27 maja 2016

Teraz albo nigdy



SARAH DESSEN

wydawnictwo: HarperCollins
ilość stron: 384
format: 21,5x14,5 cm
rok wydania: 2016
cena:  34,99 zł  25,89 zł

Literatura dla młodzieży zawsze kojarzy mi się z jakąś lekką powiastką oraz zdecydowanie przesłodzoną historią o miłości. I choć nie raz przekonałam się o tym, że takie książki są często naprawdę piękne i wcale nie takie głupiutkie jak to sobie wyobrażam, to i tak z ociąganiem po nie sięgam. Nie wiem skąd to moje przekonanie i jak się go pozbyć. Może po prostu boję się, że tym razem nie będzie tak jak lubię. Nie cierpię tych wszystkich wyidealizowanych powieści. Tych romansów, w których zawsze wszystko układa się tak, jakbyśmy sobie tego życzyli, a głównym bohaterom jedynie brakuje aureoli nad głową. Ja jestem osobą mocno stąpającą po ziemi i moimi ulubionymi książkami są te opowiadające bardziej realistyczne historie. Bardziej życiowe, nie znaczy, że brzydkie prawda? Według mnie jest wręcz odwrotnie. Dlatego też z lekkim niepokojem patrzyłam na tą oto książkę. Czytając notkę wydawniczą na ostatniej stronie okładki - ta powieść wydawała mi się bardzo atrakcyjna. Ale mając na uwadze fakt, że to raczej historia o dwójce nastolatków i z pewnością lektura skierowana dla młodszych ode mnie czytelników - bałam się, że znów trafię na przesłodzone romansidło dla młodzieży. Mimo wszystko ciekawość była silniejsza. Dawno już nie czytałam takich książek i stwierdziłam, że spróbuję. Raz kocie śmierć!

"Teraz albo nigdy" to opowieść o 17-to letniej Macy. Dziewczynie, która całkiem niedawno straciła ukochanego ojca. Nasz główna bohaterka była z nim bardzo związana. To on zawsze ją wspierał, był obok w każdej sytuacji i dopingował ją gdy realizowała swoje marzenia. Tata Macy był niezwykle ciepłym  człowiekiem. To właśnie on wiedział kiedy przytulić córkę, gdy było jej źle. To on starała się spełniać jej marzenia. Nie wstydził się swoich słabości i tolerował je u innych. Był wyjątkowym człowiekiem, o czym Macy nie raz się przekonała. Teraz jednak go zabrakło. A wraz z jego odejściem nastała pustka, którą nikt a ni nic nie potrafił zapełnić. Jak pewnie wiecie każdy człowiek inaczej radzi sobie z żałobą po bliskich. Siostra Macy na przykład wpadła w rozpacz. Płakała tak długo, aż jej zabrakło łez. A gdy już wreszcie wypłakała cały swój żal i tęsknotę - poczuła się znacznie lepiej. Niestety Macy i jej mama tak nie potrafiły. Obie również bardzo cierpiały po śmierci swojego ukochanego ojca i męża, jednak płacz nic tu nie pomógł. Mama Macy wpadła w wir pracy. Na początku postanowiła dokładnie wysprzątać cały dom likwidując wszelkie oznaki istnienie jej drugiej połówki na świecie. To tak jakby myślała, że gdy pozbędzie się wszystkiego co należało do jej ukochanego - zniknie on także z jej serca i da ukojenie nerwom. Niestety tak się nie stało. Dlatego po wielkich porządkach domowych kobieta zaangażowała się zawodowo. Pracowała bardzo dużo. Angażowała się w 100% starając zagłuszyć w sobie ten ból. A jak to było z Macy? No cóż. Nasza główna bohaterka z pewnością nie pozwoliła sobie nawet na chwilkę słabości. Wydawało jej się, że jeśli ona także się rozsypie - nikt nie zdoła opanować chaosu jaki zaistniał w domu po śmierci jej ojca. Macy zatem nie płakała, nie rozpaczała, nie wpadała w panikę. Była zatem wsparciem dla mamy i siostry. Jednak to co kryło się w jej wnętrzu nie znał nikt. Dziewczyna bowiem przezywała bardzo rozstanie z ukochanym tatą. Czuła się winna, że tego dnia nie była w stanie mu pomóc. Że patrzyła na jego śmierć i nie mogąc nic zaradzić. Miała wyrzuty sumienia, że tego dnia pozwoliła sobie na kilka minut lenistwa, że nie wstała wcześniej by towarzyszyć mu podczas porannego joggingu, choć dotąd zawsze biegali razem. Jednak tak naprawdę nikt nie zdawał sobie sprawy z tego, co dzieje się w jej wnętrzu. Wszystkim wydawało się, że Macy po prostu szybko pogodziła się z tym co się wydarzyło. Że nie cierpiała.

I tak życie naszej bohaterki płynęło dalej. Macy nauczyła się, że żeby wciąż być wsparciem dla swojej mamy, musi być idealną córką. Co więcej w takim idealnym życiu znalazła ona pewnego rodzaju ukojenie. Gdy wszystko było zaplanowane i poukładane było jej łatwiej zapomnieć choć odrobinę o cierpieniu, jakie czuła w środku. A do tego jej poukładanego życia dołączył ktoś jeszcze. Był nim Jason. Chłopak idealny, w którym Macy szybko się zakochała. Przy nim czuła się jeszcze lepsza, jeszcze bardziej poukładana. I choć wiedziała, ze do ideału brakuje jej bardzo wiele, i że nigdy nie będzie tak porządna i poukładana jak jej chłopak - trzymała się tego życia kurczowo wierząc, że tak trzeba. Że tak należy postąpić, by wszyscy - włącznie z nią samą byli zadowoleni. Wkrótce nadeszło lato. Jason wyjechał na Obóz Mózgowców, natomiast Macy pozostało jedynie czekać na swojego idealnego chłopaka i tęsknić. Jej plany na lato były bardzo proste i niestety mało atrakcyjne. Praca w bibliotece (zastępstwo za Jasona), pomoc mamie w pracy i nauka do egzaminów. Wyobrażacie sobie takie wakacje? Ja nie specjalnie. Macy natomiast wierzyła, że tak trzeba, że Jason i jej relacja z nim to najlepsza rzecz jaka ją spotkała po śmierci taty. Jednak życie pokazało jej, że to nie do końca tak jest. Że dążenie do ideału wcale nie jest najlepszym pomysłem. Czasem odrobina chaosu może wiele zmienić. A wszystko zaczęło się w chwili, gdy Macy poznała Dalię i zasmakowała pracy w cateringu. Nowi ludzie, nowe przyjaźnie, nowe otoczenie i nowe zajęcie zdecydowanie mniej monotonne i poukładane co dotychczas zmieniło całe jej życie. Sprawiło, że dziewczyna zaczęła inaczej postrzegać otaczający ją świat. Zaczęła żyć. Może śmiesznie to zabrzmi, ale tak właśnie było. Macy wreszcie zaczęła żyć pełnia życia, śmiać się, odczuwać emocje, a nawet... kochać. Ale o tym przeczytacie już sami. Jestem pewna, że ta historia bardzo Wam się spodoba.

Jak już wspomniałam na początku nie lubię tych wszystkich przesłodzonych romansideł dla nastolatków. Dostaje dreszczy, gdy czytam o takim wyidealizowanym świecie, którego w życiu codziennym ze świecą szukać. Nie przeczę, że takich nie ma. Kto wie, może są na świecie ideały, tyle tylko, że nie dane mi było spotkać ich na swojej drodze? Ale dla mnie każdy ma jakieś tam swoje wady i właśnie dlatego życie jest takie... wyjątkowe. Po co zatem opisywać świat tak, jakbyśmy patrzyli na niego przez różowe okulary? Czy nie lepiej dostrzegać piękna w tym co nas otacza? Według mnie tak jest zdecydowanie lepiej, stąd ta moja miłość do bardziej realistycznych historii. I wiecie co? Ta tutaj właśnie jest taka jak lubię. Jest to przede wszystkim powieść o życiu. O tym co daje nam los i o tym, jak sobie z tym poradzimy. O tym jacy są ludzie, jak los płata nam figle i jakie są konsekwencje naszych wyborów. Jest to książka tak bardzo prawdziwa, że aż trudno w to uwierzyć. Sama także straciłam ojca kilka lat temu i także przez kilka ładnych lat dręczyły mnie wyrzuty sumienia, że przed jego śmiercią nie zdążyłam czegoś zrobić czy powiedzieć. Że umarł zbyt szybko bym mogła temu w jakiś sposób zaradzić, że zniknął z naszego życia zanim zdążyłam mu pomóc. Utrata kogoś bliskiego to okropne przeżycie, którego nikomu nie życzę. To ból nie do opisania. Pustka, której nie jesteśmy w stanie niczym zapełnić. I ta okropna bezradność. Świadomość, że nie mamy wpływu na to co nas otacza, choć z całego serca pragniemy to zmienić. Nikt, kto nie zaznał tego uczucia osobiście nie jest nawet w stanie wyobrazić sobie tej sytuacji. I trzeba przyznać, że autorka tej powieści trafiła tutaj w samo sedno. Trzeba przyznać, ze była w szoku jak celnie trafiła w samo sedno i jak pięknie potrafiła wpleść taki wątek do historii, którą chciała nam opowiedzieć. Bo książka ta to nie tylko historia o śmierci czy żałobie. To przede wszystkim opowiadanie o bardzo miłej i rozsądnej dziewczynie, która poznając nowych ludzi i nowe życie potrafiła uporać się z żałobą po utracie ukochanego ojca. Jest to opowiadanie o wspaniałej przyjaźni i pięknej miłości. O prawdziwym życiu, a nie bajce, którą snujemy dziecku na dobranoc. Tu nie ma ideałów, nie ma ludzi bez wad. No, może poza Jasonem, choć tak naprawdę to tylko pozory ;) Ta książka jest bardzo prawdziwa, a jednocześnie tak... cudowna, że aż trudno w to uwierzyć. Czytałam ją z ogromną przyjemnością i wciąż było mi mało. Zakochałam się jak nic. Według mnie jest rewelacyjna.

Podobała mi się fabuła, kreacja bohaterów oraz sam pomysł. Podobał mi się styl pisania Sarah Dessen. Podobało mi się tutaj wszystko. Według mnie to piękna historia o życiu, przyjaźni i miłości. Powieść, którą z czystym sumieniem mogę polecić nie tylko młodzieży, ale również dorosłym. Według mnie warto po nią sięgnąć. Ja z pewnością nie żałuję. Wręcz przeciwnie - gorąco polecam! Warto!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz