RUTH LOGAN HERNE
wydawnictwo: Dreams
ilość stron: 352
format: 14x20,5 cm
rok wydania: 2017
dostępna: TUTAJ
Jako typowa książkoholiczka czytam książki o różnej tematyce. Lubię zarówno kryminały, thrillery, fantasy, horrory jak i książki obyczajowe. Jednak w przypadku tych wszystkich gatunków dana książka musi mnie zaciekawić, sprawić, że będę chciała ją przeczytać i akurat będę miała ochotę na taki gatunek :) Odrobinę inaczej jest z romansami. Szczególnie mnie do nich ciągnie i po nie chwytam praktycznie zawsze bez względu na humor ;) Zazwyczaj są to książki optymistyczne, relaksujące, pozwalające się w nich zatracić bez główkowania, rozmyślania, rozwikływania zagadek, tajemnic i innych dających do myślenia rzeczy. Oczywiście nie chcę uogólniać, bo każda książka jest inna i nawet romans nie zawsze jest lekką, prostą lekturą, ale na pewno wiecie o co mi chodzi ;) Dlatego też lubię sięgać po romanse wydawnictwa Dreams. Nie są one takie zupełnie proste i przewidywalne, często opowiadają o jakiś kłopotach, problemach, ciężkich chwilach, ale pomimo tego są takie przyjemne i optymistyczne...
Książka, którą dzisiaj Wam zaprezentuje jest pierwszą książką z serii "Ranczo Staffordów". Opowiada ona o jednym z trzech braci. Ale może najpierw kilka słów opisowych ;) Sam Stafford jest ojcem trzech synów. Jego żona zmarła kiedy dzieci były malutkie, a Sam nie potrafił się nimi zajmować w taki sposób w jaki tego potrzebowali. Był oschły, surowy, wiecznie niezadowolony, ciągle zajęty. Dzięki swojej sile i upartości stworzył wielkie ranczo, miał w posiadaniu ogromne tereny, setki albo i tysiące sztuk bydła... Ale tak naprawdę na miejscu pozostał z ojcem tylko jeden z synów, dwóch pozostałych wyruszyło w wielki świat porzucając ojcowiznę i możliwość bycia kowbojami. W książce tej głównym bohaterem jest Colt - najstarszy syn, który opuścił dom rodzinny z wielką ulgą. Zgodnie ze swoim marzeniem stał się maklerem giełdowym na Wall Street. Jednak coś poszło nie tak. po wielu latach pięcia się w górę wszystko się posypało. W rezultacie musiał wrócić na ranczo ojca, przynajmniej na jakiś czas. A na miejscu? Spotkała go niespodzianka w postaci pięknej, chociaż twardej i tajemniczej gosposi o imieniu Agelina. Colt trafił akurat na gorący okres na ranczu ponieważ mnóstwo krów zaczynało się cielić, a zamiecie śnieżne nie odpuszczały. Był zawalony robotą, a w głowie cały czas kołatała mu myśl, że jak tylko nadarzy się okazja po raz kolejny zniknie z tego miejsca i wróci na swój ukochany Manhattan. Jednak skryta gosposia z każdym dniem coraz bardziej zajmowała jego myśli. Od początku wiedział, że jej tajemniczość i oschłość coś w sobie kryją. Postanowił dowiedzieć się co to takiego...
Nie będę zdradzała Wam zbyt wiele, bo mimo tego co napisałam na początku, o tym, że romanse są zazwyczaj lekkie i mało skomplikowane to tutaj wcale nie jest tak prosto. Są tajemnice, jest przeszłość, która nie daje o sobie zapomnieć, jest żal i smutek, tęsknota, pragnienia, obawy, niezdecydowanie, jest miłość, wiara, nadzieja, choroba, chęć pomocy... Znalazłoby się tego trochę. Na tym dużym ranczo, w tym ogromnym domu sporo się dzieje, jest też kilka ciekawych osób drugoplanowych więc nie jest zbyt nudno. No i wspomnieć muszę, że ten romans tak naprawdę mało ma w sobie romansu więc jeśli liczycie na jakieś wielkie porywy serca, namiętność i miłość to niewiele tego tu znajdziecie. Wszystko powolutku toczy się do przodu... Jeśli czytaliście już książki wydawnictwa Dreams, to pewnie zauważyliście, że niektóre z nich są powieściami gdzie dużą wagę przykłada się do tematu wiary i Boga. Ja co prawda nie jestem zbyt religijna, ale takie książki mimo wszystko czyta mi się przyjemnie. Mam wrażenie, że po lekturze czuję się taka pełna dobrego nastawienia :) Polecam, przekonajcie się sami ;) A ja czekam na kolejną część z serii, ciekawe, o którym z pozostałych dwóch braci przeczytamy następnym razem...
Książka, którą dzisiaj Wam zaprezentuje jest pierwszą książką z serii "Ranczo Staffordów". Opowiada ona o jednym z trzech braci. Ale może najpierw kilka słów opisowych ;) Sam Stafford jest ojcem trzech synów. Jego żona zmarła kiedy dzieci były malutkie, a Sam nie potrafił się nimi zajmować w taki sposób w jaki tego potrzebowali. Był oschły, surowy, wiecznie niezadowolony, ciągle zajęty. Dzięki swojej sile i upartości stworzył wielkie ranczo, miał w posiadaniu ogromne tereny, setki albo i tysiące sztuk bydła... Ale tak naprawdę na miejscu pozostał z ojcem tylko jeden z synów, dwóch pozostałych wyruszyło w wielki świat porzucając ojcowiznę i możliwość bycia kowbojami. W książce tej głównym bohaterem jest Colt - najstarszy syn, który opuścił dom rodzinny z wielką ulgą. Zgodnie ze swoim marzeniem stał się maklerem giełdowym na Wall Street. Jednak coś poszło nie tak. po wielu latach pięcia się w górę wszystko się posypało. W rezultacie musiał wrócić na ranczo ojca, przynajmniej na jakiś czas. A na miejscu? Spotkała go niespodzianka w postaci pięknej, chociaż twardej i tajemniczej gosposi o imieniu Agelina. Colt trafił akurat na gorący okres na ranczu ponieważ mnóstwo krów zaczynało się cielić, a zamiecie śnieżne nie odpuszczały. Był zawalony robotą, a w głowie cały czas kołatała mu myśl, że jak tylko nadarzy się okazja po raz kolejny zniknie z tego miejsca i wróci na swój ukochany Manhattan. Jednak skryta gosposia z każdym dniem coraz bardziej zajmowała jego myśli. Od początku wiedział, że jej tajemniczość i oschłość coś w sobie kryją. Postanowił dowiedzieć się co to takiego...
Nie będę zdradzała Wam zbyt wiele, bo mimo tego co napisałam na początku, o tym, że romanse są zazwyczaj lekkie i mało skomplikowane to tutaj wcale nie jest tak prosto. Są tajemnice, jest przeszłość, która nie daje o sobie zapomnieć, jest żal i smutek, tęsknota, pragnienia, obawy, niezdecydowanie, jest miłość, wiara, nadzieja, choroba, chęć pomocy... Znalazłoby się tego trochę. Na tym dużym ranczo, w tym ogromnym domu sporo się dzieje, jest też kilka ciekawych osób drugoplanowych więc nie jest zbyt nudno. No i wspomnieć muszę, że ten romans tak naprawdę mało ma w sobie romansu więc jeśli liczycie na jakieś wielkie porywy serca, namiętność i miłość to niewiele tego tu znajdziecie. Wszystko powolutku toczy się do przodu... Jeśli czytaliście już książki wydawnictwa Dreams, to pewnie zauważyliście, że niektóre z nich są powieściami gdzie dużą wagę przykłada się do tematu wiary i Boga. Ja co prawda nie jestem zbyt religijna, ale takie książki mimo wszystko czyta mi się przyjemnie. Mam wrażenie, że po lekturze czuję się taka pełna dobrego nastawienia :) Polecam, przekonajcie się sami ;) A ja czekam na kolejną część z serii, ciekawe, o którym z pozostałych dwóch braci przeczytamy następnym razem...
Nie słyszałam o tej książce, ale przyjrzę się jej bliżej. Wydaje się być ciekawa. ;)
OdpowiedzUsuń