23 lipca 2015

Z dala od zgiełku


THOMAS HARDY

wydawnictwo: Nasza Księgarnia
ilość stron: 480
format: 13,5x20,5 cm
data wydania: 2015

Miłość to cudowne uczucie. Pełne magii. I nie ważne, czy to cudowne uczucie zagościło właśnie w jakimś młodym serduszku, czy u osoby w kwiecie wieku. Czy pojawiło się nagle, czy też bardzo powoli dojrzewało. Najważniejsze, że jest i sprawia, że człowiek zakochany czuje się jakby potrafił przenosić góry. Miłość uskrzydla, dodaje sił. Nic więc dziwnego, że każdy o niej marzy. Pragnie choć raz przeżyć tą jedyną w swoim rodzaju, niepowtarzalną i prawdziwą miłość. 

Dlatego też uwielbiam czytać książki o miłości. Na samą myśl o szczęśliwym zakończeniu buzia sama mi się śmieje. Lubię czytać o ludziach, których łączy coś wielkiego. O tym jak ta miłość się u nich pojawia, jak dojrzewa i jak sprawia, że nagle wszystko staje się zupełnie inne niż dotychczas. Romanse to jedne z moich ulubionych gatunków literackich. I dziś właśnie chciałabym Wam jeden z nich polecić. Jest to historia pewnego farmera o imieniu Gabriel. Bardzo sympatycznego i pracowitego mężczyzny, który od pewnego czasu jest gospodarzem niewielkiej owczej farmy. Gdy poznajemy naszego głównego bohatera ma on lat 28 i wciąż jest kawalerem. I tak naprawdę jest mu z tym bardzo dobrze. Wiedzie spokojne życie na swojej farmie w ciszy i w zgodzie z naturą. I pewnie nigdy by się to nie zmieniło, gdyby nie pewne spotkanie. Któregoś razu Gabriel zauważa jadącą na wozie młodą, ładną dziewczynę. Nie wywarła ona jednak na naszym bohaterze zbyt dobrego pierwszego wrażenia. Fakt, jej niezwykła uroda przykuła uwagę Oaka, lecz mężczyzna stwierdził, że jest ona bardzo próżna i skąpa. To jednak nie był koniec ich spotkań. Betsaba bowiem zamieszkała niedaleko owczarni Gabriela u swojej ciotki. Mężczyzna coraz baczniej obserwował nowo przybyłą, aż pewnego dnia jego serce mocniej zabiło. Nasz farmer był człowiekiem bardzo prostym i szczerym dlatego też nie patrząc na nic poszedł do niej i jej się oświadczył. Niestety Betsaba odrzuciła propozycję mężczyzny. Stwierdziła, że życie małżonki ją nie interesuje, a już tym bardziej nie jako żona farmera. Wydawałoby się więc, że historie tych dwojga młodych ludzi dobiegła końca, ale tak się nie stało. To w zasadzie dopiero początek. Betsaba wkrótce opuszcza dom ciotki. Jak się później okazało została ona spadkobierczynią sporego majątku po swym wuju i sama stała się farmerką. Tymczasem Oak w nieszczęśliwych okolicznościach traci wszystko co sam posiada i postanawia ruszyć w świat w poszukiwaniu pracy. I tak znów drogi Gabriela i Betsaby się krzyżują. Mężczyzna dostaje pracę w folwarku swej ukochanej jako pasterz. Jednak mimo swych gorących uczuć do swej chlebodawczyni stara się nie okazywać jej swojej miłości. Postanawia żyć dalej tak jakby nic się nie stało. Lata mijają, a Betsaba spotyka na swojej drodze jeszcze dwóch mężczyzn. Za namową jednej ze swoich służących jednemu z nich wysyła w żarcie walentynkę. Nie spodziewa się jednak, że ten mężczyzna kartkę tą weźmie bardzo poważnie i zachęcony takim postępowaniem postanowi zdobyć jej rękę. Problem jednak w tym, że dziewczyna wciąż nie jest zainteresowana zamążpójściem. Lecz pewnego dnia Betsaba wracając późnym wieczorem do domu spotyka swej drodze bardzo przystojnego żołnierza. Jest nim Troy. I tak pani farmer może pochwalić się kolejnym adoratorem. 

Ale powiem Wam szczerze, że takie powodzenie u płci przeciwnej wcale nie jest niczym przyjemnym. Fakt, Gabriel nie okazuje pani swoich uczuć, a Troy... to hulaka, który tak naprawdę kocha kogoś zupełnie innego. Ale tak czy inaczej mając wokół siebie trzech adoratorów życie Betsaby wcale nie jest usłane różami. Wkrótce wszystko bardzo się skomplikuje. Dziewczyna podejmie kilka błędnych decyzji, a zgromadzeni wokół niej mężczyźni wcale nie będą chcieli odpuścić. Oj, będzie się działo, wierzcie mi. Ale o tym - przeczytacie już same ;)

"Z dala od zgiełku" to powieść o bardzo prawdziwej, czystej, ale jednocześnie i niezwykle skomplikowanej miłości. Gabriel Oak, rozsądny i pracowity mężczyzna pokochał dość niezdecydowaną i wybredną kobietkę. Betsaba czekała na porywy serca. Na namiętność, która jak się potem okazało bardzo ją zgubiła. Fakt, wszystko w końcu dobrze się skończyło, ale zanim do tego doszło - sporo się działo. Było małżeństwo, zawód serca, postradanie zmysłów, a nawet śmierć. Ale szczegółów i tak Wam nie zdradzę. Oj, co to to nie. Jestem pewna, że z przyjemnością poznacie tę historię zupełnie same. A trzeba przyznać, że warto. Bo tu stale coś się dzieje. Co prawda akcja nie gna w zastraszającym tempie, ale i tak ciekawość co wydarzy się dalej jest tak wielka, że trudno oderwać się od lektury. Podoba mi się kreacja bohaterów. Na pewno poznając każdego z nich nie będziemy ziewać z nudów. Podoba mi się fabuła, sama nie wymyśliłabym piękniejszej historii o miłości. W zasadzie podoba mi się prawie wszystko. Bo gdyby nie jeden niewielki szczegół - książka ta byłaby dla mnie po prostu doskonała. Ale jak już wspomniałam - mam jedno ale. Nie podoba mi się sposób pisania autora. Thomas Hardy opisuje wszystko w bardzo obszerny i skomplikowany sposób. Nie potrafię tego dokładnie wyjaśnić, ale nie ukrywam, że niekiedy byłam wręcz zmęczona licznymi dziwnymi porównaniami i skojarzeniami. W dodatku jest to książka opisująca wydarzenia sprzed wielu lat, zatem nic dziwnego, że posługuje się on niezbyt współczesnym językiem. To oczywiście nic złego, ale gdy dodamy jedno do drugiego - otrzymamy książkę, która niekiedy potrafi po prostu zmęczyć. Zresztą przytoczę Wam tu jakiś przykład. Może w ten sposób zrozumiecie co mam na myśli:

"Przecież list musiał pochodzić od kogoś i został wysłany z jakiegoś powodu. Że powód ten nie miał najmniejszego związku samym istnieniem listu, o tym, rzecz prosta, Boldwood nie miał pojęcia, toteż podobne wytłumaczenie nie przyszłoby mu nigdy do głowy. Człowiek wplątany w intrygę może wiedzieć, czy ten, go intryguje, czyni to na skutek pewnych okoliczności, czy też działa pod wpływem wewnętrznego popędu, gdyż w obu wypadkach wynik intrygi pozostaje ten sam. Ktoś będący przedmiotem intrygi rzadko kiedy się orientuje, jak wielka różnica istnieje między zapoczątkowaniem szeregu zdarzeń i zwróceniem całej serii faktów już dokonanych w pewnym określonym kierunku."

lub

"Drzwi znów otworzyły się z trzaskiem i do izby wpadł Kainek Ball cały zdyszany, mając czerwone usta otwarte niby otwór dziecinnej trąbki, przez które głośno kaszlał, wydymając policzki."

To tylko dwa fragmenty, ale spokojnie mogłabym wymienić jeszcze nie jeden. Na szczęście wymienione wcześniej plusy bronią tę lekturę rekami i nogami, i absolutnie nie mogłabym powiedzieć, że żałuję tych kilku dni spędzonych nad nią. Jestem zachwycona historią, którą dzięki niej poznałam i z przyjemnością zobaczyłabym tych wszystkich bohaterów oraz wydarzenia w niej zawarte na szklanym ekranie. A to na szczęście bardzo możliwe, gdyż powieść ta została zekranizowana! Premiera w Polsce już była. Oj, nie mogę się doczekać, aż wybierzemy się do kina. Jeśli film choć w połowie odda te emocje jakie odczuwałam podczas lektury tej książki - to będę zachwycona. 

"Z dala od zgiełku" to piękna książka. Nie zwracajcie uwagi na mój minusik, nie każdemu to musi przeszkadzać. Zresztą nie jest to też wada, której nie da się przeskoczyć. A książkę i tak warto poznać. Polecam :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz