31 sierpnia 2016

Teraz tu jest nasz dom


BARBARA GAWRYLUK

wydawnictwo: Literatura
ilość stron: 48
format: 17x24 cm
rok wydania: 2016
cena: 22,90 zł

Pewnie każdy z Was pamięta jak na Ukrainie rozpoczęły się zamieszki. Cała Polska śledziła co dzieje się u naszych sąsiadów. Trzymaliśmy kciuki, by wszystko dobrze się skończyło, martwiliśmy się o ludzi biorących udział w powstaniu, płakaliśmy wraz z ofiarami tych strasznych walk i cieszyliśmy się, gdy wydawało się, że wszystko już za nami. Ale to nie był koniec. Potem na Ukrainę wkroczyła Rosja i wszystko zaczęło się od nowa. Codziennie w wiadomości oglądaliśmy sceny jak z filmu wojennego. Czołgi na ulicach, rakiety, wybuchy, pożary. Straszne rzeczy! Na samo wspomnienie włos mi się na głowie jeży.

Ale to co działo się na Ukrainie wcale nie było filmem. To wszystko działo się naprawdę. I choć nas nie dotyczyło bezpośrednio, choć my o wszystkim dowiadywaliśmy się jedynie z prasy, radia i telewizji, to żyją wśród nas osoby, które doświadczyły tych wszystkich rzeczy osobiście. Którzy widzieli za oknem pędzące czołgi, ukrywali się przed bombami w piwnicach i modlili, by Bóg pozwolił im to jakoś przetrwać. Wierzyć się nie chce, że w dzisiejszych czasach dochodzi jeszcze do takich sytuacji. Że są jeszcze miejsca, gdzie nie jest bezpiecznie. Gdzie ludzie giną we własnych domach lub są zmuszeni uciekać zostawiając wszystko co posiadają, by w innym, zupełnie obcym dla siebie zakątku na świecie rozpocząć nowe życie. Powiem Wam szczerze, że myśl o tym mnie przeraża. Przecież to mogło dotknąć każdego z nas. To mogło wydarzyć się wszędzie. 

Ale nie o moich przeżyciach chciałam Wam dziś pisać, lecz o pięknej i bardzo mądrej książce. Poznamy w niej Romana i jego rodzinkę. Tatę, mamę, dziadków, młodszego brata Mikołaja i młodszą siostrę Natalkę. Roman nie urodził się w Polsce. Jego rodzinnym miastem był Donieck. A ojczyzną Ukraina. Niestety chłopiec wraz z rodzicami musiał zostawić swój dom i ukochanych dziadków i uciec do Polski. Dlaczego? Bo w ich pięknym kraju rozszalała się wojna. Bo wszędzie dookołą słychać było wybuchy i alarmy, bo na ich domy spadały bomby, a za oknami stały wyrzutnie rakietowe. Ich miasto nie było bezpieczne. Wszędzie dookoła działy się straszne rzeczy. Więc żeby przetrwać, żeby przeżyć - musieli wziąć ze sobą tylko garstkę najpotrzebniejszych rzeczy i uciekać. 

A gdzie znaleźli swój azyl? Dokąd wyruszyli by uciec przed tą straszną wojną? Właśnie do nas! Do Polski. To nasza ojczyzna stała się dla nich drugim domem. To w naszym kraju znaleźli spokój i bezpieczeństwo. Nie było łatwo. Rozstanie z miejscem, które tak bardzo kochali było dość bolesnym doświadczeniem. Poza tym po wyjeździe musieli wszystko zacząć od nowa. Nauczyć się języka, poznać nowe miejsca, znaleźć nowych przyjaciół. Ale dzięki tej ucieczce ocaleli. Przeżyli. A to przecież jest najważniejsze. Nie będę Wam oczywiście opisywać wszystkich szczegółów z tej książki. I tak opowiedziałam Wam więcej niż dotychczas miałam w zwyczaju. Ale mimo wszystko jestem pewna, że z przyjemnością zerkniecie do tej lektury i przeżyjecie przygodę Romana i jego rodzinki raz jeszcze. Myślę, że warto.

To nie pierwsza książka z serii Wojny dorosłych - historie dzieci w naszym domu. Nie raz polecałam Wam lektury opisujące prawdziwe historie. Te które miały miejsce w odległych od nas krainach, lub też dotyczące naszych przodków i naszej ojczyzny. Historie, choć straszne i przepełnione bólem i okrucieństwem - opisane w przepiękny, delikatny i przystępny dla każdego młodego człowieka sposób. Nie ukrywam, że jestem oczarowana tymi książkami. Jestem pod wrażeniem tego w jaki sposób można wytłumaczyć dziecku sytuacje, o których ja kompletnie nie potrafię nawet rozmawiać. Tymczasem te książki wyręczają mnie w tym i jestem im za to bardzo wdzięczna. Takich lektur powinno powstawać więcej. 

Gdy wybuchło powstanie na Ukrainie, a we wszystkich mediach było głośno o tym co się tam dzieje - moja starsza córka miała 6 lat. Była więc dzieckiem, ale jednocześnie była również na tyle duża, by interesować się tym co się dzieje wokół. Gdy wszyscy dookołą rozmawiali o Majdanie, walkach itp. ona starała się wyłapywać wszystkie te informacje oczekując, że potem wszystko jej wyjaśnimy. Wieczorami zasypywała nas pytaniami co się dzieje i dlaczego, a ja czasem z bezradności rozkładałam ręce. Tłumaczyłam jak potrafiłam najlepiej, że czasem właśnie tak jest, że pewne kraje nie potrafią dość do porozumienia i tak to czasem się kończy. O uchodźcach też niekiedy wspominałyśmy, bo nikt wtedy jeszcze nie wiedział, jak rozwinie się ten konflikt i nie wiedzieliśmy czy przypadkiem kiedyś i nas nie spotka taki sam los. Nie umiałem jednak Alicji w pełni wytłumaczyć tych wszystkich rzeczy. Teraz żałuję, że nie miałam obok takiej książki jak ta. Na pewno byłoby mi troszkę łatwiej :)
Historia Romana i jego rodziny oparta jest na faktach. Autorka tylko odrobinę zmieniła te wydarzenia oraz nadała bohaterom inne imiona, ale tak naprawdę wszystko to kiedyś wydarzyło się naprawdę. I choć opisana została tutaj tylko ta jedna rodzina, to wszyscy wiemy, że podobnych było w owym czasie setki. Ludzie uciekali z terytoriów ogarniętych wojną w obawie o swoje bezpieczeństwo i życie. A ja mam nadzieję, że w naszym kraju znaleźli prawdziwy dom. Wiem, że to nie to samo. Że ich serce zawsze będzie na Ukrainie, że zawsze będą chcieli kiedyś tam wrócić. Ale chciałabym, by po tym wszystkim co przeżyli czuli się u nas dobrze i bezpiecznie. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz