AGNIESZKA SOWIŃSKA
wydawnictwo: Nasza Księgarnia
ilość stron: 32
format: 24x32 cm
rok wydania: 2015
cena:29,90 zł23,90 zł
Jak to jest, że gdy dziecko jest malutkie to (zazwyczaj, choć znam i wyjątki z tej reguły) wsuwa wszystko jak leci. I nie ma tu większego znaczenia, czy jest to buła, jabłuszko, banan czy kawałek marchewki. Jest co pogryźć - jest super! I tak trzymać. Al gdy bobas zaczyna podrastać zaczyna się wybrzydzanie i to właśnie warzywa i owoce stają się częściej be niż cokolwiek innego. A ja się pytam DLACZEGO? Czyżby nagle zmieniły smak? Czy to jakaś niepisana umowa, ze kończąc te 1,5 roku czy 2 nagle wszystko musi być niedobre? A może to jakaś solidarność kilkulatków? Nie mam pojęcia, ale tego nie znoszę! Alicja już dawno wpadła w ten etap i za nic w świecie nie chce z niego wyrosnąć. A Natalka z tego co widzę, pomalutku, małymi kroczkami zaczyna się do niego przymierzać. Ech... Nie wiem jak ja to przeżyję...
Bo ja warzywa i owoce wprost uwielbiam! Może nie wszystkie, i nie pod każą postacią, ale zdecydowaną większość. A gdy jeszcze pomyślę sobie jak wiele dobrego potrafi zrobić taki niepozorny zielony groszek czy kawałek dyni w naszym organizmie - to pałaszuje wszystko z jeszcze większą ochotą. A może tu właśnie jest haczyk? Może dzieciaki nie zdają sobie sprawy z tego, jak zdrowe są takie warzywno owocowe przekąski? Wiem, ze maluchy tak naprawdę mają to w nosie, ale z drugiej strony, jeśli zaczniemy im to wszystko uświadamiać od samego początku, to jest szansa, ze wpoimy im zasady zdrowego odżywiania już w pieluszce i potem pójdzie nam już znacznie łatwiej? No tak, ale jak to zrobić? W jaki sposób przekazać dzieciakom wiedzę, jakie witaminy i minerały kryją się w poszczególnych warzywach i owocach i co tak naprawdę one robią? Długo się nad tym głowiłam. Miałam kiedyś wierszyki na ten temat, ale szybko poszły w kąt. Moje dziewczyny nie chciały ich słuchać i już.
Więc tym razem sięgnęłam po coś nowego. Książeczkę, która całkiem niedawno pojawiła się w ofercie wydawnictwa Nasza Księgarnia i od samego początku kusiła mnie swoją okładką. Musiałam koniecznie się z nią zapoznać. A gdy już zerknęłam do środka, wiedziałam, ze moim panienkom także się ona spodoba. Bo nie jest to jakiś taki zwykły poradnik żywieniowy. Nie są to także opowiadania czy wierszyki na temat tego jak należy się odżywiać. Ta lektura to po prostu obrazki. Ale, nie takie byle jakie. To pełne szczegółów mini historyjki, która według mnie nie tylko bardzo je zainteresują, ale także bardzo pozytywnie wpłynie na ich preferencje kulinarne. Bo ta książeczka pokazuje nam co kryje się w niektórych warzywach i owocach. I w zabawny sposób uczy dzieci jak ważne jest ich spożywanie.
Na początku jednak, zanim zaczniemy się bawić musimy poznać naszych bohaterów. A są nimi między innymi: Barwniki, Kwas Foliowy, Błonnik, Magnez, Fosfor, Wapń, Skrobia, Cukier, różnego rodzaju witaminy itp. Powiem Wam szczerze, że gama tych wszystkich postaci jest dość spora i początkowo można ie nieco w tym pogubić. Ale z czasem ich zapamiętanie nie stanowi żadnego kłopotu i przeglądanie książeczki to czysta przyjemność. Jeśli mam być szczera, to szkoda, że wydawnictwo nie pomyślało, by tych wszystkich bohaterów umieścić na takich książkowych "skrzydełkach", które można by odchylić podczas lektury i dzięki nim mały czytelnik miałby pod ręką idealną ściągawkę. Ale takie rozwiązanie także nie jest złe. Dla tej książeczki warto się troszkę potrudzić ;)
Tak więc jak już wspomniałam, na początku poznajemy wszystkich bohaterów tej wesołej książki. Widzimy jak każdy z nich wygląda oraz mamy okazje przeczytać ich króciutką charakterystykę. Dzięki temu dowiadujemy się na przykład, że Kwas Foliowy "Jest bardzo rodzinny. Lubi wszelkie prace domowe, ale najbardziej szyć i robić na drutach. W naszym ciele bierze udział w tworzeniu komórek i innych związków.", a taki oto Jod "Ma dużo spraw na głowie, ale zawsze można na niego liczyć. Jest bardzo ważny, bo dba o wszystko co dzieje się w naszym ciele". I tak krok po kroku poznajemy ich wszystkich, by potem zobaczyć, co powinniśmy jeść, aby ta cała seria uśmiechniętych ludków zamieszkała w naszym organizmie.
A jesteście ciekawi jak to się odbywa? Już Wam wszystko opisuję. Na kolejnych stronach nie znajdziemy już żadnego tekstu. Bowiem każda kartka to po prostu ogromne ilustracje, które pokazują nam małych mieszkańców owoców i roślin. Ale te maluchy nie są tam tak po prostu wsypane i już. Nie kochani. Oni tam żyją jak każde z nas w swoim domku i świetnie się bawią! Możemy zatem podejrzeć jak magnez w śliwce wyleguje się przy gorącej herbatce, Witamina C robi drobne naprawy w malinie, a Potas świetnie bawi się w ogórkowym basenie. Wapń z Witaminą K spędzają miło czas na pogawędce w brokule, Żelazo ćwiczy żonglerkę w buraku, a Białko Roślinne wozi na plecach małe Witaminki K w wielkiej przestronnej Dyni. Oczywiście wszystko to, co Wam tutaj wymieniłam to tylko kropla w morzu tego, co możecie sami zobaczyć oglądając tę książeczkę. Każda ilustracje ma tu tak wiele szczegółów, ze wyszukiwanie kto, czym i gdzie się zajmuje to naprawdę fajna zabawa. Dzieciaki uwielbiają takie książki, a tutaj nie tylko mile spędzają czas, ale jeszcze sporo się uczą. Według mnie to świetny pomysł!
Odkąd mamy tą lekturę w domu, moja Alicja uwielbia do niej zaglądać. Jeszcze nie zapamiętała znaczenia poszczególnych postaci, ale nie ma kłopotu z rozpoznaniem ich na rysunkach. Moja dziecko z przyjemnością śledzi ilustracje i chętnie wspólnie dowiadujemy się co należy zjeść by np. poprawić swoją odporność lub mieć mocniejsze kości! Nie wiem jak ta książeczka wpłynie na dietę mojej córki, ale widzę, że mała chętniej próbuje czegoś nowego. I choć to coś nie zawsze przypadnie jej do gustu to i tak cieszę się, że choć próbuje. I lista lubianych warzyw i owoców w naszym domu pomalutku się powiększa. Kto wie, może dzięki tej lekturze z Natalką nie będzie już tak trudno? Może mój mały głodomorek nie stanie się wkrótce takim niejadkiem jak Ala? Trzymajcie kciuki. I koniecznie zapoznajcie się z tą lekturą. Uważam, ze warto!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz