Księga jeździeckich zadań
wydawnictwo: Debit
ilość stron: 48
format: 19x26 cm
rok wydania: 2015
cena: 13,90 zł
Moja starsza córka uwielbia zwierzęta. Wszystkie bez wyjątku. Zawsze tak miła i coś mi się zdaje, że to się już nie zmieni. Jednak zawsze miała też tak, że jakieś tam zwierzaczki lubiła bardziej od innych. Na początku miała fazę na psy, potem były koty, a teraz od prawie 1,5 roku ma bzika na punkcie koni! Najbardziej chciałaby otaczać się wyłącznie takimi przedmiotami, które miałyby jakiś "koński element". Wtedy jest szczęśliwa. Dlatego też książki z tymi pięknymi zwierzętami także są u nas mile widziane. Mała bardzo się z nich cieszy. A ja razem z nią :)
Tym razem w ofercie wydawnictwa Debit wypatrzyłam taką oto pozycję. Nie są to opowiadania, ani żadna encyklopedia o koniach lecz zbiór różnego rodzaju zabaw.Szukanie cieni, labirynty, kolorowanki, rebusy, rozwiązywanie szyfrów, łączenie kropek, rysowanie po śladzie, łączenie w pary, rysowanie i przerysowywanie... ufff... I choć wymieniłam tego tak dużo to i tak nie mam pewności czy to już wszystko. Bo tych zabaw jest naprawdę całe mnóstwo. Do niektórych potrzebujemy naklejek, które są dołączone do książeczki, inne wymagają od naszego brzdąca odrobiny sprytu, a jeszcze inne choć trochę zdolności manualnych. Jestem pewna, że każdy maluch znajdzie tu coś dla siebie. W końcu jest w czym wybierać!
I tak księga jeździeckich zadań trafiła także do mojej córeczki. I nie muszę Wam chyba pisać, ile radości sprawiła taka nieduża lektura u mojego dziecka. W końcu wszystkie zabawy zebrane w tej jednej książce dotyczą dokładnie tego samego tematu. Koni, jazda na konikach itp. Czyli wszystkiego tego, za czym moje dziecko w tej chwili wprost szaleje! Alicji najbardziej podobały się zadania z uzupełnianiem scenek naklejkami. Miała wtedy większe pole do popisu i komponowała obrazki według własnego uznania. Ale oczywiście pozostałe zadania także z ogromną przyjemnością rozwiązywała. Szyfry sprawiały, że w wielkim skupieniu, bardzo dokładnie przepisywała każdą literkę, a podczas kolorowania starała się jak nigdy! Oj, naprawdę. Widać było jaka moja córeczka jest szczęśliwa!
Ale nie tylko tematyka jest ważna w tego typu książeczkach. Istotne jest także, jak jest ona wydana. Więc teraz zamierzam Wam na ten temat co nieco powiedzieć. Przede wszystkim naprawdę ogromne wrażenie zrobiła na mnie sama grafika tej książki. Gdy tylko zajrzymy do środka zobaczymy, że cała książeczka jest pełna pięknych ilustracji. Ta zadaniówka nie należy do tych szarych zeszytów ćwiczeń, którym kolor nadaje wyłącznie pokolorowany obrazek. Tutaj każda ze stron jest ślicznie ozdobiona, ma dużo wesołych grafik, a nawet poszczególne ćwiczenia także są w kolorze. Na przykład obrazki z łączeniem punktów lub szukanie różnic. To fajne rozwiązanie, w końcu nie wszystko musi być szare i smutne :)
Kartki wewnątrz są grube i szorstkie. Tak więc, gdy nasz brzdąc zabierze się do pracy nie musimy się o nic martwić. Na pewno jego dzieło nie pojawi się także po drugiej stronie, a podczas pracy kredka nie będzie mu się ślizgała po powierzchni. Szkoda tylko, że wszystkie karteczki są wklejone do grzbietu. To sprawia, że trzeba naprawdę bardzo mocno rozłożyć książeczkę zanim zabierzemy się do rozwiązywania zadań, bo inaczej nie trzymana będzie się nam co chwilkę zamykać. Ale powiem Wam szczerze, że to chyba jedyna wada tej pozycji. Cała reszta bardzo mi się podoba i nie mam już żadnych zastrzeżeń :)
Fajne jest to, że zabawy są tu bardzo urozmaicone. Jest ich naprawdę dużo i nie zbyt często powtarza się ich tematyka. Dzieciaki mają zatem spory wybór podczas rozwiązywania i nie musimy się martwić, że za chwilkę im się ta zabawa znudzi. Poza tym zazwyczaj takie brzdące kochają naklejki, a tutaj jest ich całe mnóstwo. Nie liczyłam ich co prawda, ale według informacji na okładce - naklejek jest ponad 150! Według mnie to bardzo prawdopodobne, bo mieszczą się ona na 4 stronach. Zatem trochę tego jest. Są one także wielokrotnego użytku. Czyli jesli nasz brzdąc przyklei którąś nie tam gdzie trzeba, lub po prostu w między czasie zmieni zdanie i będzie chciał ja przykleić - zrobi to bez żadnego kłopotu nie niszcząc całej książeczki. Co więcej, zauważyłam, że taka przeklejona naklejką nie odkleja się sama, tylko trzyma mocno jak wszystkie pozostałe.
Ten zeszyt ćwiczeń jest naprawdę fajny. Nie wyglądał na nic nadzwyczajnego, tymczasem sprawił on, że mojej córeczce uśmiech nie schodził z ust przez bardzo długi czas. Te 48 stron to spory kawałek świetnej zabawy. A co potem? No cóż, moje dziecko postanowiło nie rozstawać się ze swoją ukochaną lekturą. Stwierdziła, że jest w niej całe mnóstwo pięknych koni i ona chce je sobie od czasu do czasu oglądać :) I rzeczywiście tak jest. Mała lubi do niej wracać, nawet teraz, gdy nie ma już w niej zupełnie nic do zrobienia. Jednak samo oglądanie wesołych ilustracji z jej ukochanymi zwierzętami jej wystarcza. Czasem nawet próbuje swoich sił i patrząc na nie stara się rysować podobne postacie na kartce papieru.
Ta lektura to wspaniały pomysł dla wszystkich małych miłośników koni i... nie tylko. Jestem pewna, że każde dziecko z przyjemnością się z nią zapozna. Polecam.
I tak księga jeździeckich zadań trafiła także do mojej córeczki. I nie muszę Wam chyba pisać, ile radości sprawiła taka nieduża lektura u mojego dziecka. W końcu wszystkie zabawy zebrane w tej jednej książce dotyczą dokładnie tego samego tematu. Koni, jazda na konikach itp. Czyli wszystkiego tego, za czym moje dziecko w tej chwili wprost szaleje! Alicji najbardziej podobały się zadania z uzupełnianiem scenek naklejkami. Miała wtedy większe pole do popisu i komponowała obrazki według własnego uznania. Ale oczywiście pozostałe zadania także z ogromną przyjemnością rozwiązywała. Szyfry sprawiały, że w wielkim skupieniu, bardzo dokładnie przepisywała każdą literkę, a podczas kolorowania starała się jak nigdy! Oj, naprawdę. Widać było jaka moja córeczka jest szczęśliwa!
Ale nie tylko tematyka jest ważna w tego typu książeczkach. Istotne jest także, jak jest ona wydana. Więc teraz zamierzam Wam na ten temat co nieco powiedzieć. Przede wszystkim naprawdę ogromne wrażenie zrobiła na mnie sama grafika tej książki. Gdy tylko zajrzymy do środka zobaczymy, że cała książeczka jest pełna pięknych ilustracji. Ta zadaniówka nie należy do tych szarych zeszytów ćwiczeń, którym kolor nadaje wyłącznie pokolorowany obrazek. Tutaj każda ze stron jest ślicznie ozdobiona, ma dużo wesołych grafik, a nawet poszczególne ćwiczenia także są w kolorze. Na przykład obrazki z łączeniem punktów lub szukanie różnic. To fajne rozwiązanie, w końcu nie wszystko musi być szare i smutne :)
Kartki wewnątrz są grube i szorstkie. Tak więc, gdy nasz brzdąc zabierze się do pracy nie musimy się o nic martwić. Na pewno jego dzieło nie pojawi się także po drugiej stronie, a podczas pracy kredka nie będzie mu się ślizgała po powierzchni. Szkoda tylko, że wszystkie karteczki są wklejone do grzbietu. To sprawia, że trzeba naprawdę bardzo mocno rozłożyć książeczkę zanim zabierzemy się do rozwiązywania zadań, bo inaczej nie trzymana będzie się nam co chwilkę zamykać. Ale powiem Wam szczerze, że to chyba jedyna wada tej pozycji. Cała reszta bardzo mi się podoba i nie mam już żadnych zastrzeżeń :)
Fajne jest to, że zabawy są tu bardzo urozmaicone. Jest ich naprawdę dużo i nie zbyt często powtarza się ich tematyka. Dzieciaki mają zatem spory wybór podczas rozwiązywania i nie musimy się martwić, że za chwilkę im się ta zabawa znudzi. Poza tym zazwyczaj takie brzdące kochają naklejki, a tutaj jest ich całe mnóstwo. Nie liczyłam ich co prawda, ale według informacji na okładce - naklejek jest ponad 150! Według mnie to bardzo prawdopodobne, bo mieszczą się ona na 4 stronach. Zatem trochę tego jest. Są one także wielokrotnego użytku. Czyli jesli nasz brzdąc przyklei którąś nie tam gdzie trzeba, lub po prostu w między czasie zmieni zdanie i będzie chciał ja przykleić - zrobi to bez żadnego kłopotu nie niszcząc całej książeczki. Co więcej, zauważyłam, że taka przeklejona naklejką nie odkleja się sama, tylko trzyma mocno jak wszystkie pozostałe.
Ten zeszyt ćwiczeń jest naprawdę fajny. Nie wyglądał na nic nadzwyczajnego, tymczasem sprawił on, że mojej córeczce uśmiech nie schodził z ust przez bardzo długi czas. Te 48 stron to spory kawałek świetnej zabawy. A co potem? No cóż, moje dziecko postanowiło nie rozstawać się ze swoją ukochaną lekturą. Stwierdziła, że jest w niej całe mnóstwo pięknych koni i ona chce je sobie od czasu do czasu oglądać :) I rzeczywiście tak jest. Mała lubi do niej wracać, nawet teraz, gdy nie ma już w niej zupełnie nic do zrobienia. Jednak samo oglądanie wesołych ilustracji z jej ukochanymi zwierzętami jej wystarcza. Czasem nawet próbuje swoich sił i patrząc na nie stara się rysować podobne postacie na kartce papieru.
Ta lektura to wspaniały pomysł dla wszystkich małych miłośników koni i... nie tylko. Jestem pewna, że każde dziecko z przyjemnością się z nią zapozna. Polecam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz