15 grudnia 2014

Mała Lotta i renifery


HOLLY WEBB

wydawnictwo: Zielona Sowa
ilość stron: 192
format: 13x20 cm
rok wydania: 2014
cena:12,59 zł

Książki Holly Webb niezmiennie mnie zaskakują. Czytałam już całe mnóstwo opowiadań ze zwierzętami w roli głównej, ale jej historie są zawsze takie... niesamowite. Ta pisarka wspaniale potrafi wczuć się w te małe futrzane postacie, doskonale rozszyfrowuje ich uczucia i intencje, i co najważniejsze - potrafi tak nam je przedstawić, że czytając te książki mamy wrażenie, że sami osobiście uczestniczymy w tych wszystkich wydarzeniach. Towarzyszymy głównym bohaterom podczas ich przygody i śledzimy na żywo każdy ich ruch. Naprawdę uwielbiam jej książki. Według mnie są rewelacyjne!

Dziś chciałabym Wam polecić kolejną książkę jej autorstwa, która trafiła w nasze ręce. Tym razem będzie to opowieść o pewnej przemiłej dziewczynce oraz reniferach. W sam raz na przedgwiazdkową lekturę prawda? Gdy przeczytałam ten tytuł, tak sobie właśnie pomyślałam. I choć książeczka ta nie mam nic wspólnego z tymi wszystkimi świątecznymi opowiadaniami, to i tak sądzę, że mój wybór był bardzo trafny. Alicja była bardzo zadowolona, a i ja także świetnie się bawiłam podczas jej lektury. W końcu kto powiedział, że w adwencie musimy czytać wyłącznie o Mikołaju i prezentach?

Ta książeczka to opowieść o Lottcie. Kilkuletniej dziewczynce, która na święta Bożego Narodzenia wraz z rodzicami wybrała się do swoich dziadków do Norwegi. Dwa dni przed Bożym Narodzeniem jej prababcia obchodziła swoje 90 urodziny. Dziewczynka nigdy nie miała okazji spotkać jej osobiście, choć wiele razy rozmawiała z nią przez telefon. Najczęściej o reniferach. Bowiem Oldeforeldne opowiadała jej różne historie ze swojego dieciństwa, w których wedrowała wraz ze swoją rodziną przez wyżyny Finnmarku pasąc renifery. Lotta uwielbiała te opowiadania i marzyła, że kiedyś w końcu sama będzie miała okazję zobaczyć na włąsne oczy te piękna stworzenia. To było jej największe marzenie.

I tak też się stało. Gdy tylko dziewczynka z rodzicami pojawiła się w Tromso babcia zaplanowała dla niej małą niespodziankę. Wizytę na fermie reniferów, gdzie nasza mała bohaterka mogła je wreszcie zobaczyć na żywo. Była nimi zauroczona i wiedziała, że pragnie spędzić z tymi zwierzętami znacznie więcej czasu niż tylko chwilkę tak jak teraz. Ale najważniejsza była w tej chwili Oldeforeldne. i jej wielka uroczystość. Impreza urodzinowa prababci była bardzo udana. Wielu gości odwiedziło ich dom, by życzyć zdrowie jubilatce. Lotta była już tym trochę zmęczona, i postanowiła wymknąć się gdzieś w zaciszne miejsce, by odpocząć. Wtedy właśnie dołączyła do niej Oldeforeldne. Lotta wraz z prababcią poszły do jej sypialni, gdzie dziewczynka słuchając słów staruszki... usnęła. Gdy sie obudziła była w zupełnie innym miejscu, miała na sobie ubranie ze skóry renifera a wokół niej kręcili się wupełnie inne osoby. Dziewczynka była w wiosce ludu Saamów . I rozpoczeła wędrówkę wraz z nimi i stadem reniferów. Tak jak dawniej jej babcia.... Cudownie prawda? Jej małe marzenie ziściło się jako sen. A może to wcale nie sen? Ale o tym dowiecie się już sami :)

Oto kolejna wspaniała przygoda, którą pewnie nie jedno dziecko chciałoby przeżyć. Historia pełna magii, w której to mała dziewczynka zaprzyjaźnia się z uroczym i bardzo mądrym zwierzęciem. Opowieść o bohaterskich czynach, odwadze, miłości i oddaniu. O tym, że marzenia się spełniają, jeśli tylko bardzo bardzo tego pragniemy. Lotta w magiczny sposób znalazła się w wiosce plemienia Saamów. Spotkała tam swoją prababcię, gdy ta miała mniej więcej tyle lat co ona sama. Razem opiekują się samicą reniferów - Różą, oraz jej maleństwem. I jak się potem okazuje, jej wizyta w tym miejscu jest nie bez znaczenia. Dziewczynka w pewnym sensie zmienia bieg historii. Naprawia to, czego jej prababcia nie była w stanie dokonać.

Wiem, że to brzmi jak jakiś film science fiction, ale w rzeczywistości wcale tak nie jest. To przepiękna historia, którą czyta się z uśmiechem na ustach. I choć są w niej zawarte takie elementy, które według nas są niemożliwe do spełnienia, to nie czujemy z tego powodu żadnego dyskomfortu. Autorka tej powieści ujęła ten temat w bardzo delikatny sposób. Zabrała nas w świat magii, choć czytając tą książkę w ogóle nie zdajemy sobie z tego sprawy. A gdy na końcu wszystko się wyjaśnia nie czujemy się oszukani, lecz przepełnieni pozytywną energią. Ta lektura dodaje nam wiary w to, że w życiu wszystko może się zdarzyć. Nawet, gdy wydawałoby się, ze to nie możliwe. 

Jak zwykle książka Holly Webb mnie zauroczyła. Cieszę się, że po nią sięgnęłam. A jeszcze bardziej cieszy mnie fakt, że nasza kolekcja tych cudownych lektur wciąż się powiększa. Uwielbiam je!


3 komentarze:

  1. Renifery - jakże na czasie. Muszę przyznać, że sama zaopatrzyłam się w romanse ze świątecznym tłem na te kilka dni, a co dopiero dzieci.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawa propozycja i cena też jest bardzo przystępna. Prezent w sam raz pod choinkę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Przepiękna historia i tak samo ładna historia.
    M.

    OdpowiedzUsuń