ANNA MILBOURNE
wydawnictwo: Usborne Publishing
ilość stron: 14
format: 17x20 cm
rok wydania: 2015
cena: 37,70 zł
Wyprawy do ZOO lubi chyba każde dziecko. My także w tym roku zrobiliśmy sobie taką wycieczkę. Alicja była już w takim ogrodzie nie raz. Dla Natalki to była pierwsza wizyta. Ale bez względu na to jak często odwiedzamy takie miejsca, zabawa zawsze jest fantastyczna. I choć czasem serducho nam się ściska patrząc na te wszystkie klatki i zwierzęta w nich pozamykane, lubię odwiedzać ZOO. Gdyby nie one, nigdy nie miałabym okazji zobaczyć na żywo lwa czy tygrysa. Nie podziwiałabym pięknych smukłych szyi żyrafy oraz zwinności długiej słoniowej trąby. Wiem, są książki na ten temat są programy w telewizji. Ale to nic w porównaniu z emocjami, jakie niesie ze sobą zobaczenie tych zwierząt na własne oczy.
Ale jak wiemy - ogrodów zoologicznych nie odwiedzamy codziennie. Dlatego też warto mieć te wszystkie przesympatyczne zwierzaki również w różnego rodzaju książeczkach dla dzieciaczków. U nas w domu takich lektur nie brakuje. I wciąż dochodzą nowe. Tym razem na przykład odwiedzamy ZOO w takiej oto nie dużej lekturze, która od razu wpadła mi w oko. Peep inside to kolejna seria książeczek anglojęzycznych, które dostrzegłam na stronie Bookids. Nie mogłam oprzeć się pokusie. Musiałam jedną z nich przygarnąć. A ponieważ ZOO jest u nas w domu teraz na topie, lektura ta idealnie pasuje do naszej biblioteczki :)
Tak więc zapraszam Was na wycieczkę do ogrodu zoologicznego. Zobaczymy tu całkiem sporą gromadkę zwierzaczków, które nasze dzieciaczki lubią chyba najbardziej. Wysokie żyrafy, potężne słonie, kolorowe motyle, zwinne pingwinki, sprytne małpki czy wrzeszczące papugi. Powiem Wam szczerze, że podczas naszej ostatniej wizyty w ZOO właśnie przy tych wszystkich stworzeniach moje córki zatrzymywały się najdłużej. Dodałabym do tej listy jeszcze niedźwiadki czy kameleona, ale akurat w książce, którą Wam dziś polecam tych ostatnich nie zobaczycie. Za to cała reszta jest (a nawet ciut więcej), zatem na nudę na pewno narzekać nie będziemy. Nie ma mowy!
Skoro już wiecie jakie zwierzaczki zobaczymy wewnątrz, to opowiem Wam również o tym, jak te wszystkie stworzenia są w niej przedstawione. Bo lektura, którą Wam dziś prezentuje to nie jakieś zwykłe opowiadanie. Przede wszystkim wszystko jest tu napisane w języku angielskim. I choć mój angielski baaardzo kuleje, a w zasadzie trudno mówić o "moim angielskim" skoro nigdy w życiu nie uczyłam się tego języka, to i tak jakieś 80-90% tekstu potrafiłam odczytać samodzielnie nie korzystając z żadnych pomocy. Słowa użyte w opowiadaniu są dość proste. Przy odrobinie wysiłku i cierpliwości nawet taki ktoś jak ja przeczyta całą lekturę i zrozumie o czym mowa. Więc sądzę, że dzieciaczki, które miały już kontakt z tym językiem i znają już trochę słówek - poradzą sobie z nią bez kłopotu. Dla mojej Ali przeczytanie całości jest jeszcze za trudne. Ale krótkie fragmenty udało jej się już rozszyfrować ;)
A opowiadanie to opisuje nam życie tych wszystkich zwierząt w ogrodzie zoologicznym. Dowiemy się na przykład co lubi podjadać miś panda, jak wysoka jest żyrafa zaraz po urodzeniu lub jak lew spędza swój wolny czas. Czytania nie ma tu zbyt wiele, ale za to ciekawostek jest całkiem sporo. Tak więc treść tej lektury zdecydowanie ma u mnie plusa. Ale to jeszcze nie koniec atrakcji. Ponieważ książka ta to kolejna pozycja w której część informacji i obrazków została ukryta pod różnego rodzaju kartonikami. Wystarczy je lekko odchylić, by zobaczyć kto ukrywa się za zamkniętymi drzwiami, jaki skarb chowa w rękach goryl lub jakiego koloru są skrzydła pięknego motylka. Takich okienek jest tu całkiem sporo. I nie są one kwadratowe czy prostokątne, lecz są one fajnie wkomponowane w szatę graficzna książki. Tak więc poszukiwanie takich elementów to także fajna zabawa. A zaglądać po spód uwielbia chyba każde dziecko. Przecież to takie ciekawe, co też ukryło się pod spodem, prawda?
Oczywiście do lektury tej książki zachęca nas nie tylko ciekawa treść czy też liczne okienka. Takim magnesem dla czytelników jest także śliczna szata graficzna, która szybko przyciąga uwagę małych czytelników i sprawia, że maluchy mogłyby je oglądać godzinami. Moja Natalka zna już chyba każdy najdrobniejszy szczegół większości obrazków. Spędziła już tak wiele czasu na oglądaniu ilustracji w niej zawartych, że wkrótce będzie mogła je nam wszystkie opisać z zamkniętymi oczami. I tak naprawdę wcale się nie dziwię. Mnie także podobają się ilustracje w tej książce. Są bardzo kolorowe i zabawne. Jak dla mnie - super :)
A gdyby tak było Wam jeszcze mało tych zalet, to powiem Wam, że w tej książce podoba mi się coś jeszcze. Bowiem ogromną zaletą są według mnie jej gabaryty. Ta lektura nie należy do olbrzymów. Nie jest większa od zwykłego zeszytu. A przy tym jest ona także bardzo leciutka. Moja młodsza pociecha potrafi zabierać ją ze sobą wszędzie. Wciska ja sobie pod pachę lub niesie przed sobą, a ja nie muszę się martwic, że Natalka zaraz zruci ją sobie na stopę, przewróci się dźwigając takie ciężary lub chociażby wejdzie na ścianę, nie widząc co dzieje się tuż przed nią. Niby tak niewiele, a jakże bardzo ułatwia sprawę, prawda?
Ogólnie ta książka bardzo mi się podoba. Mam nadzieję, że jeszcze będę miałam okazję poznać kolejne części z tej serii. Was także zachęcam do lektury. Na pewno nie pożałujecie :)
Skoro już wiecie jakie zwierzaczki zobaczymy wewnątrz, to opowiem Wam również o tym, jak te wszystkie stworzenia są w niej przedstawione. Bo lektura, którą Wam dziś prezentuje to nie jakieś zwykłe opowiadanie. Przede wszystkim wszystko jest tu napisane w języku angielskim. I choć mój angielski baaardzo kuleje, a w zasadzie trudno mówić o "moim angielskim" skoro nigdy w życiu nie uczyłam się tego języka, to i tak jakieś 80-90% tekstu potrafiłam odczytać samodzielnie nie korzystając z żadnych pomocy. Słowa użyte w opowiadaniu są dość proste. Przy odrobinie wysiłku i cierpliwości nawet taki ktoś jak ja przeczyta całą lekturę i zrozumie o czym mowa. Więc sądzę, że dzieciaczki, które miały już kontakt z tym językiem i znają już trochę słówek - poradzą sobie z nią bez kłopotu. Dla mojej Ali przeczytanie całości jest jeszcze za trudne. Ale krótkie fragmenty udało jej się już rozszyfrować ;)
A opowiadanie to opisuje nam życie tych wszystkich zwierząt w ogrodzie zoologicznym. Dowiemy się na przykład co lubi podjadać miś panda, jak wysoka jest żyrafa zaraz po urodzeniu lub jak lew spędza swój wolny czas. Czytania nie ma tu zbyt wiele, ale za to ciekawostek jest całkiem sporo. Tak więc treść tej lektury zdecydowanie ma u mnie plusa. Ale to jeszcze nie koniec atrakcji. Ponieważ książka ta to kolejna pozycja w której część informacji i obrazków została ukryta pod różnego rodzaju kartonikami. Wystarczy je lekko odchylić, by zobaczyć kto ukrywa się za zamkniętymi drzwiami, jaki skarb chowa w rękach goryl lub jakiego koloru są skrzydła pięknego motylka. Takich okienek jest tu całkiem sporo. I nie są one kwadratowe czy prostokątne, lecz są one fajnie wkomponowane w szatę graficzna książki. Tak więc poszukiwanie takich elementów to także fajna zabawa. A zaglądać po spód uwielbia chyba każde dziecko. Przecież to takie ciekawe, co też ukryło się pod spodem, prawda?
Oczywiście do lektury tej książki zachęca nas nie tylko ciekawa treść czy też liczne okienka. Takim magnesem dla czytelników jest także śliczna szata graficzna, która szybko przyciąga uwagę małych czytelników i sprawia, że maluchy mogłyby je oglądać godzinami. Moja Natalka zna już chyba każdy najdrobniejszy szczegół większości obrazków. Spędziła już tak wiele czasu na oglądaniu ilustracji w niej zawartych, że wkrótce będzie mogła je nam wszystkie opisać z zamkniętymi oczami. I tak naprawdę wcale się nie dziwię. Mnie także podobają się ilustracje w tej książce. Są bardzo kolorowe i zabawne. Jak dla mnie - super :)
A gdyby tak było Wam jeszcze mało tych zalet, to powiem Wam, że w tej książce podoba mi się coś jeszcze. Bowiem ogromną zaletą są według mnie jej gabaryty. Ta lektura nie należy do olbrzymów. Nie jest większa od zwykłego zeszytu. A przy tym jest ona także bardzo leciutka. Moja młodsza pociecha potrafi zabierać ją ze sobą wszędzie. Wciska ja sobie pod pachę lub niesie przed sobą, a ja nie muszę się martwic, że Natalka zaraz zruci ją sobie na stopę, przewróci się dźwigając takie ciężary lub chociażby wejdzie na ścianę, nie widząc co dzieje się tuż przed nią. Niby tak niewiele, a jakże bardzo ułatwia sprawę, prawda?
Ogólnie ta książka bardzo mi się podoba. Mam nadzieję, że jeszcze będę miałam okazję poznać kolejne części z tej serii. Was także zachęcam do lektury. Na pewno nie pożałujecie :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz