8 grudnia 2016

Listy do Penelopy


JAMES CASPER

wydawnictwo: Święty Wojciech
ilość stron: 336
format: 14x21 cm
rok wydania: 2016
dostępna: TUTAJ

Tą książkę skończyłam czytać jakieś 2-3 godziny temu. Postanowiłam od razu napisać do niej recenzję, ale niestety jak zwykle obowiązki domowe sprawiły, że ten moment musiałam nieco odwlec. Teraz jednak siedzę przed komputerem gotowa by moje myśli przelać na klawiaturę komputera i... nie wiem od czego zacząć. Jak ująć w słowa wszystko to, co siedzi w mojej głowie po przeczytaniu powieści zatytułowanej "Listy do Penelopy"?Może powinnam zacząć od tego, że na początku przeraziła mnie nieco ogromna ilość opisów, a niewielka dialogów? Albo to, że czcionka w tej książce jest tak maleńka, że na początku zmęczona po całym dniu najzwyczajniej w świecie nad nią usypiałam? A może po prostu przejdę od razu do rzeczy i opowiem Wam jaki temat poruszył autor w tej powieści? Chyba jednak tak będzie najlepiej.

Penelopa to nastolatka zupełnie inna niż większość jej rówieśniczek. Dziewczynka nigdy nie pasowała do swoich szkolnych kolegów i koleżanek. Nie interesowały ją żadne elektroniczne gadżety ani też nigdy nie należała do szkolnej elity. Nasza mała bohaterka była inna. Nieco wyobcowana, zamknięta w sobie, marzycielka. Mieszkała na odludziu z matką i ojczymem. To oni dbali o to, by ich córce nigdy niczego nie brakowało i zawsze byli dla niej bardzo dobrzy. Niestety matka Penelopy była osobą dość oziębłą. Dziewczynka odkąd sięga pamięcią miała znacznie lepszy kontakt z Martinem niż własną mamą, która od lat nie potrafi poradzić sobie z wydarzeniami sprzed kilkunastu lat. Gdy Penelopa była niemowlęciem doszło do tragedii, która na zawsze zmieniła życie jej i jej rodziny. Niestety dziewczynka nie ma pojęcia co tak naprawdę się wtedy wydarzyło. Nikt nigdy nie chciał z nią o tym rozmawiać. Przez te kilkanaście lat nikt nawet nie próbował opowiedzieć jej co się wtedy stało i dlaczego jej tata nie jest teraz obecny w jej życiu. To był temat tabu nie tylko w jej domu, ale i w całym miasteczku. Nikt nie wspominał tych czasów, nie wracał pamięcią do tamtych dni. Po części dlatego, że minęły już całe lata i nikomu nawet nie przyszło do głowy, że jest ktoś kto nie ma o niczym pojęcia. A po częśći dletego, że mama Penelopy robiła wszystko by prawda nigdy nie wyszła na jaw, a jej córka nigdy nie usłyszała co stało się z jej ojcem. Jednak ta tajemnica sprawiła, że dziewczynka jeszcze bardziej za nim tęskniła i pragnęła go zobaczyć. Wiedziała, że choć teraz jej tata spędza czas w strasznym miejscu, to tak naprawdę nie jest zły. Coś musiało pójść nie tak...

Jak zwykle muszę ugryźć się w język by nie zdradzić Wam dalszych losów Penelopy, June, Martina i pozostałych bohaterów tej powieści. Najchętniej opisałabym Wam wszystko ze szczegółami, tym bardziej, że fabuła tej książki w zasadzie nie jest jakaś strasznie skomplikowana. Ogólnie przez cały czas chodzi tylko o jedno. O to by Penelopa odzyskała ojca i dowiedziała się, czym mężczyzna zasłużył sobie na takie traktowanie. Matka dziewczynki nigdy nie chciała o nim wspominać. Ogromnie cierpiała na samą myśl o tym co zrobił jej mąż. Od momentu, kiedy wszystko wyszło na jaw urwała z nim kontakt, postarała się o unieważnienie ich małżeństwa, znalazła nowego, wspaniałego ojca dla swojej maleńkiej córeczki i kompletnie odcięła się od dawnego życia. Jednak ta książka udowadnia nam, że nie my decydujemy o naszym losie. Nie jesteśmy w stanie zapanować nad wszystkim dookoła by życie układało się wyłącznie po naszej myśli. W tym przypadku tajemnica ta ujrzała światło dzienne dzięki kilku drobnym zbiegom okoliczności. Korespondencyjny kontakt z kimś zupełnie nieznajomym odkryło rąbek tajemnicy. Przypadkowe spotkanie, niecodzienne zadanie wakacyjne i krok po kroku Penelopa dowiadywała się coraz więcej na swój temat. I choć jej mama robiła wszystko by zatrzymać ten cykl - nie była w stanie. Wszystko i tak wyszło na jaw.

Jak już wspomniałam na samym początku książka ta jest napisana bardzo drobną czcionką. Poza tym znaczna część tej historii to różne opisy. Zawsze wydawało mi się, że takie książki czyta się trudno. Że bardzo długo nam się przy nich schodzi. Tymczasem tą powieść przeczytałam naprawdę błyskawicznie. Autor nie trzyma nas tu jakoś specjalnie w napięciu, nie buduje intrygi. Ta książka nie ma nic wspólnego z kryminałami czy książkami sensacyjnymi. To po prostu pięknie napisana powieść obyczajowa, która opisuje życie takim jakim jest. Czasem niesprawiedliwym i bolesnym, czasem wzruszającym i pełnym miłości. Penelopa spotkała na swojej drodze mnóstwo ludzi o ogromnym sercu. Przyjaciół, na których zawsze mogła polegać, którzy zawsze i wszędzie wyjdą do niej z pomocą. To wspaniale, że na świecie jest tak wiele miłości i dobroci. Że są tacy, którym wciąż zależy, którzy są gotowi poświęcić coś bardzo cennego dla drugiego człowieka. Dzięki nim życie staje się łatwiejsze i zdecydowanie piękniejsze. Czytając tą książkę domyślałam się czego mogę spodziewać się dalej. Domyślałam się jak potoczą się losy Penelopy i jej taty, jak zakończy się ta historia. A mimo to nie mogłam oderwać się od tej lektury. Czytałam ją z zapartym tchem czasem uśmiechając się sama do siebie, czasem uroniwszy jakąś łzę. Ale przede wszystkim z całą pewnością się nie nudziłam. Bo ta książka to wachlarz przeróżnych emocji. Wierzcie mi, że spędziłam przy niej bardzo przyjemnie czas.

"Listy do Penelopy" to książka po której spodziewałam się czegoś zupełnie innego. Byłam przekonana, że wewnątrz znajdę niesforną nastolatkę poszukującą ojca, który pewnego dnia postanowił inaczej ułożyć sobie życie i zapomniał o córce. Myślałam, że jej korespondencyjny kolega pomoże jej odnaleźć tatę, a może nawet będzie dla niej kimś bliskim? Tymczasem tutaj wydarzenie potoczyły się zupełnie innym torem. Życie Penelopy okazało się być znacznie bardziej skomplikowane niż mogłabym przypuszczać. Na szczęście dziewczynka zawsze mogła liczyć na wsparcie dobrych ludzi, którzy pomogli jej dotrzeć do prawdy i rozwiązać dręczący ją od lat problem. Cóż więc mogłabym Wam jeszcze napisać? Mnie się ta powieść bardzo podobała. Jej tematyka oraz sposób pisania trochę odbiega od tego za co sięgam zazwyczaj i co lubię czytać najbardziej, a jednak jestem bardzo mile zaskoczona i naprawdę bardzo się cieszę, że trafiła ona w moje ręce. To przepiękna historia o miłości, cierpieniu i przebaczeniu. Polecam...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz