ELLA HARPER
wydawnictwo: Prószyński i S-ka
ilość stron: 448
format: 13x20 cm
rok wydania: 2014
cena: 38 zł
Powiem Wam, że chyba zwariowałam decydując się na przeczytanie tej książki. W moim stanie to zdecydowanie nie był dobry pomysł. Jestem w ciąży i kiedy zaczęłam ją czytać byłam akurat w szpitalu z powodu pewnych komplikacji, skracającej się szyjki, lekkiego rozwarcia (nie będę wchodziła w szczegóły). Ale na ten ciężki okres wybrałam sobie książkę - o ciąży, o poronieniach... Wariactwo prawda? Ale mimo wszystko nie żałuję, że ją przeczytałam. Ani trochę nie żałuję, bo choć wypłakałam przy niej morze łez i choć jest to strasznie smutna historia to czytałam ją z zapartym tchem...
Lucy i Luke są wspaniałą parą. Szalenie się kochają, mają mieszkanie, mają cudownych bliskich, mają siebie, ale nie mają dziecka. To jest to co spędza im sen z powiek. Mimo wielu prób, mimo wielu ciąż, każda z nich kończyła się poronieniem. Z każdą kolejną stratą Lucy popadała w coraz większą obsesję. Próby in-vitro także spełzały na niczym. A oni chcieli mieć dziecko. Jednak powoli zaczynało dochodzić do tego, że nie liczyło się już nic innego tylko to, tylko próba zajścia w ciążę... Więc kiedy okazało się, że tym razem znowu się udało, że Lucy jest już w czwartym miesiącu pozwoliła sobie mieć nadzieję, że tym razem się uda. Jednak nie, w dniu piątej rocznicy ślubu kobieta trafiła do szpitala. Po raz kolejny straciła dziecko. Nie było przy niej Luka, akurat był w pracy. Jednak jak się potem okazało strata dziecka to nie jedyna tragedia, która spotkała ją tego dnia. Luke miał wypadek, trafił do szpitala w bardzo ciężkim stanie, jest w śpiączce, nie wiadomo czy przeżyje... Śpiączka się przedłuża, Lucy jest coraz bardziej załamana, jednak kiedy na jej drodze pojawia się Stella - dobra koleżanka jej męża, która jest w ciąży, a o której Lucy nie miała pojęcia... Ciężko nawet opisać to co przeżywa nasza główna bohaterka...
Nie będę opowiadała Wam więcej, choć miałabym na to ogromną ochotę. Naprawdę ta powieść wciągnęła mnie bez reszty. Jest to historia o ogromnym pragnieniu posiadania dziecka, o wielkiej miłości, o niewyobrażalnej stracie, o bólu, rozpaczy, o załamaniu, zdradzie, wybaczeniu, akceptacji... Mogłabym tak wymieniać bez końca, ale nie o to przecież chodzi, jestem pewna, że rozumiecie co mam na myśli... Wątków w tej książce jest jednak więcej. Pojawia się tutaj także Patricia czyli teściowa Lucy, Nell oraz Ade czuli rodzeństwo Luke. Jest też Stella, która nieźle namiesza... Także mimo głównego smutnego wątku dzieję się tutaj również kilka innych rzeczy... Na końcu autorka zapisała 13 pytań, które każda osoba po przeczytaniu tej historii powinna przemyśleć i odpowiedzieć na nie. Jak my byśmy zachowały się w takich sytuacji, czy potrafiłybyśmy wybrać między miłością do męża, a pragnieniem dziecka, czy potrafiłybyśmy wybaczyć to co zrobił jej mąż... Ja osobiście nie potrafiłabym odpowiedzieć na kilka z tych pytań. Na szczęście nigdy nie znalazłam się w tej sytuacji i mam nadzieję, że nigdy się nie znajdę... Na koniec mogę Wam jedynie napisać, że polecam tę powieść, że mimo tego, że płakałam na niej jak dziecko, że smutek i rozpacz wylewa się z jej kartek na wszystkie strony to i tak ją polecam. Ja czytałam ją z zapartym tchem. Nie powiem, że umiliła mi pobyt w szpitalu, bo taka tematyka w miejscu, w którym się znalazłam i z powodu dla którego się tam znalazłam z pewnością nie powinna mi była towarzyszyć, ale przetrwałam i pozostaje mi mieć nadzieję, że przetrwam jeszcze przez dobre trzy miesiące do końca ciąży :) A lektura tej książki na szczęście nie wpłynęła na mnie negatywnie. Raczej odczuwam ulgę, że mam już jednego wspaniałego synka, drugi jest w brzuszku, że dzieciaki są zdrowe, że wszystko idzie w dobrym kierunku...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz