PRACA ZBIOROWA
wydawnictwo: Olesiejuk
ilość stron: 18
format: 19,5x19,5 cm
rok wydania: 2015
cena: 14,99 zł
Jakoś tak dawno nie pokazywałyśmy Wam tu niczego takiego typowego dla maluszków. A przynajmniej nie pamiętam, by coś takiego było. Dlatego też dziś mała odmiana. Zamiast poradników, powieści dla dorosłych i książek dla dzieci i młodzieży - sztywnostronnicowa lektura dla kilkulatków! I to w dodatku edukacyjna! Bardzo lubię właśnie takie. Zresztą nie raz już Wam o tym pisałam, ze dla mnie taka nauka przez zabawę to najlepszy pomysł. Bardzo często stosowałam tą "technikę" u moich córek i widzę, ze świetnie się sprawdza, dlatego też takie książeczki sa u nas wyjątkowo mile widziane :)
Ale ponieważ jest to książka skierowana do naszych najmłodszych czytelników, nie znajdziecie w niej żadnych ważnych i niezwykle interesujących informacji. Nie jest to bowiem żadna encyklopedia wiedzy o wsi, ani o zwierzętach hodowlanych. Ta nieduża lektura to taka mini nauka liczenia od 1 do 5! Dziwne? Wcale nie. Przede wszystkim każde dziecko uwielbia się uczyć, a już w szczególności z tak kolorowych i wesołych książek. A po drugie, każdy, nawet najmniejszy maluch uwielbia chwalić się wiedzą, którą już zdobył. Więc nawet gdy nasze dziecko będzie już umiało liczyć do pięciu, to wcale nie oznacza, że książeczka ta pójdzie w odstawkę. Sądzę nawet, ze to mało prawdopodobne :)
Ta książeczka jest przede wszystkim bardzo ciekawa. Każde kolejne dwie strony dotyczą innej cyferki. Zaraz po jej otwarciu zobaczymy po lewej stronie dużą cyfrę oraz tyle elementów przykładowych ile wskazuje dana cyfra. Jest tu także mała gąsienica, której przybywa kółeczek w tułowiu z każdą następną stroną, tak że podczas rozpoczęcia książeczki ma ona tylko jedną część, a na koniec jest ich już pięć. Natomiast prawa strona jest rozkładana. Na wierzchu zobaczymy jakieś fajne zwierzątko, które zachęca maluszka do zabawy, a po rozłożeniu jej ukaże nam się duża, bardzo kolorowa ilustracja. Większość z elementów na niej zawartych występuje w takich ilościach jak cyferka, której właśnie się uczymy, tak by nasze dziecko mogło bawić się w liczenie. Dla ułatwienia na brzegu strony w czterech kwadracikach są pokazane obrazki przedmiotów, które powinniśmy w danym momencie policzyć :)
Tak w zasadzie wygląda cała książka, czyli w dokładnie taki sam sposób przedstawiona jest każda z cyferek. Tylko przy piątce nie znajdziemy rozkładanej kartki, więc obrazek do liczenia elementów jest znacznie mniejszy niż poprzednio. Natomiast przy jedynce znajdziemy jeszcze jedną niespodziankę. Jest nią małe obracane kółeczko, dzięki któremu nasze dziecko ma za zadanie rozwiązać mini zagadkę. Na tej stronie jest bowiem wycięte mały otworek, a obok polecenie do wykonania. Nie będę Wam zdradzać dokładnie co trzeba zrobić, ale powiem Wam tylko, że to zadanie nie jest bardzo trudne i każdy brzdąc powinien sobie z nim poradzić :) Co więcej, to obracane kółeczko służy również dokładnie do tego samego celu jeszcze zanim otworzymy książeczkę. Bo na stronie tytułowej także znajdziecie taką mini zagadkę! Całkiem sporo atrakcji jak na jedną taką niepozorną książeczkę prawda??
Jak już wspomniałam wcześniej jest to książka sztywnostronnicowa. Ale nie do końca tak jest. Takiego typu lektury kojarzą nam się z tekturowymi, grubymi kartkami, a tu ich nie ma. Fakt, są one sztywniejsze niż zazwyczaj, ale nie są twarde i grube. Wszystkie strony, wraz z tym rozkładanym elementem są bowiem zalaminowane i tak wykonane, że raczej nie straszne im żadne harce naszych maluchów. Mimo wszystko powinny to wytrzymać. Kartki są dość elastyczne, ale również odporne na zarysowania czy przedarcia. Jak na razie u nas zdają egzamin. Natalka bardzo stara się je zniszczyć i nic jej z tego nie wychodzi ;)
Szalenie podoba mi się także szata graficzna tej publikacji. Obrazki zawarte wewnątrz są bardzo kolorowe i takie... milusie. Wszystkie postacie są tak sympatyczne, że zacałowałabym je na śmierć, a moje dziecko za każdym razem, gdy znajdzie w książeczce jakiegoś zwierzaczka (a jest ich nie mało) w kółko powtarza "kocham"! Uwielbiam takie lektury. Dzieciaki chętniej do nich zaglądają i za każdym razem gdy po nie sięgamy naszym brzdącom buzia cieszy się od ucha do ucha. A przecież ta właśnie powinno być prawda?
U nas ta lektura spotkała się z bardzo ciepłym przyjęciem. A moja dwulatka z liczenia: "dwa, tsi, dwa" przeskoczyła na "dwa, tsi, pięć". Są postępy? Są! Jeszcze trochę i będzie śmigać na palcach jak się patrzy! Polecam!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz