19 lipca 2015

Happy End


ELIZABETH MAXWELL

wydawnictwo: Prószyński i S-ka
ilość stron: 312
format: 12,5x19,5 cm
rok wydania: 2015
cena: 34 zł

Już minęło jakieś kilkanaście, a może nawet kilkadziesiąt minut odkąd otworzyłam obszar roboczy tej recenzji i nie napisałam ani słowa. Zupełnie nie wiem od czego zacząć. Z treścią tej książki nie wiąże się żadna porywająca historia z mojego życia. Nie rzuciłam się na nią jak wygłodniały wilk na swoją ofiarę. Nie mogę także powiedzieć, żebym czytała ją z zapartym tchem i nie mogła doczekać się końca... Hm... w zasadzie inność jaką mogłabym Wam tu opisać był fakt, że po raz pierwszy skusiłam się na czytanie ebooka. Ale tu nie ma co opisywać, bo nie jestem taką formą zachwycona. Po pierwsze brakowało mi książki w rękach, nie czułam zapachu farby drukarskiej i szorstkiego papieru pod palcami. Po drugie - uwielbiam czytać w wannie, a z tabletem w dłoni byłam bardziej zestresowana niż odprężona... Ale skłamałabym pisząc że ebook nie ma także dobrych stron. Nie gubiłam zakładki jak to mam w zwyczaju, a gdy czytałam w łóżku późnym wieczorem nikomu nie przeszkadzała zapalona lampka, bo nie była mi ona do niczego potrzebna. W sumie, pewnie i do wersji elektronicznej książek można się przyzwyczaić. Mam przynajmniej taką nadzieję...

Ale nie forma wydania tej książki jest tu taka istotna lecz jej treść. Tym bardziej, że lekturę tą można spokojnie kupić w wersji papierowej i dylematy takie jak moje nikogo nie muszą dotykać. Skupmy się zatem na tym, o czym książka ta opowiada. "Happy End" to historia 46 letniej Sadie. Mamy 11-to letniej córki oraz kobiety po kilku niepowodzeniach sercowych. Nasza bohaterka od kilku lat jest rozwiedziona. Jej były mąż okazał się... gejem. Wcześniej także przeżyła dość spore rozczarowanie miłosne, co bardzo mocno odbiło się na jej zdrowiu. Sadie miewa napady paniki, które stara się ukryć przed całym światem, a które odrobinę utrudniają jej codzienne życie. Poza tym jest powieściopisarką. Jej dziedzina to do nie dawna były romanse. Ostatnio jednak rozpoczęła karierę pod fałszywym pseudonimem jako autorka książek erotycznych. Wydawałoby się, że skoro pisze takie pikantne powieści, jej życie także jest pełne emocji. Ale nic podobnego. Kobieta prowadzi normalne spokojne życie. Ma sporo na głowie i stara się jak najlepiej wychować swoją nastolatkę. Jedyną odskocznią od rzeczywistości są co piątkowe spotkania z pewnym mężczyznom. Sadie ma z nim dość niecodzienny układ, gdyż ich schadzki polegają jedynie na zaspokojeniu wzajemnie swoich potrzeb cielesnych. Nic poza seksem ich nie łączy. I tak pewnie byłoby dalej, gdyby pewnego dnia nasza bohaterka nie spotkała na swojej drodze pewnego tajemniczego mężczyznę, który stojąc w sklepie, w dziele dziecięcym wyglądał jakby postradał wszystkie zmysły. Każda rozsądna kobieta pewnie usiekłaby na ten widok gdzie pieprz rośnie. Lecz uroda nieznajomego sprawiła, ze Sadie nie mogła oprzeć sie pokusie, by z nim choć chwilkę porozmawiać. I tak rozpoczęła się jej przygoda, której z pewnością nigdy nie zapomni. 

Tajemniczy mężczyzna, na którego Sadie zwróciła uwagę początkowo nie miał pojęcia kim jest, co robi i skąd pochodzi. Kobieta pomogła mu się uspokoić, wezwała pomoc i ruszyła w swoją drogę. Jednak myśl o tym niezwykle przystojnym człowieku wciąż nie dawała jej spokoju. A gdy tylko nadarzyła się okazja - nie omieszkała spotkać się z nim po raz drugi. Jednak na samym spotkaniu się tym razem nie skończyło. Spełniając prośbę mężczyzny Sadie podstępem wydostaje go ze szpitala i zabiera do domu. Postanawia odnaleźć prawdziwą tożsamość mężczyzny na własną rękę. Jednak rezultat tych poszukiwań przekracza jej najśmielsze oczekiwania. Bowiem wygląda na to, że jest to postać fikcyjna! To mężczyzna, którego Sadie sama wymyśliła w swojej nowej powieści. Od tej chwili dzieją się już tylko same dziwne rzeczy. W rękopisie Sadie pojawia się dalszy ciąg wymyślonej przez nią historii, której nasza bohaterka za nic w świecie nie napisała. Potem okazuje się, że jej książkowy bohater jest w niebezpieczeństwie, a naszą bohaterkę i jej nowego znajomego ściga czarownica! Oj, gwarantuję Wam, że to jeszcze nie wszystko. Ale szczegóły tej powieści poznacie już sami :)

Zacznę może od tego, że nie lubię książek fantasy. Nie znoszę w powieściach żadnych czarów, magii i nadprzyrodzonych umiejętności. Książki, które lubię muszą być bardziej realistyczne. Prawdziwe. Muszą opowiadać o ludziach takich jak ja i opisywać sytuacje, które mogłyby się przydarzyć każdemu z nas. Tymczasem tutaj w pewnym momencie zaczynają nam się materializować postacie z niedokończonych książek, a nasza bohaterka za wszelką cenę musi odnaleźć zagubione zaklęcie. Brzmi nieprawdopodobnie prawda? I tak też jest. Ta książka to taka bajka dla dorosłych. Historia, która nigdy nie mogłaby się przydarzyć w realnym świecie. Ale czy to takie straszne? Chyba nie do końca. Fakt, taka tematyka mi nie podchodzi, ale to nie oznacza, że powieść ta jest zła. Akcja książki toczy się dość szybko i nie raz potrafi nas zaskoczyć. Bohaterowie są dość ciekawi i fajnie opisani. Autorka ma lekkie pióro, potrafi wciągnąć czytelnika w opisywaną przez siebie historię nawet jeśli ten nie lubi czytać takich powieści. A poza tym książkę tą czyta się naprawdę szybko i lekko. Choć od momentu pojawienia się Aidena wiedziałam, że to nie moja bajka, czytałam tą książkę z przyjemnością. Nie musiałam się specjalnie zmuszać, by po nią sięgnąć. Nie rozpaczałam, gdy do jej końca było jeszcze mnóstwo czytania. Nie, naprawdę tak nie było. Nawet byłam zdziwiona, że książkę o takiej tematyce przeczytałam tak szybko. Dlatego też oceniając ją bardzo negatywnie byłabym po prostu mało obiektywna i myślę, że to nie byłoby sprawiedliwe. Ta książka na pewno zasługuje na uwagę osób, które lubią powieści fantasy z odrobiną miłości i erotyzmu. Jestem pewna, że szukając takiej lektury na pewno się nie zawiedziecie. Jednak jeśli wolicie twardo stąpać po ziemi, a książki po które sięgacie nie zawierają w sobie demonów, czarownic, wampirów i innych niesamowitych postaci - zdecydowanie odradzam. To na pewno nie jest książka dla Was. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz