30 sierpnia 2015

Mój pierwszy atlas świata


ANNA WIŚNIEWSKA, JOANNA MYJAK

wydawnictwo: Olesiejuk
ilość stron: 24
format: 24x30,5 cm
rok wydania: 2015
cena: 24,99 zł

Ostatnio tak dokładnie opisałam Wam książkę pod tytułem "Mój pierwszy atlas Polski", że teraz sama nie wiem co mogłabym napisać na temat tej oto książki. W sumie to dokładnie ta sama seria, te same autorki i podobna bardzo tematyka. Więc pewnie domyślacie się, że książeczki te są wręcz identyczne. Różnią się jedynie treścią. Ale powiem Wam szczerze, że lektury te tak bardzo nam się spodobały, że postanowiłam wspomnieć o nich raz jeszcze. Może Wam także się spodobają?

Podobnie jak poprzednio, ta książka również posiada sztywne grube tekturowe strony. Oczywiście są one takie śliskie i przyjemne w dotyku, bo wyglądają jakby były pokryte laminatem. Tak więc wszystko wygląda jeszcze ładniej. Poza tym, gabaryt tej lektury jest dość spory. Gdyby nie wycięty w łuk prawy brzeg, książka ta byłaby formatu A4. Teraz wybrzuszenie to sprawia, że jest ona ciut szersza. Na szczęście mimo sporej wielkość książka ta nie jest ciężka i trudna do przenoszenia. Moja dwulatka jakoś sobie radzi i nie widziałam by sprawiało jej to jakąś szczególną trudność. 

A co z treścią? No cóż. W tym przypadku dzięki zabawnym ilustracjom poznamy cały otaczający nas świat! Na pierwszych dwóch stronach autorki umieściły wszystkie kontynenty. Każdy z nich ma inny kolor, by maluszki bez kłopotu je rozróżniły, a dookoła mapki są one jeszcze dodatkowo rozrysowane na globusie i podpisane. I w zasadzie to by było tyle jak na początek. Dokładne omówienie tych wszystkich miejsc znajdziemy na kolejnych stronach książki. Tak więc, zaczynamy zwiedzanie świata!

Na początek Europa wraz ze wszystkimi państwami do niej należącymi. Autorki umieściły na mapie najbardziej znane zabytki największych z nich oraz tradycyjne stroje. Po prawej stronie nie zabraknie także krótkiego opisu wszystkich tych miejsc. Przeczytanie każdego opisu zajmie nam zaledwie kilka sekund, więc nie musimy się obawiać, ze nasz brzdąc zacznie ziewać i szybko porzuci lekturę. Zresztą są to tak podstawowe informacje, że spokojnie możemy naszemu dziecku wszystko opowiedzieć samemu. Tekst zawarty w książce to tylko drobna pomoc ;)

Podobnie jak to było w atlasie Polski, tutaj także tuż po omówieniu danego kontynentu znajdziemy dokładnie ten sam rejon z informacja o tym, jakie zwierzęta i rośliny możemy na nim odnaleźć. Jeśli chodzi o tą tematykę, to wydaje mi się, że atlas świata jest ciekawszy do tego poprzedniego. Bo w Polsce większość zwierząt jest podobnych, wiele z nich występuje w zasadzie w każdym rejonie (jak na przykład krowy czy bociany). Tutaj nasze maluchy mają znacznie większe urozmaicenie. Po Europie biegają dziki i niedźwiedzie brunatne, w Afryce spacerują słonie, żyrafy i wielbłądy, w Azji spotkamy misia Pandę tygrysa, Ameryka to nic innego jak piękne kolorowe papugi, tukany i kolibry, w Australi skaczą kangury i drepczą dziobaki, a na biegunach są fotki niedźwiedzie polarne i pingwinki. To oczywiście znów tylko przykładowe zwierzątka, bo jak wiecie wszędzie jest ich znacznie więcej. Ale chciałam Wam pokazać tą różnorodność, która z miejsca zachwyciła moja mała Natalkę. Nic więc dziwnego, że jeśli chodzi o zwierzątka - ta część spodobała jej sie dużo bardziej. 

Nie będę się już dłużej rozpisywać na temat tych książek. Uważam, ze mój opis każdej z nich wystarczy, by zachęcić Was do lektury. Bowiem oba te atlasy są naprawdę rewelacyjne. Autorki pokazały naszym maluszkom za pomocą różnorodnych i bardzo wesołych ilustracji najważniejsze cechy poszczególnych regionów. A dzieciaczki oglądając te atlasy szybko utrwalą sobie te wszystkie informacje. Wystarczy kilka dni i maluch doskonale wie, że słonie spotkamy w Afryce, a wieża Eiffla to najbardziej znana budowla we Francji. W Ameryce mieszkają Indianie i Meksykanie z zabawnymi wielkimi i kolorowymi kapeluszami, a pingwinki uwielbiają kraje, gdzie przez okrągły rok jest śnieg. Wiem, że żadne dziecko czytając te książeczki nie stanie się od razu geniuszem geograficznym. Ale tu przecież nie o to chodzi. Najważniejsza tu jest zabawa. A gdy przy okazji maluch dowie się czegoś ciekawego, to przecież nic złego, prawda?

U nas te dwa atlasy bardzo spodobały się całej rodzince. Na razie nawet nie próbuje znaleźć dla nich miejsca na półce moich dziewczyn, bo i tak wciąż są oglądane. Gdy mini już pierwszy szał, znajdę dla nich odpowiednią półeczkę. Ale coś mi się zdaje, że będą one je często opuszczać ;) Polecam!


1 komentarz:

  1. Myślałam o tych atlasach, jak polecacie to chyba kupimy:) w każdym domu powinien być atlas

    OdpowiedzUsuń