Czytamy - bez mamy (2 etap czytania)
KATHERINE QUENOT-YLLYA
wydawnictwo: Debit
ilość stron: 64
format: 14x20,5 cm
rok wydania: 2014
cena: 11,90 zł
O pierwszym etapie czytania w serii "Czytamy bez mamy" już Wam pisałam. Czas na część drugą. Czyli książeczkę zatytułowaną "Jak zostałam szpiegiem" Nie wiem jak Was, ale mnie sam tytuł już zainteresował, więc nie czekając długo - przystąpiłam do lektury. A co znalazłam w środku? Już Wam wszystko pisze :)
Jak wiecie ta seria powstała, by zachęcić dzieciaki do czytania. By ta pierwsza przygoda z literaturą była na tyle ciekawa, by maluch wspominał ją z uśmiechem na twarzy i pragnął ją kontynuować. Bo najgorszą rzeczą jaka może się przytrafić małemu czytelnikowi to kiepski start. Wtedy dziecko kojarzy czytanie z czymś nie przyjemnym i ciężko je przekonać do kolejnej lektury.
My choć mamy już ten start za sobą, to i tak staram się podsuwać małej książki, które według mnie powinny jej się spodobać. Lektura z pierwszego etapu tej serii, o której dopiero co pisałam - był strzałem w 10. Alicja chętnie przeczytała cała ta książeczkę, choć jak już wspominałam, miała pewne trudności z dwuznakami itp. Mimo to dziecko moje chętnie dobrnęło do końca, a satysfakcja z samodzielnie przeczytanej książki jest nie do opisania. Wierzcie mi.
Jeśli chodzi o książeczki z drugiego etapu, to według mnie moje dziecko jest jeszcze na nie ciut za małe. Ta część przeznaczona jest bowiem dla dzieci, które już samodzielnie czytają. A moje dziecko jeszcze w wielu przypadkach potrzebuje pomocy. Tym więc razem sama postanowiłam zapoznać się z tą lekturą, by wiedzieć, czy moja Alicja będzie nią zainteresowana. Tak by w najbliższej przyszłości móc ją jej podsunąć jako kolejną ciekawą pozycję, która moje dziecko przeczyta zupełnie samo.
I nie ukrywam, że jeśli chodzi o treść to jestem zadowolona i to bardzo. Książeczka jest na tyle ciekawa, ze sama musiałam przeczytać od początku do samiutkiego końca. Nie tylko dlatego, ze mi się podobało, ale też ciekawa była jej zakończenia, a zupełnie nie potrafiłam odgadnąć co wydarzy się dalej. Ta lektura napisana jest bardzo fajnie. Czyta się ją z przyjemnością i tak naprawdę nawet nie wiadomo kiedy docieramy do końca. Jak dla mnie - super.
Jeśli chodzi o gabaryty tej lektury, to także jestem za. Książeczka ta nie zajmuje zbyt wiele miejsca i jest bardzo leciutka. Można zabrać ją ze sobą wszędzie. Ale, mam jednak jedno ale. Nie podobają mi się ilustracje. Fakt, są wesołe i zabawne. Nie mogę także narzekać na kolorystykę. Ale niestety strasznie mi one przypominają te wszystkie dziwaczne japońskie bajeczki, których chyba od zawsze nie znosiłam. Moja Ala nie ogląda takich bajek, bo ich nie lubi. I obie nie przepadamy za taką grafiką. Te ich wszystkie dziwne miny, wybałuszone oczy... nie, to nie jest to co lubimy. Na szczęście nie ilustracje są tu najważniejsze. A biorąc pod uwagę treść - nie mam do tej lektury żadnych zastrzeżeń. Polecam :)
Jak wiecie ta seria powstała, by zachęcić dzieciaki do czytania. By ta pierwsza przygoda z literaturą była na tyle ciekawa, by maluch wspominał ją z uśmiechem na twarzy i pragnął ją kontynuować. Bo najgorszą rzeczą jaka może się przytrafić małemu czytelnikowi to kiepski start. Wtedy dziecko kojarzy czytanie z czymś nie przyjemnym i ciężko je przekonać do kolejnej lektury.
My choć mamy już ten start za sobą, to i tak staram się podsuwać małej książki, które według mnie powinny jej się spodobać. Lektura z pierwszego etapu tej serii, o której dopiero co pisałam - był strzałem w 10. Alicja chętnie przeczytała cała ta książeczkę, choć jak już wspominałam, miała pewne trudności z dwuznakami itp. Mimo to dziecko moje chętnie dobrnęło do końca, a satysfakcja z samodzielnie przeczytanej książki jest nie do opisania. Wierzcie mi.
Jeśli chodzi o książeczki z drugiego etapu, to według mnie moje dziecko jest jeszcze na nie ciut za małe. Ta część przeznaczona jest bowiem dla dzieci, które już samodzielnie czytają. A moje dziecko jeszcze w wielu przypadkach potrzebuje pomocy. Tym więc razem sama postanowiłam zapoznać się z tą lekturą, by wiedzieć, czy moja Alicja będzie nią zainteresowana. Tak by w najbliższej przyszłości móc ją jej podsunąć jako kolejną ciekawą pozycję, która moje dziecko przeczyta zupełnie samo.
I nie ukrywam, że jeśli chodzi o treść to jestem zadowolona i to bardzo. Książeczka jest na tyle ciekawa, ze sama musiałam przeczytać od początku do samiutkiego końca. Nie tylko dlatego, ze mi się podobało, ale też ciekawa była jej zakończenia, a zupełnie nie potrafiłam odgadnąć co wydarzy się dalej. Ta lektura napisana jest bardzo fajnie. Czyta się ją z przyjemnością i tak naprawdę nawet nie wiadomo kiedy docieramy do końca. Jak dla mnie - super.
Jeśli chodzi o gabaryty tej lektury, to także jestem za. Książeczka ta nie zajmuje zbyt wiele miejsca i jest bardzo leciutka. Można zabrać ją ze sobą wszędzie. Ale, mam jednak jedno ale. Nie podobają mi się ilustracje. Fakt, są wesołe i zabawne. Nie mogę także narzekać na kolorystykę. Ale niestety strasznie mi one przypominają te wszystkie dziwaczne japońskie bajeczki, których chyba od zawsze nie znosiłam. Moja Ala nie ogląda takich bajek, bo ich nie lubi. I obie nie przepadamy za taką grafiką. Te ich wszystkie dziwne miny, wybałuszone oczy... nie, to nie jest to co lubimy. Na szczęście nie ilustracje są tu najważniejsze. A biorąc pod uwagę treść - nie mam do tej lektury żadnych zastrzeżeń. Polecam :)
Faktycznie ilustracje jak z japońskich kreskówek. Ważne jednak, że treść jest fajna :)
OdpowiedzUsuńPiękne ilustracje i widać, że bajeczka ciekawa :)
OdpowiedzUsuń