JEFF ZENTNER
wydawnictwo: Jaguar
ilość stron: 360
format: 13,5x20 cm
rok wydania: 2017
dostępna: TUTAJ
Powiem Wam, że czytałam tę książkę sporo czasu, chociaż to nie dlatego, że była jakaś nudna. Może nie była też specjalnie porywająca, ale to książka obyczajowa. Powoli, bez pośpiechu opowiadała historię głównych bohaterów. Jednak ja raczej średnio przepadam za książkami obyczajowymi. Jestem typową fanką romansów czyli wielkie porywy serca, miłość na zabój, jakieś intrygi, nieporozumienia, zerwania i wspaniałe powroty. To moje książkowe klimaty. Lubię też od czasu do czasu poczytać jakiś kryminał, albo nawet i horror, ale za książki obyczajowe łapię raczej rzadko. Dlaczego? Sama nie wiem, naprawdę nie ma chyba jakiegoś konkretnego powodu, tym bardziej, że jak już się wczytam i mnie wciągnie to jestem ogromnie ciekawa co będzie dalej. Sami na pewno wiecie jak to jest ;) W tym przypadku było tak samo. Jakąś 1/3 tej książki trochę męczyłam, nie bardzo miałam czas, podczytywałam dosłownie po kilka stron, ale później kiedy poznałam już lepiej bohaterów i ich historię bardziej mnie to wszystko wciągnęło i czytanie poszło już o wiele sprawniej, szybciej i z większym zainteresowaniem.
Nie jest to wesoła historia, powiedziałabym nawet, że daleko jej do wesołej. Jest ona bowiem przepełniona smutkiem, tęsknotą, poczuciem winy i wieloma innymi przygnębiającymi uczuciami. Pewnie, że jest też kilka lepszych momentów, ale ogólny klimat książki jest raczej dosyć ponury. Zresztą zaraz Wam co nieco powiem. Mamy tutaj trzech głównych bohaterów. Dill, Lydia i Travis. To trójka przyjaciół mieszkających w malutkiej mieścince. Każde z nich jest typowym odludkiem, raczej nie bardzo lubianym przez innych, samotnicy, outsiderzy, nerdy czy jakoś tak. Gdyby nie mieli siebie nawzajem byliby zupełnie sami i chociaż każde z nich jest kompletnie inne, ma inne życie, inne plany na przyszłość, inne przekonania i marzenia to jednak coś ich ze sobą połączyło.
Dill jest spokojny, zamknięty w sobie, nosi w sobie ogromne pokłady ciemności. Jego ojciec siedzi w więzieniu za nakłanianie ludzi z kościoła do dziwnych praktyk jakimi było chwytanie jadowitych węży, ale to nie wszystko, znaleziono u niego także pornografię dziecięcą. To wszystko ciągnie się za Dillem, ludzie obwiniają go za grzechy ojca, nawet matka ma do niego pretensje. Są bardzo biedni więc Dill musi pracować, aby pomóc schorowanej mamie. Jego życie jest do kitu, nie ma zupełnie żadnych perspektyw na przyszłość, jego jedyną pociechą jest muzyka, którą tworzy i Lydia, jednak ona niebawem wyjeżdża na studia... Lydia różni się od dziewczyn w swoim wieku. Jest dosyć specyficzna, ma swój niepowtarzalny styl, ma cięty język, zdecydowanie nie potrafiłaby się dogadać z dziewczynami ze szkoły, zresztą jej wcale na tym nie zależy. Prowadzi modowego bloga, który jest bardzo sławny, znany w całej Ameryce. Wybiera się na studia na jedną z najlepszych uczelni. Jej przyszłość rysuje się naprawdę wspaniale. Największym jej zmartwieniem jest to, że będzie musiała zostawić swoich przyjaciół... Travis to wielkolud choć tak naprawdę ma złote serducho. Jest cichy i spokojny, jego całym światem są powieści fantasy. Poza Dillem i Lydią najczęściej rozmawia na czatach z innymi fanami fantasy, magii i tego typu rzeczy. W domu także nie ma zbyt wesoło. Ojciec alkoholik, który wiecznie znęca się nad nim psychicznie i fizycznie oraz zastraszona matka. Jego życie to szkoła, praca i literacki świat magii...
To właśnie o nich jest ta książka. Powoli i bez pośpiechu czytamy o ich życiu, o problemach, o marzeniach, o przeszłości i planach na przyszłość czy też o braku jakichkolwiek planów. Jesteśmy świadkami tego jak młody, zaledwie nastoletni człowiek może zostać zrujnowany przez własną rodzinę, przez swoich najbliższych. Jesteśmy świadkami tego jak przyjaźń może uratować kogoś przed śmiercią i wyciągnąć z najczarniejszej życiowej dziury. Jesteśmy świadkami tego jak tworzy się piękne uczucie i jak wiele potrafi ono zdziałać dobrego. Jesteśmy także świadkami wielkiej i jednocześnie niepotrzebnej straty, strasznej rozpaczy, ogromnej tęsknoty...
Książka ta jest zdecydowanie przygnębiająca, ale jednocześnie dająca nadzieję, jest smutna i wesoła. Zdecydowanie po pewnym czasie wciąga, u mnie tak własnie było. Kiedy nieco więcej dowiedziałam się na temat głównych bohaterów zaczęłam być ciekawa jak potoczą się ich losy. Czy Dill się podda? Czy Lydia spełni swoje marzenie? Czy Travis postawi się okropnemu ojcu? Wszystko powoli się wyjaśnia, życie tych dzieciaków toczy się dalej i chociaż nie ma tutaj porywających akcji, pełnych napięcia i oczekiwania momentów to jednak nie jest wcale tak nudno jak obawiałam się, że może być. Także po raz kolejny dostałam lekcje, że książka, która na pierwszy rzut oka wcale mnie nie zainteresowała i co normalnie pewnie ominęłabym ją bez zwrócenia na nią większej uwagi, po przeczytaniu okazała ciekawą i refleksyjną lekturą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz