19 listopada 2016

Mała Misia


DOROTA SKWARK

wydawnictwo: Jedność
ilość stron: 56
format: 20x20 cm
rok wydania: 2016
dostępna: tutaj

Po wielkim sukcesie książeczki Słonik Bąbelek w naszym domu, musiałam po prostu sięgnąć po kolejne takie opowiadanie. I powiem Wam szczerze, że nie miałam trudnego wyboru, bo jak się okazuje w ofercie wydawnictwa Jedność jest ich jeszcze całkiem sporo. Jednak książka o praktycznie takiej samej szacie graficznej i dokładnie tym samym autorze jest tylko jedna. I to właśnie ona była moim numerem dwa dla Natalki. Miałam nadzieję, że okaże się takim samym hitem jak ta poprzednia. 

Tym razem jej głównym bohaterem nie jest słonik. Jest nim malutka Misia. Czyni mała niedźwiedzia dziewczynka, która akurat kończy trzy latka. Właśnie mama ją obudziła, by dziewczynka zeszła na śniadanie. Wydawałoby się, że to będzie dzień jak co dzień. Ale jak się potem okazało - wcale tak nie było. Misia grzecznie wstała i gdy już miała iść do kuchni okazało się, ze gdzieś zawieruszyła jej się jej ulubiona maskotka. Dziewczyna szukała jej wszędzie, ale nic z tego. Pluszowa słoniczka po prostu zniknęła. Misia nie miała jednak zbyt wiele czasu by się martwić. Wkrótce do jej pokoju przyszedł także tata niedźwiedź oraz braciszek Kudłatek. Wszyscy złożyli jubilatce życzenia i wręczyli wielki prezent przewiązany czerwoną kokardą.

Dziewczynka bardzo ucieszyła się z podarunku, tym bardziej, że wewnątrz czekał na nią cudowny, wielki różowy pluszowy słonik! Misia nazwała go Trąbuś i od tego momentu nie rozstawała się z nim na krok. Razem z nim zjadła śniadanko, a także przegotowywała się na swoje przyjęcie. Wkrótce bowiem zebrali się jej przyjaciele by uczcić trzecie urodzinki tej małej niedźwiadki. Były życzenia, prezenty i piękny tort ze świeczkami. Było również życzenie Misi, które... bardzo szynko się spełniło. Jak myślicie, jakie było? O tym dowiecie się już sami :)

Po raz kolejny muszę przyznać, że jestem bardzo, ale to bardzo zadowolona z książki, która trafiła w małe rączki mojej Natalki. Co prawda nie wywołała ona aż takie euforii jak ta poprzednia, ale także spotkała się z naprawdę miłym przyjęciem. Natalka to opowiadanie również wysłuchała calutkie za jednym podejściem. Tym razem także byłą bardzo zadowolona z historii, którą poznała, Po wysłuchaniu całości koniecznie musiała dokładnie obejrzeć wszystkie ilustracje i miała całą masę pytań, ma które musiałam udzielić jej odpowiedzi. Teraz czasem wracamy do tej historii. Moje dziecko sięga po tę lekturę z przyjemnością i w skupieniu słucha jej od początku do końca. Nawet nie wyobrażacie sobie jak bardzo mnie to cieszy! Jestem zachwycona!

Oczywiście podobnie jak w poprzedniej książeczce tutaj także nie mam żadnych zastrzeżeń co do szaty graficznej tej książki. Autorką ilustracji jest oczywiście niezwykle utalentowana Ola Makowska. Bardzo podoba mi się jej praca. Obrazki są słodkie, sympatyczne i bardzo kolorowe. Moja trzylatka mogłaby je oglądać godzinami i nigdy jej się nie nudzą. Zresztą wcale jej się nie dziwię, bo ja także z przyjemnością na nie zerkam. Tak więc książeczka prezentuje się doskonale. Ma ciekawą treść i jest pięknie wydana. I choćbym nie wiem jak bardzo się starała - nie mam kompletnie do czego się przyczepić! Więc nie będę szukać dziury w całym tylko powiem krótko. Polecam! Jestem przekonana, że wy także się w niej zakochacie :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz