9 stycznia 2017

Dziennik grzesznika. Nastolatki na tropie wojennych tajemnic


ARKADIUSZ NIEMIRSKI

wydawnictwo: Skrzat
ilość stron: 408
format: 16x24,5 cm
rok wydania: 2016
dostępna: TUTAJ

To była naprawdę bardzo trudna lektura. Już po przeczytaniu notki wydawniczej na ostatniej stronie okładki miałam wątpliwości czy jest to opowiadanie dla mnie. Kryminały młodzieżowe bardzo lubię. Często po nie sięgam i jak dotąd chyba nigdy jakoś specjalnie się nie zawiodłam. Ale nigdy żaden z nich nie był połączony z wydarzeniami historycznymi czasów II wojny światowej. Nie było w nich nic na temat Niemców, ludobójstwa i obozów koncentracyjnych. A czytanie o tych strasznych czasach raczej nie należy do moich ulubionych zajęć.  Mimo to, zdecydowałam się sięgnąć po tę lekturę. Byłam ciekawa co w niej znajdę. A poza tym bardzo lubię twórczość Arkadiusza Niemirskiego. Pamiętacie "Pojedynek detektywów" oraz "Testament bibliofila"? Polecałam Wam te dwie książki jakiś rok temu. Ich autorem jest dokładnie ten sam pisarz. Bardzo mi się podobały, więc wierzyłam, że teraz będzie podobnie. I tak "Dziennik grzesznika" trafił w moje ręce. 

Tym razem poznamy kilkoro nastolatków, którzy lato postanowili spędzić na morzu. Tak się składa, że pewien żeglarz co roku organizuje dla dzieciaków wyprawy po Morzu Bałtyckim. Jego jacht Arka Noego jest niewielki, mieści zaledwie sześcioosobową załogę. Ale jak na wakacje pod żaglami wystarcza. I właśnie z tego typu atrakcji skorzystali nasi młodzi bohaterowie. Kasia, Patryk i Konrad właśnie korzystali z chwilowej laby i poszli coś zjeść w jednej z gdańskich restauracji. Agnieszka, czwarta z ekipy skręciła nogę, zatem ich opiekun - sternik Jurek zabrał ją do szpitala. Pozostała załoga miała czas dla siebie, a ponieważ mieli już dość jogurtów serwowanych im w czasie rejsu na jachcie, skorzystali z okazji i poszli na normalny ciepły posiłek. Nie przypuszczali jednak, że ta z pozoru niewinna wycieczka zmieni się w niezwykle ekscytującą i jednocześnie niebezpieczną przygodę. Ciekawe, czy gdyby wiedzieli co wydarzy się dalej zdecydowaliby się na ten mały wypad...

Cała trójka siedziała właśnie przy stoliku i rozprawiała na temat tajemniczego zatonięcia okrętu Gustloffa z czasów II wojny światowej, gdy nagle w restauracji zawrzało. Jakieś niemieckie małżeństwo zaczęło bardzo głośno się sprzeczać, zwracając na siebie uwagę wszystkich klientów. Trwało to chwilkę, gdy nagle pewien staruszek siedzący dotąd przy jednym ze stolików postanowił dołączyć do awantury. Zrobiło się małe zamieszanie. I właśnie tą sytuację postanowiła wykorzystać pewna blondynka. Zauważyła, że starszy człowiek idąc do awanturującej się pary zostawił na stoliku dziennik. Postanowiła zatem go ukraść. Całą sytuację widzieli młodzi żeglarze. Gdy tylko kobieta chwyciła dziennik staruszka, młodzież pognała za nią. Okazało się jednak, że kradzież ta nie była przypadkową sytuacją, lecz zaplanowaną operacją, a dzieciaki znalazły się w samym środku niebezpiecznej akcji. I tak młodzi żeglarze weszli w posiadanie dziennika byłego esesmana ze Stutthofu. Nie byli złodziejami. Ale chcąc zapobiec tamtej kradzieży po prostu przechwycili ten przedmiot. Planowali jednak oddać zapiski właścicielowi. Jednak ciekawość co znajduje się wewnątrz zwyciężyła i młodzi ludzie zaczęli tłumaczyć niemiecki pamiętnik. Dowiedzieli się z niego wielu strasznych rzeczy i przy okazji wmieszali w bardzo niebezpieczną akcję. Ale szczegółów już Wam nie zdradzę. O tym dowiecie się czytając tą książkę.

Tak jak wspomniałam na początku tej recenzji - Dziennik grzesznika okazał się dla mnie trudną lekturą. Przede wszystkim nie lubię czytać o ludobójstwie oraz metodach zabijania ludzi stosowanych w czasie II wojny światowej. Zdaję sobie sprawę z tego jak straszne były te czasy i jak wiele musieli wycierpieć więźniowie niemieckich obozów koncentracyjnych. Na samą myśl o tym co się wtedy działo, jak straszne rzeczy spotykały niewinne istoty przyprawiają mnie o mdłości. Wiem, że to nasza historia. Że naszym obowiązkiem jest wiedzieć i mieć świadomość tego co się działo. Ale wierzcie mi, że wiedza, którą swego czasu zdobyłam w zupełności mi wystarcza. Nie mam ochoty wracać do tego wszystkiego i na nowo przeżywać tych strasznych wydarzeń. Tymczasem sięgając do tej książki nie miałam wyjścia. Autor opisuje tu bowiem wiele takich okropieństw. Wspomina metody zabijania na masową skalę. Opisuje bez owijania w bawełnę straszne rzeczy, które miały miejsce w obozach koncentracyjnych i nie tylko. Nie podobało mi się to. Wiem, że te szczegóły miały znaczenie patrząc na całość tej lektury, ale dla mnie były okropne i nie jestem zadowolona, że musiałam do tego wracać. Co więcej, autor nawiązuje w tej lekturze do bardzo wielu wydarzeń z czasów wojny. Opisuje nam bardzo dokładnie wiele wydarzeń, które miały wtedy miejsce, a jego wypowiedzi okraszane są licznymi przypisami i wyjaśnieniami. Jeśli mam być szczera, to kolejny minus tej lektury. Męczyło mnie to wszystko. Uważam, że zbyt wiele opisów i szczegółów zostało tu zawartych. Wiem, że ich umieszczenie także ma swój cel, ale to nie zmienia faktu, że liczyłam na coś ciekawszego. Arkadiusz Niemirski ma skłonności do ujmowania w swoich książkach wielu ważnych elementów historycznych. Pamiętam, że czytając jego poprzednie książki również zwracałam Wam na to uwagę. Tam były to opisy historii niektórych miejsc, dokładne opisy wielu pomieszczeń i zabytków. Tutaj mamy spory kawałek historii naszego kraju. Wiele szczegółów z czasów wojny i nie tylko. I choć dla osoby, którą taka tematyka naprawdę interesuje jest to z pewnością nie lada kąsek - dla mnie to było po prostu nudne. Wolałabym poczytać o trwającej akcji. O tym co teraz planują zrobić bohaterowie. Chciałabym żeby stale coś się działo itp. Tymczasem te wszystkie opisy według mnie spowalniały tą akcję. Sprawiły, że z niechęcią sięgałam ponownie po tę lekturę i nie miałam ochoty do niej wracać. Nie wiem, czy bez tego wszystkiego książka nadal miałaby sens. Czy przypadkiem te moje narzekania nie są bezpodstawne, bo bez tych fragmentów to nie byłoby już to samo. Ale chciałabym jedynie zwrócić Wam na to uwagę. Bo mnie to akurat jakoś specjalnie nie porwało.

Ale trzeba przyznać, że trzeba mieć ogromną wyobraźnię by stworzyć te wszystkie postacie i napisać tak pogmatwaną i niezwykle ciekawą historię. Nasi młodzi bohaterowie bowiem uczestniczą tutaj w bardzo zawiłej historii. Mają za zadanie rozwikłać tajemnice byłego lekarza więziennego ze Stutthofu. Dowiedzieć się, co tego staruszka skłoniło, by ponownie wrócić do Polski oraz dlaczego wszyscy dookoła tak bardzo pragną posiadać stary dziennik niemieckiego lekarza. A odnalezienie odpowiedzi na te wszystkie pytania wcale nie jest łatwe. Szczególnie, gdy po piętach naszej młodzieży depczą niebezpieczni bandyci. Niektóre sytuacje mrożą nam krew w żyłach. Nawet (nie spodziewałam się tego zupełnie) dochodzi do morderstwa! I nie mówię teraz o wspomnieniach esesmana z  czasów wojny, choć oczywiście tam także było sporo na temat śmierci, ale o wydarzeniach bieżących. Straszne prawda? Nadal macie ochotę chwycić po tę lekturę?

Powiem Wam szczerze, że trudno jest mi ocenić tę lekturę. Z jednej strony jest genialna. Na pewno lepiej nie umiałabym opisać takiej akcji. Podobali mi się bohaterowie oraz zawiłą akcja. Podobał mi się fakt, że w książce znajdziemy bardzo wiele wątków z pozoru mało istotnych, które w pewnym momencie fajnie nam się zazębiają i tworzą obraz dawnych i współczesnych czasów. Podoba mi się dreszczyk emocji, który często czułam na plecach podczas czytania. Tak w sumie to całkiem sporo rzeczy mi się w tej książce podobało, więc spokojnie mogłabym uznać, że po tę lekturę warto sięgnąć. Jest tylko jedno małe ale. Mimo tych wszystkich zalet czytałam ją z ogromnym oporem. Nie miałam ochoty chwytać po tę książkę. Nie sięgałam po nią w każdej wolnej chwili, a nawet powiedziałabym, że szukałam sobie pretekstów by odwlec ten moment. Dlaczego? No właśnie przez te wszystkie szczegółowe opisy, przez ogromną dawkę wiedzy historycznej, mnóstwo przypisów itp. Przez opis tych wszystkich okropieństw sprzed kilkudziesięciu lat... Nie podobało mi się to. Domyślam się, że bez tego książka nie byłaby taka sama. Ale czytanie tego nie sprawiało mi przyjemności. No i teraz nie wiem. Fajna ta książka? Czy nie specjalnie? Warto po nią chwycić, czy jednak lepiej byłoby nie zaczynać? Jeśli o mnie chodzi - nie żałuję, że poznałam tą historię. Nie wiem, czy zdecydowałabym się po nią sięgnąć wiedząc o niej to co wiem teraz, ale na pewno nie żałuję, że ją przeczytałam. Przygoda nastolatków jest naprawdę niesamowicie wciągająca i zaskakująca. To nie jest jakaś tam zwykłą opowiastka o odkrywaniu kart przeszłości. To fajny, trzymający w napięciu kryminał. I mimo tych kilku szczegółów, które mi nie do końca przypadły do gustu - naprawdę mi się podobał. Jak to będzie z Wami? No cóż. Chyba najlepiej zrobicie, jak sami sprawdzicie.  Polecam.

1 komentarz:

  1. Myślę, że muszę taką pozycję przeczytać. Tak wewnętrznie coś mi podpowiada.

    OdpowiedzUsuń