19 lutego 2017

Przygody dzieci z ulicy Awanturników


ASTRID LINDGREN

wydawnictwo: Nasza Księgarnia
ilość stron: 160
format: 16,5x21,5 cm
rok wydania: 2017
dostępna: TUTAJ

Uwielbiam książki Astrid Lindgren. Ta pisarka doskonale wiedziała jak zainteresować dziecko swoim opowiadaniem. Wszystkie historie opisywane przez nią są takie prawdziwe, a jednocześnie nie pozbawione humoru i ciekawych sytuacji. Moja starsza córka ma na swoim koncie już naprawdę całkiem pokaźną kolekcję przeczytanych samodzielnie lektur. A i tak gdy Pani w szkole pytała jaka jest ich ulubiona książka - Alicja od razu powiedziała Pippi Pończoszanka, choć czytała ją już dość dawno. Zazwyczaj dzieciaki w takim momencie wymieniają książkę przeczytaną ostatnio, tak by znać tytuł i wszystkie szczegóły z treści. 

Tymczasem moje dziecko sięgnęło pamięcią znacznie wcześniej. Bo Pippi wywarła na mojej córce tak wielkie wrażenie, że do tej pory nie może o niej zapomnieć. Oczywiście to nie jedyna książka Astrid Lingdren, którą czytała Ala. Po drodze były jeszcze przygody Madiki z Czerwcowego Wzgórza i Przygody detektywa Blomkvista. I wszystkie te historie bardzo się mojemu dziecku podobały. Dlatego postanowiłam sięgnąć po kolejną ciekawą przygodę tej autorki. Tym razem jej mali bohaterowie zamieszkują ulicę Awanturników :)

Każde dziecko jest niezwykle pomysłowe. Nie znam smyka, który nigdy niczego by nie zmalował. Zresztą przyznam Wam się szczerze, że takie spokojne dziecko bez skazy byłoby strasznie nudne. Przecież dzieciństwo to właśnie psoty i poznawanie świata na swój własny sposób. Fakt, rodzice nie zawsze są z tego powodu zachwyceni. Sama niekiedy miałam ochotę powyrywać wszystkie włosy z głowy, gdy na przykład starsza córka mając lat kilka tuż po odnawianiu potraktowała jedną ze ścian tłuczkiem do mięsa. Lub młodsza robiąc porządki w swoim pokoju wysmarowała mi wszystkie ubrania wraz z pościelą kremem natłuszczającym. To oczywiście nie jedyne przypadki, które niemalże wywołały u mnie zawał serca. Ale tak to właśnie z dzieciaczkami jest. Podejrzewam, że nam dawno temu także niewiele brakowało ;)

Tak więc książka, o której chce Wam dziś napisać jest właśnie o takich urwisach. Rodzeństwu, które ma milion pomysłów na minutę i stale wymyśla jakieś nowe psoty. A największym nicponiem wśród tych maluchów jest najmniejsza Lotta. To ona postanawia pewnego dnia postać w deszczu w środku gnoju, by nieco urosnąć. Albo pruje robótkę cioci Berg, by samodzielnie uszyć sweterek, z naleśników robi liście, a nawet pewnego dnia postanawia wyprowadzić się z domu. Ta małą urocza dziewczynka nigdy się nie nudzi. Zawsze wymyśli coś nowego. A gdy jeszcze wraz z nią jest jej starsze rodzeństwo! Zabawa nie ma końca. Dzieciaki wymyślają niestworzone rzeczy. Bawią się i psocą ile wlezie. Ale też nikt nie ma do nich o to pretensji. Bo to urocze smyki i nie sposób się na nich złościć. Ich tata nawet martwi się, gdy tylko w domu jest ciut za cicho. Ma wrażenie, że jego kochane dzieciaczki chorują, bo gdy są zdrowe w domu zawsze jest wesoło i głośno. 

Tradycyjnie już nie będę Wam opisywać wszystkich przygód dzieci z ulicy Awanturników. A wierzcie mi, że jest ich nie mało! Tutaj stale się coś dzieje. Cały czas ktoś coś wymyśla i na okrągło jest głośno i wesoło. Dzieciaki mają dar do dokuczania wszystkim dookoła. a dorośli mają wręcz anielską cierpliwość i niezwykłe wyczucie. Podoba mi się szalenie ich podejście do tych maluchów. Tutaj nikt nikomu nie urządza awantur, nikt niczego nie nakazuje ani nic takiego. Tutaj starsi pozwalają młodszym uczyć się na błędach. Nie jest to takie typowe bezstresowe wychowanie, które swego czasu stało się tak popularne w niektórych domach. Gdy maluch coś zbroi ma karę i już. Tutaj po prostu rodzice starają się podchodzić do wszystkiego z rozsądkiem i wyczuciem. A maluchy mają szansę popełniać błędy i z takich lekcji wyciągać stosowne wnioski. 

Ogólnie książka według mnie jest genialna. To kolejna pozycja na naszej półeczce, do której z pewnością z ogromną przyjemnością będziemy wracać. Bardzo lubię takie opowiadania. Ciekawe, wesołe i bardzo mądre. Moja Alicja na pewno będzie zachwycona. Ale jestem pewna, że nie tylko ona. Jak tylko nadarzy się okazja - przeczytam te historie mojej młodszej córce. Natalka coraz chętniej słucha czytanych opowieści tuż przed snem, a jej ulubioną tematyką są właśnie przygody dzieci. Tak więc mam już kolejną rewelacyjną książkę w sam raz dla mojego małego urwisa. Obym tylko tym czytaniem nie podsuwała jej pomysłów do kolejnych szalonych zabaw. Ona i tak już ma niesamowitą wyobraźnię. Ale cóż. Zaryzykuję, bo warto. Uważam, że takie książeczki to świetna sprawa i jestem mega szczęśliwa, że ta pozycja trafiła właśnie do nas. A gdy jeszcze dodam, że książeczka ta poza fantastyczną treścią jest także pięknie wydana - zrozumiecie, że lepiej już trafić nie mogłam. Twarda oprawa, lekko chropowate grube kartki wewnątrz, śliczne kolorowe ilustracje i duża, czytelna czcionka. Czy można chcieć więcej? Ja jestem zachwycona i polecam Wam ją gorąco!!!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz