PETER CARNAVAS
wydawnictwo: Adamada
ilość stron: 32
format: 25x25 cm
rok wydania: 2016
dostępna: TUTAJ
Uwielbiam książki wydawnictwa Adamada. Za każdym razem, gdy po jakąś sięgam - jestem przekonana, że będzie super. Bo choć te wszystkie lektury z ich oferty wydają się być zwykłymi, niepozornymi opowiadaniami okazują się fantastycznymi, ciepłymi i niezwykle mądrymi historiami. Już nie raz mile mnie zaskoczyły i pewnie nie raz jeszcze dam się zaskoczyć. I to właśnie w nich lubię. Aż żałuję, że tak późno odkryłam tą kopalnię cudownych książek. Koniecznie muszę teraz nadrabiać zaległości...
Dziś poznacie małego chłopca. Takiego, jakich wiele na świecie. Ma dwie ręce, dwie nogi i głowę, czyli niczym nie różni się od naszych kolegów i braci. I własnie o nim będzie ta książeczka. O tym jak pewnego dnia się pojawił i zaczął odkrywać otaczający go świat. Na początku powolutku i niepewnie podziwiał to co spotykał na swojej drodze. Potem jednak zaczął czuć się w nim na tyle swobodnie, że zaczął robić pewne rzeczy. Z każdym dniem przeżywał coraz to inne przygody i poznawał na swej drodze inne postacie. Aż pewnego dnia... dorósł. Ale to nie koniec tej historii. Bo ten chłopiec, choć już duży wciąż pisał swoją historię...
Tytuł tej książki sugeruje nam, że przeczytamy w niej o chłopcu, który w bardzo tajemniczy sposób pojawił się pewnego dnia na kartach jakiejś książki. Spodziewamy się zatem, że będzie tu opisana ciekawa, niesamowita i dość mało prawdopodobna historia. Taka, której nikt z nas nie byłby w stanie przeżyć. Tymczasem tytułowy chłopiec jest tak samo zwyczajny jak ty czy ja. Jest ciekawy świata, poznaje ludzi dookoła, próbuje różnych nowych rzeczy, pomaga innym, dorasta, zakochuje się, zakłada rodzinę... Robi wszystko to, co każdy z nas. Jest po prostu wciąż tym samym chłopcem. Tyle tylko, że przez cały ten czas dręczy go jedno pytanie. Co tu robi i dlaczego? Ale gdy pewnego dnia chce sprawdzić, czy jest we właściwym sobie miejscu - przekonuje się, że nie mógłby być nigdzie indziej...
Nasze życie to księga, w której codziennie zapełniamy kolejne strony. Myślę, ze to właśnie takie przesłanie chciał zawrzeć w tym opowiadaniu jej autor. I według mnie - wyszło mu to doskonale. Opisując tą niezwykle ciepłą i piękną historię daje do zrozumienia naszym dzieciaczkom, że ich życie to puste strony, które wraz z każdym kolejnym dniem zapełnią się kolorami i pięknymi wspomnieniami. I nie ważne dlaczego. Najważniejsze, że jesteśmy tu i teraz, i że to własnie jest nasze miejsce. Tu pasujemy jak ulał.
Pewnie macie już dość tych moich zachwytów, ale przy tych lekturach po prostu nie da się inaczej. Co ja na to poradzę, że wydawnictwo Adamada tak dba o jakość swoich książek? Że każda z nich jest dopracowana w każdym calu, jest pięknie wydana i aż przyjemnie do niej zajrzeć? To opowiadanie oczywiście nie jest wyjątkiem w tym temacie. Podobają mi się szalenie ilustracje, które osobiście wykonał autor tego tekstu, podoba mi się twarda okładka, duży format i grube śliskie kartki. Ale najbardziej na świecie podoba mi się treść tej historii. Jest cudna...
Są książki, które są zabawne, są piękne, są edukacyjne, fajne, ciekawe, trzymające w napięciu. I są takie, które choć wydawałoby się, że są najzwyczajniejszymi opowiadaniami pod słońcem na zawsze zostają w naszej pamięci. Książki, które zaskakują nas swoją mądrością i trafnymi spostrzeżeniami. Takie, które sprawiają, że po ich przeczytaniu nie wiemy co powiedzieć. Po prostu brak nam słów. Opowiadanie, które Wam tu dziś prezentuje właśnie takie jest. Genialne w swojej prostocie. Piękne... niesamowite... Jestem bardzo mile zaskoczona. I ogromnie cieszę się, że ta lektura stanie na półeczce moich dzieci. Gorąco ją Wam polecam. Jestem przekonana, że Was także zachwyci...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz