20 listopada 2016

Interaktywna malowanka. Dziennik dorych zdarzeń


BEATA PAWLIKOWSKA

wydawnictwo: Edipresse Książki
ilość stron: 168
format: 20,5x26 cm
rok wydania: 2016
dostępna: TUTAJ

Beata Pawlikowska jest mi znana jedynie z książek podróżniczych. Wiem, że ma na swoim koncie również jakieś poradniki czy książki kulinarne, ale nigdy nie miałam okazji poznać ich lepiej. Czytałam natomiast kilka jej wspomnień z wypraw w dalekie, niedostępne dla mnie miejsca. I choć nie jest to moja ulubiona podróżniczka, lubię sięgać po jej książki. Podziwiam każdego, kto decyduje się na takie wyjazdy. Ja nigdy nie zrobiłabym tego, a już na pewno nie bez dobrze zorganizowanej ekipy, na którą mogłabym w razie czego liczyć. Tymczasem Beata Pawlikowska często wyrusza w nieznane zupełnie sama. A potem na szczęście dzieli się z nami swoimi wspomnieniami :)

Dziś jednak nie będę polecać Wam kolejnej podróżniczej lektury tej autorki. Tym razem postanowiłam sięgnąć po coś zupełnie innego. Ostatnio takie modne są te wszystkie antystresowe kolorowanki. Książki pełne ciekawej grafiki, które każdy, bez wyjątku może uzupełniać jak tylko zechce. Sama mam kilka takich lektur i nie ukrywam, że niekiedy spędzam nad nimi kilka minut. Nie, nie jestem zestresowana. Po prostu to lubię i już. Jednak w tej książce nie mamy do czynienia z malowanką antystresową. Ta tutaj ma nas nauczyć pozytywnego myślenia. Ja nie mam z tym kłopotu. Uchodzę raczej za urodzoną optymistkę. Chyba mojej blogowej koleżance bardziej by się ona przydała ;) , ale cóż. Wcale nie narzekam, że trafiła ona właśnie do mnie. I już Wam wyjaśniam dlaczego :)

Przede wszystkim według mnie ta cała kolorowanka jest tu raczej dodatkiem, a nie głównym wątkiem. Fakt, grafik do pomalowania jest tu naprawdę dużo, ale kluczowym zadaniem każdego, kto sięgnie po tę książkę jest raczej prowadzenie dziennika. Nie pamiętnika, rejestrując wszystkie wydarzenia, jakie miały miejsce w ciągu całego dnia. Lecz dziennika dobrych myśli polegającego na tym, by z tego wszystkiego co przytrafiło nam się od rana do wieczora wyłuskać te wszystkie pozytywne, miłe, przyjemne, cudowne momenty. To właśnie te dobre rzeczy chcemy pamiętać. Chcemy je zapisywać i wspominać, kiedy tylko najdzie nas ochota. I wiecie co? Z doświadczenia wiem, że jeśli tylko się chce, można ich znaleźć naprawdę całe mnóstwo. A takie podsumowanie każdego dnia ułatwia nam ich dostrzeganie.

Prawie 12 miesięcy temu w sieci krążyła moda na słoiczki szczęścia. Kto tylko miał czas i ochotę ozdabiał jakiś wielki słój, stawiał w widocznym miejscu w domu i postanawiał sobie, że codziennie, na małej karteczce zapisywać będzie właśnie takie dobre wydarzenie z całego dnia. Nie musiała to być jakaś wielka sprawa. Wystarczył drobny gest, miły uśmiech, ciepłe słówko. Drobiazg, który sprawił, że choć przez chwilkę poczuliśmy się choć odrobinkę lepiej. Ja też taki słoik miałam i bardzo starałam się systematycznie wrzucać do niego moje wspomnienia. Ale wkrótce okazało się, żę wszystko poszło nie tak. Najpierw mój słoik stał ciągle w miejscu, który mi przeszkadzał i stale go przestawiałam. Gdy już znalazł swoje miejsce, był mało widoczny i najzwyczajniej w świecie zapominałam o moim postanowieniu. A po trzech miesiącach, choć wcale nie zapisywałam moich dobrych dni regularnie - okazał się być za mały. 

W rezultacie słoik stracił swoje ozdoby i znów stał się tylko zwykłym słoikiem, a ja straciłam miejsce na rejestrowanie swoich dobrych chwil. Wiem, że mogłam założyć w tym celu zeszyt, czy jakiś notesik. Ale jakoś nie miałam ochoty na taką oprawę tak cudownych momentów w moim życiu. Teraz jednak, gdy w moje ręce trafiła ta książka - nabrałam ochoty na kolejne wspominki. Przed wszystkim książka ta jest fajnie przygotowana. Jest dużo miejsca na zapiski i wspomnienia. Na początku każdej strony jest kilka słów od autorki, w których motywuje ona do dalszego działania i sprawia, że tych pozytywnych momentów w naszym życiu dostrzegamy z każdym dniem coraz więcej i więcej. A poza tym, obok każdego z tych naszych notatek jest sporej wielkości kolorowanka, która po wypełnieniu zdobi całość i sprawia, że wszystko wygląda znacznie lepiej.

Oczywiście obrazki, które zamieszczone zostały wewnątrz to nie takie zwykłe ilustracje przedstawiające kotki, pieski czy kwiatuszki. To nie żadne krajobrazy, ani martwa natura. Zresztą od samego początku byłam przekonana, że nic z tych rzeczy nie znajdę w tej książce. Po prostu taka grafika jakoś kompletnie nie pasowała mi do Beaty Pawlikowskiej. Ilustracje te bardziej przypominają mi raczej jakieś etniczne wzory. Niektóre z nich to jakby lustrzane odbicie rysunku, inne wyglądają zupełnie jak jakaś chusta czy dywanik. Ogólnie fajnie to wygląda. Oryginalnie i ciekawie. Jestem zadowolona, naprawdę. Myślę, że takie rysunki w tego typu publikacji to strzał w 10. A gdy nadamy tym obrazkom wesołych, jasnych barw, to nasz pozytywny wpis stanie się jeszcze bardziej optymistyczny :)

Lektura ta jest również ładnie wydana. Ma twardą okładkę, jest dużego formatu, a papier wewnątrz jest gruby i lekko chropowaty. Ogólnie lektura ta jest miła dla oka. A do tego bardzo pomysłowa! Cieszę się, że coś takiego powstało i uważam, że każdy powinien z takich książek korzystać. Nie tylko smutasy, których należy uczyć pozytywnego myślenia. Ale także i wszystkich innych. Bo choć im nie trzeba dawać lekcji optymizmu, to nie oznacza, że nie warto rejestrować ich cudownych chwil. Wiecie jaka to frajda wrócić do takich zapisków? Ja czasem czytam te swoje notatki ze stycznia czy lutego i powiem Wam, że to fajna sprawa. Czasem śmieję się w głos, czasem kręci mi się w oku łezka ze wzruszenia. Dlatego też uważam, że im więcej takich zapisanych chwil tym lepiej, nie uważacie? Tak więc ja zabieram się za pisanie. A Wy?? :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz