AGNIESZKA URBAŃSKA
wydawnictwo: Skrzat
ilość stron: 88
format: 14,5x19 cm
rok wydania: 2016
cena: 10,32 zł
Moje dziecko już chyba wyrosło z opowiadań o książętach i księżniczkach. Zauważyłam, że znacznie bardziej podobają jej się historie z wątkiem kryminalnym w tle lub jakieś opowiadania przygodowe. Nie miałam więc pewności, czy ta lektura przypadnie jej do gustu. Miałam spory dylemat, czy sięgać po to opowiadanie, skoro już w tytule jest informacja, że to historia o księżniczkach i takie tam. Problem w tym, że ja w serii Duże litery wydawnictwa Skrzat po prostu się zakochałam i nie mogłam się oprzeć pokusie. A potem modliłam się, by książeczka ta nie zbierała kurzu na półce mojego dziecka...
I tak właśnie kolejna część tej fajnej serii trafiła do naszego domu. Razem z nią dwa inne tytuły z tej kolekcji, ale o nich napiszę Wam innym razem. Teraz skupię się na części, co do której miałam najwięcej wątpliwości. Z jednej strony nie mogłam doczekać się, aż paczuszka dotrze do nas, z drugiej bałam się reakcji mojego dziecka. Ale powiem Wam szczerze, że nic strasznego się nie wydarzyło. Alicja najwyraźniej również polubiła tą serię, bo gdy zobaczyła kolejne brakujące jej części - oszalała z radości. Wyściskała wszystkie książeczki bez wyjątku i już naszykowała do czytania. Niestety moje dziecko ma sporą listę lektur, które chce czytać, więc te pozycje jeszcze odrobinkę poczekają. Najważniejsze jednak jest to, że mała jest zadowolona i ma wielki zapał do czytania tych książek. Przy takim podejściu czas na nie na pewno się znajdzie :)
Królewicz Pinezka i królewna Łezka to historia dwójce dzieci szlachetnego urodzenia, którym nigdy niczego nie brakowało. Wiadomo jak to jest. Królewskie dzieci mają zawsze to czego zapragną, a rodzice nie widzą poza nimi świata. Jednak to nie oznacza, że maluchy takie mają także nieskazitelne charakterki. Ta dwójka dzieciaków są najlepszym przykładem tego, że nie zawsze jest różowo. Na przykład nasz tytułowy królewicz zawsze miał niewyparzony język. Często głośno i bez najmniejszych skrupułów wypowiadał o kimś opinie, które najczęściej były przykre i upokarzające. Przez takie swoje zachowanie niejednokrotnie robił innym przykrość i sprawiał, że wszyscy dookoła unikali go jak ognia. I tak właśnie młody królewicz Złotko zyskał przydomek Pinezka. Zawsze bowiem przypinał komuś jakieś nieprzyjemnie określenia.
A jak to było z tytułową królewną w tym opowiadaniu? No cóż, Nasza mała Zosia natomiast wiecznie chodziła nadąsana. Dziewczynka, Nie potrafiła się uśmiechać ani cieszyć z tego co ma. Wręcz przeciwnie. Choć królewna nie ma zbyt wielu powodów do smutku, ta nasza młodziutka bohaterka wyszukiwała sobie te problemy gdzie tylko się dawało. Pisała smutne wiersze, słuchała melancholijnej muzyki i oglądała łzawe telenowele. Tak by wciąż się smucić! Nikomu jednak poza nią samą takie zachowanie się nie podobało. Każdy miał dość jej skwaszonej minki i lejących się wciąż łez. I tak królewna ta otrzymała przydomek Łezka.
I tak to już w życiu jest, że gdy do czegoś się przyzwyczaimy, bardzo trudno jest nam odzwyczaić się od tego. Tak samo było i w tych dwóch przypadkach. Królewicz musiał naprawdę bardzo się starać, żeby trzymać jeżyk za zębami i nikogo nie urazić. Królewna natomiast nawet przed lustrem ćwiczyła uśmiechy, jednak zupełnie zapomniała jak to się robi! Na szczęście w życiu tej dwójki zdarzyło się coś... co pomogło im się zmienić. Ale co to było i jak skończyła się ta historia dowiecie się już z tej nie dużej książeczki. Jestem pewna, że będziecie zaskoczeni :)
Podobnie jak cała reszta książek z serii Duże litery - ta również jest cudna. Bardzo, ale to bardzo lubię nie tylko ich treść, ale również sposób wydania. Opowiadanie zawarte wewnątrz jest wystarczająco ciekawe, by młody czytelnik sięgał po nie z wyraźnym zadowoleniem. Każda część podzielona jest na krótkie rozdziały, więc każde dziecko może dostosować ilość przeczytanego dziennie tekstu do własnych potrzeb i możliwości. Poza tym czcionka w tych książkach jest naprawdę duża i czytelna. Idealna dla każdego początkującego czytelnika. A sam sposób wydania tych lektur również ma sporo zalet. Przede wszystkim te książeczki są niewielkie i bardzo poręczne. Maluch może zabrać je ze sobą gdzie tylko będzie miał ochotę. Okładka niestety jest cienka, ja bym chętnie widziała twardą, ale ogólnie i tak nie jest źle. A ostatnim wielkim plusem tej serii są przepiękne kolorowe ilustracje wewnątrz. Te tutaj to dzieło Agnieszki Filipowskiej. Piękne prawda?
Tak więc po raz kolejny z ogromną przyjemnością polecam Wam tę serię. Ma ona w zasadzie same zalety i dzieciaczki na pewno z ogromną przyjemnością po nie sięgną. Książeczka, którą Wam dziś polecam ma dość dziewczęcy tytuł i chłopcy na pewno już na początku się do niej uprzedzą i nie będą chcieli jej czytać. Ale powiem Wam szczerze, że jej treść wcale nie jest jakaś strasznie ckliwa. Fakt, to historia o miłości, ale nawet scenka o zakochaniu się tej dwójki książąt nie jest jakoś zbytnie przesłodzona, więc jestem przekonana, że chłopcy także spokojnie mogą ją czytać. A jeśli nie, to na pewno znajdą wśród książek z tej serii sporo tytułów, które na 100% ich zainteresują. Już wkrótce pokażę Wam dwie z nich. Są super! Polecam!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz