MAGDALENA ZARĘBSKA
wydawnictwo: Bis
ilość stron: 144
format: 15x18,5 cm
rok wydania: 2015
cena: 23 zł
Moje dziewczyny już od dawna mają bzika na punkcie koników. Alicja zakochała się w nich już kilka lat temu i skutecznie zaraziła tą miłością swoją młodszą siostrę. Teraz obie moje panny najchętniej bawiłyby się wyłącznie konikami, oglądałyby bajeczki tylko o konikach i oczywiście czytałyby lub przeglądały książki, gdzie są te zwierzaki. Gdy więc zobaczyłam tą książkę w ofercie wydawnictwa BIS wiedziałam, że moje dziewczyny będą zachwycone. Tak... ta lektura musiała znaleźć się na półce moich panienek :)
Tytułowy Borys jest bowiem małym kucykiem, który pojawił się w domu dwóch siostrzyczek całkiem przypadkowo. Rodzina nie planowała zakupu konika, nie planowała powiększenia rodziny o nowego pupila. Nic z tych rzeczy. Po prostu tata dziewczynek musiał kupić nową kosiarkę, bo stara pewnego razu odmówiła posłuszeństwa. Zapragnął zatem kupić taki sprzęt, który najlepiej jakby obsługiwał się sam, by czas, który musiał spędzać przy pracy w ogrodzie przeznaczyć na... błogie lenistwo ;) Poza tym Pan Zajączkowski nie znosił hałasu, zatem praca przy koszeniu trawy nie było jego ulubiona czynnością. Jaki zatem związek ma kosiarka z konikiem? No cóż. Okazuje się, że kucyki szetlandzkie to wyjątkowe głodomory. A poza tym mogą one mieszkać na dworze cały okrągły rok, więc nie ma kłopotu z ich hodowaniem. Tak, Pan Zajączkowiski znalazł zatem to czego szukał. Małego głodomora, który regularnie będzie strzygł im trawę w ogródku, a wszędzie będzie cicho i spokojnie :)
I tak właśnie Borys trafił do nowego domu. Małe Zajączki, bo tak pieszczotliwie nazywał swoje córki Pan Zajączkowski - były wniebowzięte. Dziewczynki podobnie jak moje córeczki uwielbiają konie. Niedaleko na łące ich sąsiad wypasał starego konia Baltazara, a Patrycja i Magda uwielbiały na niego patrzeć. Teraz nareszcie te dwie panienki miały swojego nowego przyjaciela. Pokochały Borysa od pierwszego wejrzenia i trzeba przyznać, że ten mały łakomczuch również bardzo polubił swoje dwie urocze właścicielki. Od tej pory dziewczynki i kucyk byli prawie nierozłączni. Borys towarzyszył im niemalże wszędzie. Odprowadzał je do szkoły, chodził z nimi na zakupy, a nawet towarzyszył podczas grzybobrania. Madzia i Patusia zawsze mogły na niego liczyć. Nawet w najtrudniejszych sytuacjach :)
Gdy ta książeczka trafiła w moje ręce byłam zachwycona. Nie wiedziałam jeszcze jaka jest jej treść, wiedziałam o niej tylko to, co wydawnictwo napisało na ostatniej stronie okładki. Ale samo wydanie tej lektury od razu podbiło moje serce. Książeczka ta jest bowiem nie duża. Mniejsza nawet niż szkolny zeszyt. Ma twardą okładkę, a wewnątrz wszyte grube, szorstkie kartki. Bardzo lubię takie książki. Są poręczne i leciutkie. Moja Natalka choć ma niespełna trzy latka gania z nią wszędzie i naprawdę trudno jest jej ją odebrać. Na szczęście książka ta jest odporna na szaleństwa mojego dziecka, więc mimo wielu różnych przeżyć - wciąż wygląda jak nowa.
Ale to nie wszystko. Bardzo podoba mi się także szata graficzna w tej książce. Ilustracje są takie... ciepłe. Nie wiem dlaczego, ale tego typu rysunki przypominają mi książki z mojego dzieciństwa i mam do nich ogromny sentyment. Ich autorka jest Pani Aneta Krella-Moch przepięknie ozdobiła tą niedużą książeczkę i powiem Wam że nie tylko ja nie potrafię oderwać od tych obrazków wzroku. Alicja i Natalka chętnie także do nich wracają. Natalka to chociaż wie mniej więcej co się w tej książce dzieje, bo jej czytałam całą książeczkę, a Alicja póki co może się tylko domyślać. Choć wydaje mi się, ze to długo nie potrwa, bo moja starsza córka już nie może się doczekać, kiedy przeczyta do końca wszystkie lektury i sama chwyci po to opowiadanie. Jestem pewna, że w mgnieniu oka przeczyta cała tą książkę i będzie bardzo zadowolona. Mnie i Natalce przygody Borysa się podobały więc z pewnością Alicja także je polubi.
No tak, bo zaczęłam opisywać Wam samą książkę, nie wspominając nic o jej treści. A przecież nie to jest tutaj najważniejsze. Jak wiemy, nie ocenia się książki po okładce, ale Wy już pewnie się domyślacie, że w tym przypadku absolutnie nie mam do czego się przyczepić, prawda? Opowiedziałam Wam co nieco treść tej książki, więc wiecie już, że jest to fajna historia, w której główną role grają dwie małe dziewczynki i ich nowy uroczy przyjaciel - kucyk szetlandzki. Biorąc pod uwagę sam początek tej ich przygody, czyli tego jak kucyk trafił do domu Zajączków domyślacie się pewnie, że nie jest to jakaś nudna historia. Oj, nie. Tutaj stale coś się dzieje, dziewczynki i ich konik przeżywają mnóstwo fajnych przygód i co według mnie bardzo ważne - każda z nich nie jest pozbawiona sporej dawki dobrego humoru. Takie książki czyta się naprawdę z ogromną przyjemnością i z uśmiechem wspomina. Dlatego też tak bardzo je lubię i z przyjemnością podsuwam do czytania mojej starszej córce. Alicja lubi się śmiać, tego typu historie to coś co pasuje do niej jak ulał.
Podsumowując "Borys i Zajączki" to świetna książka nie tylko dla małych miłośników koników. U mnie akurat te zwierzaczki są bardzo, ale to bardzo lubiane. Ale jestem pewna, że nawet gdyby akurat moje córki wolałaby pieski, kotki czy jakiekolwiek inne zwierzątka, to i tak Borys w mgnieniu oka zdobyłby ich sympatię. Ten konik jest uroczy, sprytny, mądry i bardzo kochany. Jego po prostu nie da się nie lubić. Czasem potrafi coś spsocić, czasem pomaga swoim dwóm wesołym właścicielkom w potrzebie. Oj, jest po prostu cudowny. Sama chciałabym mieć takiego przyjaciela. Książeczkę tą zatem czyta się z wielka przyjemnością. Myślę, że nawet początkujący czytelnicy powinni być zadowoleni. Rozdziały są krótkie i ciekawe, czcionka duża. No naprawdę, choćbym nie wiem jak bardzo się starała - nie potrafię tu znaleźć żadnego minusa. Nie wierzycie? Sami sprawdźcie. Polecam!!!
Bardzo dziękuję za piękną recenzję, jestem naprawdę wzruszona! Życzę samych pięknych chwil spędzonych podczas lektury (albo podczas jazdy na kucyku :-))
OdpowiedzUsuń