21 października 2016

Mój tato szczęściarz


JOANNA PAPUZIŃSKA

wydawnictwo: Literatura
ilość stron: 48
format: 22x22 cm
rok wydania: 2014
dostępna: tutaj

Nie tak dawno polecałam Wam książkę pt. "Asiunia" To oczywiście kolejna lektura z serii Wojny dorosłych - historie dzieci. Była to opowieść o pięcioletniej dziewczynce, która tuż po swoich piątych urodzinach musiała zmierzyć się z brutalną rzeczywistością. Czyli z wojną, która w owym czasie rozpanoszyła się w całej naszej ojczyźnie i dawała się we znaki wszystkim polskim obywatelom. Dziś jednak nie o Asi chce Wam opowiedzieć, lecz o jej tacie. Bo historia, którą przeczytamy w tej oto książeczce opisuje wszystko to co przytrafiło się Stanisławowi Papuzińskiemu, czyli ojcu autorki tego tekstu. 

Jeśli czytaliście polecaną przeze mnie poprzednią książeczkę, wiecie, że Asiunia wraz z rodzeństwem i babcią podczas wojny mieszkała w małym domku letniskowym na wsi. Tam również była wojna, jak w całym kraju. Jednak to co działo się w Aninie nie da się nawet porównać z tym co akurat miało miejsce w naszej stolicy. Tymczasem tata Asiuni znajdował się właśnie w Warszawie. Nie był on co prawda żołnierzem walczącym na froncie, lecz sanitariuszem. Człowiekiem, który miał za zadanie opiekować się innymi. Do jego obowiązków należała głównie pomoc dzieciom, które w czasie tej strasznej wojny straciły swoich bliskich. Niestety takich maluchów w tym czasie było całe mnóstwo. I dlatego tacy ludzie jak Stanisław Papuziński byli bardzo, ale to bardzo potrzebni. 

Niestety los nie oszczędzał tego odważnego mężczyzny. Nie dane mu było długo zajmować się biednymi sierotkami. Bowiem pewnego razu dostrzegł go w oddali jakiś Niemiec i postrzelił w łokieć. I tak tatuś Asiuni trafił do szpitala. Jego ręka została usztywniona, a ponieważ nie nadawał się on już do pracy w niebezpiecznych warunkach - został oddelegowany wraz z grupą cywilów do śródmieścia. Niestety podczas przeprawy kanałami doszło do kolejnego wypadku, w którym Pan Stanisław złamał sobie dokładnie tą samą rękę co poprzednio postrzelił mu nieprzyjaciel. A gdy jakimś cudem udało mu się dotrzeć do kolejnego szpitala i jego ręka została opatrzona, na budynek, w którym się znajdował spadła bomba. Oczywiście to wydarzenie także odbiło się na jego zdrowiu. Tym jednak razem mężczyzna doznał kolejnego złamania ręki oraz złamania miednicy.

Czytając ten mój opis, ktoś może spytać: "i gdzie to szczęście, które sugeruje nam autorka w tytule?". No cóż. A czy sam fakt, że ktoś przeżył powstanie warszawskie i całą wojnę nie jest szczęściem? Stanisław Papuzński wiele razy ocierał się o śmierć, jednak jakimś cudem udało mu się doczekać końca wojny. Co więcej, jego dzieci również przetrwały ten straszny czas. Czy to nie jest szczęście? W czasie wojny ludzie mają zupełnie inne priorytety, inaczej spoglądają na otaczający ich świat. Postrzelony łokieć jest ogromnym szczęściem, bo przecież ta niemiecka kula równie dobrze mogła trafić w głowę lub samo serce. Złamana ręka również jest szczęściem bo z nią można spokojnie się przemieszczać. Gdyby nasz bohater złamał nogę, pewnie nigdy nie wydostał się z kanałów. Tam naprawdę wszystkie te wydarzenia świadczą o tym, że ten człowiek miał niebywałe szczęście. Tysiące ludzi, którzy zginęli w czasie wojny go nie miało... 

"Mój tato szczęściarz" to kolejna wartościowa pozycja w naszej kolekcji. Znajdziemy w niej bowiem nie tylko piękną opowieść o tym co spotkało Stanisława Papuzińskiego w czasie wojny, ale także kilka innych ciekawostek. Przede wszystkim lektura ta zachęca nas oraz nasze dzieci do spaceru po Warszawie śladami bohaterów powstania. Znajdziemy tu nie dużą mapkę, na której zaznaczonych jest kilka istotnych miejsc w stolicy. Możemy zatem wybrać się z naszymi dzieciaczkami na poszukiwanie tych miejsc i podążać śladem Stanisława Papuzińskiego oraz innych powstańców. Natomiast na końcu tej książki znajdziemy kilka innych informacji, czyli co tą są barykady, Kubuś, Harcerska Poczta Polowa oraz Kukiełki pod Barykadą. 

Spośród tych wszystkich historii z serii Wojny dorosłych - historie dzieci, które miałam do tej pory okazję czytać to wydaje mi się najbardziej skomplikowane. Może dlatego, że autorka opisuje to w taki dziwny sposób. Asiunia i jej brat Tomeczek wybierają się z tatą na spacer po Warszawie i proszą go, by opowiedział swoje przygody w czasie wojny. Tata opowiada, raca pamięcią do tych dawnych czasów, za chwilkę jedno z dzieci przypomina sobie jakiś szczegół z tego opowiadania, prosi tatę, bo powiedział również o tym, i opowiadanie trwa ciągnie się dalej. Niby nic takiego. Taka forma opisania tych wydarzeń nie sprawia jakiegoś wielkiego kłopotu, ale jednak wolę takie prostsze opisanie danych wydarzeń. Może dlatego te poprzednie książki bardziej mi się spodobały.

Nie oznacza jednak, że ta książka jest zła. Broń Bożę! Tutaj również jest mnóstwo szczegółów, które warto poznać. Dzięki opowieści taty Asiuni dowiemy się jak to wszystko wyglądało. Jak wiele niebezpieczeństw czyhało na ludzi, jak wielu z nich miało mniej szczęścia i zginęło od pocisków lub pod gruzami zawalonych domów. Przeczytamy jak dzieci uczyły się właściwego postępowania w tych trudnych warunkach. Jak Polacy próbowali odbić Uniwersytet Warszawski z rąk Niemców. Jak się bronili i jak walczyli o naszą wolność. Takie książki należy czytać nie tylko z ciekawości, lecz również z wdzięczności dla tych ludzi. W podziękowaniu za ich bohaterstwo i siłę do walki. Cóż więc mogę Wam jeszcze napisać. Uważam, że warto po te lektury sięgnąć, warto podsunąć je swoim dzieciaczkom. Polecam!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz