5 grudnia 2017

Trzymaj się, Mańka!


MAŁGORZATA KALICIŃSKA

wydawnictwo: Burda książki
ilość stron: 400
format: 10x10 cm
rok wydania: 2016
dostępna: TUTAJ

Pierwsza myśl jaką mam w głowie po przeczytaniu tej książki to jedno proste słowo - przebrnęłam. Aż wstyd mi o tym pisać, bo autorkę tej powieści zawsze bardzo lubiłam i ceniłam jej twórczość, tym czasem tą książkę czytałam, bo musiałam. Bo nie lubię zaczynać i nie kończyć, zostawiać lekturę w połowie ot tak, dla kaprysu. Skoro postanowiłam poznać historię tych konkretnych osób, to chciałabym ją poznać do końca. Szkoda tylko, że tym razem to wcale nie było łatwe. Chyba jeszcze nie dojrzałam do tego typu powieści, bo nie szło mi najlepiej. Bo choć sama fabuła tejże powieści jest ciekawa, to sposób jej przedstawienia niestety nie zachwyca. Było nudno i długo. Ale może zacznę od początku.

Bohaterką tej książki jest tytułowa Mańka. Dojrzała kobieta, której życie nagle trochę się posypało. Jest rozwódką. Jej były mąż związał się z kimś innym. Ma dorosłego syna, który także już się ustatkował i prowadzi własne życie. Mańka ma jeszcze ojca, którego bardzo kocha i ma z nim świetny kontakt. I tak poza tym nikogo. Gdy ją poznajemy, kobieta jest w rozpaczy. Nie dawno odeszły bardzo bliskie jej osoby. Ludzie którzy ją wspierali i kochali. Nie jest łatwo przejść do porządku dziennego, gdy ktoś umiera. A w szczególności, gdy tracimy najbliższych. Tutaj najdotkliwszym ciosem byłą  śmierć Lilki. Siostry Mani. Kobieta opiekowała się nią przez długi i ciężki czas choroby. A gdy ten dzień nadszedł pozostała straszliwa pustka. Mańka nie potrafiła się z tym pogodzić. Nie umiała się pozbierać po tak trudnym rozstaniu. Żyła z dnia na dzień, straciła pracę, przestała interesować się otaczającym ją światem. Nie żyła - egzystowała. I nawet nie próbowała tego zmieniać. Jednak pewnego dnia życia samo postanowiło upomnieć się o jej zainteresowanie. Niby nic wielkiego, ale to co się wtedy wydarzyło sprawiło, że Mania musiała znów zacząć myśleć racjonalnie. W innym razie napytałaby sobie biedy. Okazało się bowiem, że sąsiedzi mieszkający nad naszą bohaterką mają powódź w domu. A wyciekająca z popsutej pralki woda zaczęła wszelkimi możliwymi sposobami wdzierać się do mieszkania Mani. I tak kobieta spakowała najpotrzebniejsze rzeczy, zabezpieczyła to co ocalało, wynajęła chłopaków z Wenus do remontu mieszkania, a sama czmychnęła na wieś do ojca. Niestety tam także długo nie zagrzała miejsca. Bo jej tata, choć w podeszłym już wieku - znów się zakochał i postanowił ułożyć sobie życie na nowo. Mania trochę z zazdrości, trochę z niepokoju i przesadnej ostrożności ten układ zupełnie nie odpowiadał. Bardzo trudno było jej się pogodzić z tym faktem. Co zatem począć? Została jeszcze jedna droga ucieczki. Korespondencyjny znajomy, z którym Mania od pewnego czasu wymienia maile. Nie znają się zbyt dobrze, widzieli się zaledwie raz i to w dodatku niezbyt sprzyjających okolicznościach, ale ich korespondencyjna przyjaźń trwała już dość długo. A poza tym właśnie Antek po raz pierwszy zaproponował jej przyjazd do siebie. A dokąd konkretniej? Do Korei Południowej! Mańka nie była szaloną nastolatką, nie zachowywała się jak nieodpowiedzialna smarkula, ale tym raze nie widząc innego wyjścia postanowiła wyjechać. I tu zaczyna się prawdziwa przygoda naszej bohaterki. Ale jaka? O tym przeczytacie sami.

Jak wspomniałam już wcześniej ta książka z całą pewnością mnie nie zachwyciła. W zasadzie spokojnie mogę stwierdzić, że czuję się zwiedziona po jej przeczytaniu. Bo gdyby nie liczne zupełnie nikomu nie potrzebne do niczego opisy, życiorysy obcych osób itp to mogłaby być naprawdę fantastyczna powieść. Ogólnie przygoda Mańki w Korei była ciekawa. Nowa przyjaźń, życie emigrantki, podróże, rodząca się miłość. Fajnie to autorka zaplanowała. Podobały mi się wątki poboczne dotyczące rodziny Mańki, czy pracy zawodowej. Ale ogólnie na te 400 stron była może garstka dialogów. 90% to monolog głównej autorki o rzeczach tak naprawdę nieistotnych. Czytając ziewałam, serio. Myślałam, że ta powieść nigdy się nie skończy. Wywiady ze znanymi Polkami - ok, może i ciekawe. Zgadzam się - postępowanie godne podziwu. Ale jakbym chciała poczytać biografie ciekawych postaci to poszukałabym odpowiedniej literatury w tym celu (przyznam szczerze, że nie sprawdziłam nawet czy te osoby są prawdziwe czy fikcyjne). Teraz chciałam się odprężyć. Pobujać w obłokach. Spędzić czas w gorącej Korei i poczytać o płomiennym romansie dojrzałych, bardzo sympatycznych i ciekawych ludzi. Bo Marianny i Antka nie da się nie lubić. Są zabawni, błyskotliwi i tacy prawdziwi. Czytając tą powieść uświadamiamy sobie, że wiek nie gra roli. Że jeśli mamy spotkać na swojej drodze tą drugą połówkę to tak będzie. Bez względu na wiek i okoliczności. Nawet jeśli miałaby ona być tak jak w tym przypadku w zasadzie na drugim końcu świata! Autorka stworzyła cudowną historię i popsuła wszystko chcąc wrzucić wszystko do jednego worka. Myślę, że gdyby skróciła tą książkę o połowę - to mógłby być bestseller! Takie przynajmniej jest moje wrażenie. W sumie każdy ma swój gust i każdy z nas oczekuje od książki czego innego. Może Wam akurat taka wersja przypadnie do gustu? Koniecznie musicie to sprawdzić :)


4 komentarze:

  1. Fabuła wydaje się naprawdę ciekawa więc trochę szkoda, że nudno została opisana. Oczywiście każdy ma inny gust ale osobiście też nie lubię długich, zbędnych opisów...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, autorka niby robi to dość ciekawie. Ma zabawne spostrzeżenia itp. Tylko, że jakoś tak to się wszystko dłuży... Nie dla mnie. Ja lubię jak coś się dzieje :)

      Usuń
  2. Szkoda, że książka Cię nie zachwyciła. Może za jakiś czas po nią sięgnę, ale obawiam się trochę tych opisów. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spróbuj, może Tobie przypadnie do gustu. Ogólnie historia jest naprawdę piękna. Lubię takie powieści o prawdziwej miłości :)

      Usuń