MR TAN
wydawnictwo: Adamada
ilość stron: 54
format: 16x20 cm
rok wydania: 2016
dostępna: TUTAJ
Lubicie Halloween? Ja nie specjalnie. Nie rozumiem kompletnie tego przebierania się za potwory i chodzenia po mieszkaniach by nazbierać słodkości. Nie mam nic przeciwko temu, że inni bawią się w taki sposób, ale do mnie to jakoś nie przemawia. Jedyne co w tym dniu lubię to ciekawe dekoracje i mini horrory dla dzieciaków, które coraz częściej z przyjemnością czytamy z Alicją. Kiedyś takie książki wydawały mi się dziwne. Teraz jednak nauczyłam się z nich śmiać. Kto wie, może i do Halloween kiedyś się przekonam? ;)
Dziś zatem pokażę Wam jedną z tych książek, którą spokojnie moglibyśmy czytać 31 października. Co prawda skierowana jest ona do młodszych czytelników i nie jest jakoś bardzo straszna. Ale na pewno utrzymana jest ona w takim mrocznym klimacie, gdzie wszystko co złe jest cacy, a właściwe postępowanie się gani. Jakby się tak zastanowić, to takie lektury mogą demoralizować nasze dzieciaczki i sprawiać, że wszystko im się pomiesza. Ale ja się o to nie martwię. W końcu nie czytamy takich książek na co dzień - to po pierwsze. A po drugie - na takie opowiadania zawsze patrzymy z przymrożeniem oka, zatem nie ma się co martwić, że nagle po jednej historii życie moich dzieci nagle zostanie wywrócone do góry nogami i przestaną one odróżniać dobra od zła.
Tak wiec dziś napiszę Wam o Zamczysku strachulców. A w zasadzie o jednej z jego części, bo ten tytuł to nie jest nazwa konkretnej publikacji lecz całej jej serii. Na razie na naszym rynku dostępne są dwie. Obie znajdziemy na stronie wydawnictwa Adamada. Ale myślę, że z czasem seria ta się powiększy, bo jak dla mnie jest naprawdę fajna i jestem przekonana, że niedługo zyska całkiem spore grono wielbicieli. Dzieciaki lubią takie nietypowe książki. Wszystko to co wywrócone jest do góry nogami i wygląda zupełnie inaczej niż w rzeczywistości jest ciekawe i śmieszne. U nas na przykład książka ta wcale nie wystraszyła mojego dziecka. Ona sprawiła, że Alicja niemalże turlała się ze śmiechu po podłodze, gdy ją razem czytałyśmy.
"Daleko stąd, za górami, za morzami, za chmurami, tam gdzie słońce zaledwie ośmiela się zapuścić swoje blade promyki, leży tajemnicza kraina. Miejsce to znajduje się tak daleko od wszystkiego, że nie ma go na żadnej mapie ani w żadnej książce od geografii."
I właśnie tam stoi ponure Zamczysko Strachulców. Jest to szkoła, w której profesorowie nie uczą ani matematyki, a ni gramatyki. Tam uczniowie dowiadują się jak być prawdziwym straszydłem! Ale tak szczerze mówiąc lekcje są tu zupełnie zbędne. Wystarczy bowiem rozejrzeć się dookoła i już zimny dreszcz przebiega nam po plecach. Spotkamy tu bowiem mumie, wilkołaków, duszki i wiele wiele innych strasznych postaci. To dopiero dzieci, ale ich wygląd wcale nie odbiega od wizerunku dorosłych osobników. Jeśli zatem ktoś boi się straszydeł, lepiej niech nie zagląda do tej lektury! Inaczej ucieknie z piskiem! ;)
W części, którą Wam tu dziś prezentuję przeczytamy o przygodzie dzieciaczków na lekcji Lady Krakra. Ta przerażająca dama od lat konstruowała wielkie przerażające maszyny, które miały straszyć ludzi. A od pewnego czas w szkole głośno było o tym, że jej obecny wynalazek przewyższa wszystkie te, które do tej pory udało jej się stworzyć. Nasi uczniowie mieli się tego właśnie przekonać. W środku nocy nauczycielka wezwała ich do siebie by zaprezentować swoje dzieło. Uczniowie prędko pognali na zajęcia. Nie było to jednak łatwe, bo w Zamczysku Strachulców wszystko jest na opak, zatem spóźnianie się na lekcje jest nie tylko dobre, ale wręcz pożądane! Tak czy inaczej w końcu lekcje się zaczęły. A co należało na nich zrobić? Hm... jak myślicie??
Zamczysko strachulców to bardzo nietypowy horror dla nastolatków. Znajduje się w nim sporo mrocznych i bardzo nietypowych zachowań. Nauczyciele nagradzają dzieci za nie właściwe zachowania. Cieszą się, gdy ich podopieczni ziewają na lekcjach i są podstępni i źle wychowani. To wszystko jest właściwe,m gdy jest się uczniem straszydłem i chodzi się do strasznej szkoły. Ale czy takie zachowanie nie pomiesza w głowach naszych dzieci? Nie ma mowy! Przede wszystkim autor tej lektury pokazał to wszystko tak bardzo przerysowane, że nawet nie ma mowy, by nasze dzieciaczki nie zorientowały się, że to żart a nie prawdziwe życie. To taka karykatura prawdziwego życia. A przy tym napisana tak zabawnie i z takim dystansem do tego co dzieje się w okół nas, że nie sposób nie roześmiać się podczas lektury. Podoba mi się to. Jestem pewna, że Waszym dzieciaczkom także przypadnie do gustu.
Podoba mi się również wydanie tej książki. Jest ona malutka, cieniutka, ale oprawiona w sztywną okładkę, a papier wewnątrz jest gruby i śliski. Co więcej, opowiadanie to jest dość nietypowo napisane. To takie połączenie zwykłej książki z komiksem. Czasem czytamy tekst ciągiem, a za chwilkę mamy przed sobą duży obrazek z licznymi dymkami z tekstem. Ogólnie fajnie to wygląda i na pewno urozmaica dzieciakom lekturę. Jeśli natomiast chodzi o szatę graficzną, to powiem tak. Na pewno teo typu kreska nie należny do moich ulubionych. Fakt, ilustracje są bardzo zabawne i ciekawe, ale to zupełnie nie mój styl. Ja zdecydowanie bardziej lubię łądne ilustracje. Gdzie nie ma wykrzywionych paszcz, wybałuszonych oczu i szkaradnych fryzur. Tylko czy moje słodkie obrazki pasowałyby do takiej strasznej opowieści? Chyba raczej nie bardzo, prawda? Tak więc uważam, że choć to nie mój styl, to w tym przypadku pasuje on tutaj jak ulał. Dzięki temu książka ta jest spójna, ciekawa i prezentuje się naprawdę świetnie.
Zamczysko strachulców trochę mnie zaskoczyło. W pozytywnym tego słowa znaczeniu. Spodziewałam się spokojniej bajeczki o małych strachach, a dostałam wesołą komedię o szkole dla potworków. Podoba mi się to. Polecam :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz