17 stycznia 2018

We dwoje


NICHOLAS SPARKS

wydawnictwo: Albatros
ilość stron: 544
format: 14x20,5 cm
rok wydania: 2017
dostępna: TUTAJ

Nicholas Sparks to jeden z moich ulubionych autorów. Chyba mogę pokusić się o stwierdzenie, że jest on nawet w ścisłej czołówce moich ulubionych autorów :) Od momentu kiedy zobaczyłam na stronie wydawnictwa Albatros jego nową książkę nie opuszczała mnie myśl, że koniecznie muszę ją przeczytać. Troszkę mi się zeszło, ale w końcu z ogromną przyjemnością i jeszcze większą ciekawością chwyciłam po tą powieść i co było dalej? Przyznam się Wam, że dosyć długo zeszło mi się z czytaniem tej książki. Po części dlatego, że czas mimo wszystko mam ograniczony, po części dlatego, że książka ta jest jednak dosyć gruba, a po części dlatego, że na początku nie mogłam się w nią wciągnąć... Ale o tym za chwilę, najpierw słów kilka o treści :)

Russel to wspaniały mąż i ojciec, który ma dobrze płatną pracę, którą uwielbia, który ma wspaniały, duży dom, który ma kochającą rodzinę, który sądzi, że ma wszystko co jest mu do szczęścia potrzebne. Jednak na tym idealnym obrazku jest sporo rys, które z czasem zaczynają być coraz bardziej widoczne. W pracy zaczynają dziać się złe rzeczy, szef jest okropny, a współpracownik postanowił wygryźć go z firmy. W domu spędza mało czasu, coraz gorzej dogaduje się z żona, uświadamia sobie, że omija go tak wiele z życia jego córeczki London. Aż w końcu jego życie wywraca się do góry nogami! Traci pracę, a jego żona wcale nie ma zamiaru rezygnować z poziomu życia do którego jest przyzwyczajona. Kiedy on próbuje ratować sytuacje zakładając własną firmę i pozyskując pierwszych klientów, ona idzie do pracy wpędzając go w poczucie, że jest nieudacznikiem i nie potrafi zarobić na rodzinę. Aż w końcu przychodzi taki moment kiedy jego życie po raz kolejny staje na głowie, Vivian - jego żona - zostawia go dla milionera. Russel zostaje sam z córką, musi zająć się firmą, domem, dzieckiem i na dodatek walczyć z żoną o córkę i pieniądze. Na szczęście ma wspaniałych bliskich na których może liczyć w ciężkich chwilach - mamę i tatę, starszą siostrę i jej partnerkę a także... Swoją byłą dziewczynę. Życie rzuca mu pod nogi gigantycze kłody, wielokrotnie próbuje zwalić go z nóg jednak Russel jest silniejszy niż ktokolwiek mógłby przypuszczać. W końcu zaczyna walczyć o swoje, o to co w jego życiu najważniejsze, o córkę, o miłość, o bliskich, o pracę. Krok po kroku pokonuje kolejne przeszkody. Jednak... Los po raz kolejny daje mu ogromnego kopa, którego niestety odczuje bardzo boleśnie, którego odczują wszyscy w jego najbliższym otoczeniu...

Wspominałam Wam, że nie mogłam wciągnąć się w tę książkę i tak właśnie było na początku, może nawet i w połowie tej powieści. Wkurzał mnie główny bohater i wkurzała mnie jego żona. Okazało się, że ona to wyrachowana zołza, która świetnie potrafi stosować emocjonalny szantaż, która za każdym razem kiedy otwiera usta potrafi wbić człowiekowi szpilę i która w idealny sposób wykorzystuje miłość swojego męża do zdobycia tego czego chce... A on? Według mnie to taki zupełny "pantofel". Robił wszystko co zażyczyła sobie Vivian, przymykał oko na jej wredne zachowania, na jej wahania nastrojów, nie pytał o nic, nie odzywał się kiedy miał jakieś wątpliwości, po prostu jak te piesek leżący kiedyś za szybą w samochodach kiwał tylko głową i przytakiwał wszystkiemu co robiła. A kiedy próbował mieć swoje zdanie jego żona sprowadzała go do parteru i on odpuszczał, aby tylko była ona zadowolona. Nawet po tym kiedy ona kopnęła go w tyłek, on nadal chciał dla niej jak najlepiej... No denerwowało mnie to okropnie, aż miałam ochotę nim wstrząsnąć i nakrzyczeć, żeby się ocknął, żeby się odezwał, żeby się na nią wydarł, zaprotestował i nie zgadzał na wszystko. Ale on w końcu się ocknął, a w momencie kiedy ona odeszła mi zaczęło się lepiej czytać tę książkę ;) To nie tak, że mi się ona nie podobała, podobała mi się i to bardzo, tylko to zachowanie głównego bohatera... Ach działało mi na nerwy po prostu. Ale kiedy w końcu książka ta się rozruszała to wciągnęła mnie na maksa i czytałam ją z ogromnym zainteresowaniem. Jest to bowiem powieść dająca człowiekowi do myślenia, każąca zastanowić się nad swoim życiem, nad życie swoich bliskich. Pokazuje ona jak kruche jest życie, jak niesprawiedliwe potrafi ono być, jak szybko może odebrać nam to co i kogo najbardziej kochamy. Nasz główny bohater mimo przeciwności, które  go spotykały dał sobie radę i myślę, że o to właśnie chodzi, że nie ważne jak często i jak mocno upadniemy, jesteśmy stworzeni tak, że damy radę podnieść się i stanąć na nogi. 

Powiem Wam, że chociaż na początku się wkurzałam, to jednak później potrafiłam się przy tej książce popłakać. W pewnym momencie płakałam tak, że musiałam przerwać czytanie i się uspokoić ponieważ nic nie widziałam. Także taka właśnie jest ta książka - bardzo emocjonująca, wzruszająca, momentami denerwująca, ale na pewno także inspirująca. Moja miłość do Sparksa ani trochę nie zmalała, z niecierpliwością czekam na kolejne jego książki, a tą jak najbardziej Wam polecam! 


2 komentarze:

  1. Ogólnie historia wydaje mi się dość "standardowa" taka idealna na Amerykański filmik ;-) ale że od jakiegoś czasu kuszą mnie powieści tego Autora to może i tą kiedyś przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Miło ją wspominam. Z moim czytaniem Sparksa było różnie. Najpierw się zachwycałam, później całkowicie przestałam go czytać. Najnowsze powieści uświadamiają mi, że może nas jeszcze zaskoczyć :)

    OdpowiedzUsuń