nią sięgnie. 

Seria "Czytamy bez mamy" to fajny pomysł. Chciałabym, żeby więcej takich książek powstawało, bo dzięki nim kolejne pokolenie nie wyrośnie na komputerowych maniaków. Bardzo chciałabym, żeby moje dziecko pokochało książki. Na razie wszystko idzie po mojej myśli. Oby tak zostało :)