24 listopada 2014

Pasterz i zagubiona owca



Z dużymi okienkami do otwarcia przez małe rączki

wydawnictwo: Święty Wojciech
ilość stron: 24
format: 21x21 cm
rok wydania: 2014
cena: 25zł 21,50zł

Choć książek dla dzieci jest na świecie tak strasznie dużo, to każda z nich jest zupełnie inna.  I nie chodzi mi w tym przypadku wyłącznie o treść tych publikacji, choć nie ukrywam, że podziwiam autorów książeczek dla dzieci. Według mnie wymyślenie kolejnych, oryginalnych bohaterów i przygód, których dotąd nikt jeszcze nie przeżywał - graniczy z cudem. A jednak im się to udaje. Ale jak już wspomniałam nie tylko o to mi chodzi. Podoba mi się także to, że literatura dla dzieci jest również bardzo różnorodna pod względem wyglądu. Są bowiem książeczki trójwymiarowe, z puzzlami, okienkami itp. Naprawdę jest w czym wybierać.

Dziś pokażę Wam jedną z tych lektur, które posiadają wewnątrz nie tylko fajne opowiadanie, ale również mini atrakcję dla maluszków.  Ale po matulku. Wszystko wyjaśnię Wam w swoim czasie ;) Najpierw skupię się na treści tej niewielkiej książki. Jest to bowiem opowiadanie o pewnym miłym pasterzu. Mężczyzna ma pod swoją opieką 100 owiec, o które bardzo się troszczy. Jednak pewnego dnia dostrzega, że jedna z nich oddala się od niego i gdzieś ukrywa. Pasterz nie myśląc wiele postanawia ją odnaleźć, a my wraz z nim poszukujemy tego ślicznego małego stworzonka. Szukamy go wszędzie. W w chlewiku, w koszyku, pod stołem, w domu, na łodzi... Pasterz odwiedza każde nawet bardzo nietypowe miejsce poszukując swoją zagubioną owieczkę. Czy ją odnajdzie? Pewnie, ze tak! A gdzie? To sprawdźcie już sobie sami ;)

Pisałam Wam powyżej, że my także czynnie uczestniczymy w tych poszukiwaniach. W jaki sposób? Otóż książeczka ta to nie takie typowe zwykłe opowiadanie. Tutaj na każdej ze stron znajdziemy jedno okienko, które zachęca nas do tego by zajrzeć i sprawdzić co znajduje się wewnątrz. Odkrywając kartonik dowiadujemy się, kto ukrywa się wewnątrz, a co za tym idzie - czy nasz bohater zakończył już swoje poszukiwania. Gdy nie ma tam owieczki - na odwrocie odsuwanego przez nas kartonika widnieje krótki tekst informujący, kto to taki znajduje się w tym nietypowym ukryciu. Ciekawe rozwiązanie, prawda?

Uważam, ze ta lektura to fajna i pomysłowa pozycja dla naszych brzdąców. Dzieciaki uwielbiają odkrywać nieznane miejsca, podglądać, rozwiązywać zagadki. I bez względu na to jak bardzo prosta lub skomplikowana jest owa tajemnica do rozwikłania, nasze dzieciaczki mają przy tym mnóstwo radości. Tutaj lektura, którą Wam dziś pokazuje jest skierowana do naszych najmłodszych czytelników. W książeczce nie ma zbyt wiele tekstu, za to okienka umieszczone na poszczególnych stronach przykuwają uwagę maluszka i zachęcają je do tego by po nią sięgnąć. To wrodzona ciekawość świata sprawia, że dzieciaczki nie potrafią oprzeć się pokusie. I z ogromnym zapałem odkrywają poszczególne kryjówki by dowiedzieć się, gdzie jest nasza mała zguba.

Mojej Natalce ta książeczka bardzo się spodobała. Moje dziecko jest bardzo niecierpliwe jeśli chodzi o czytanie książeczek i zazwyczaj przekręca kartki zanim zdołam dokończyć pierwsze zdanie. Jednak w tym przypadku spokojnie i bezstresowo mogłyśmy przeczytać cała historię pasterza i jego podopiecznych. Na pewno pomógł mi w tym fakt, że niemalże na każdej ze stron znajduje się dosłownie jedno zdanie. Ale oprócz tego moja mała dziewczynka była tak pochłonięta zaglądaniem do okienek, że nie miała czasu przeszkadzać mi podczas czytania ;) To najlepszy przykład na to, że takim maluszkom niewiele do szczęścia potrzeba. Kilka okienek - i już pełnia szczęścia ;)

Ale powiem Wam szczerze, że zamierzałam Wam dziś także skrytykować tą książkę za jej wykonanie. Jestem już przyzwyczajona do tego, że tego typu publikacje są wykonane jako lektury sztywnostronnicowe, a okienko do odsłonięcia to nic innego jak gruba tektura, którą należy "wygrzebać" z danej strony. Tymczasem tutaj strony są jedynie ciut grubsze od tych w zwykłych opowiadaniach dla dzieci. A okienko to po prostu przyklejona druga kartka w konkretne miejsce. Nie spodobało mi się to. Dziwnie wygląda i w ogóle. Jednak po pierwszym czytaniu tej książki z moją Natalka okazało się, że to wcale nie by zły pomysł! Mojemu dziecko bardzo podobało się to rozwiązanie. Mała fajnie już radzi sobie z obracaniem zwykłych cienkich karteczek a takie okienka bardzo jej się spodobały. Fakt, otwarcie ich wymaga od brzdąca ciut większej zręczności, ale jakież to dla takiego dziecka wyzwanie! Od teraz normalne książeczki z okienkami są u nas używane znacznie częściej. "Pasterz i zagubiona owca" to na dzień dzisiejszy nasz nr 1 :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz