SABRINA JEFFRIES
wydawnictwo: Bis
ilość stron: 424
format: 12x19,5 cm
rok wydania: 2009
cena: 26,50 zł
Dawno nie sięgałam po romans historyczny więc trzeba było nadrobić zaległości :) A ponieważ ta autorka jest mi już znana, (miałam okazję poznać dwie inne jej powieści z serii "Diablęta z Hallsted Hall", o której już Wam na łamach tego bloga wspominałam) byłam przekonana, że i tym razem się nie zawiodę. Zresztą sam tytuł i krótki opis książki sprawił, że strasznie chciałam poznać całą jej treść. Zatem niewiele myśląc przystąpiłam do lektury.
"Pirat" to podobnie jak w innych powieściach tej autorki, historia dwóch osób, które wywodzą się z bardzo różnych środowisk. Mają zupełnie inne wychowanie, doświadczenia życiowe i poglądy na świat. Tym razem poznamy kobietę z dobrego domu, adoptowaną córkę hrabiego o nienagannym wychowaniu i manierach. A także mężczyznę, którego los niestety nie rozpieszczał. Człowieka, który po wielu krzywdach jakich doznał w dzieciństwie postanowił zostać piratem i w ten sposób zemścić się na arystokracji angielskiej. Jednak nie byłoby w tej historii nic nadzwyczajnego, gdyby pewnego dnia te dwa zupełnie inne światy się nie zderzyły. I co więcej - gdyby te osoby, które z pozoru tak bardzo się od siebie różniące nie zapałały do siebie ogromnym uczuciem. Zapowiada się ciekawie prawda?
I tak właśnie jest. Sara to reformatorka. Kobieta ta za wszelką cenę pragnie pomagać tym, którym w życiu nie wiedzie się najlepiej. Jednak samo dokarmianie ubogich, czy zdobywanie odzieży dla najbiedniejszych rodzin jej nie wystarcza. Sara pragnie pomóc kobietom, które za czasem bardzo drobne przewinienia zostają wysłane na odległą wyspę na wygnanie. Takie odosobnienie nie byłoby najgorsze, gdyby nie fakt, że aby dotrzeć do tego miejsca są one transportowane przez pół roku jako więźniarki na statkach, na których marynarze traktują je jak swoją własność. Ich niemoralne i często dość bestialskie wręcz zachowania są znane wszystkim dookoła, nikt jednak nie stara się pomóc tym kobietom. Co więcej, trafiają one potem na wyspę, gdzie koloniści stwarzają im jeszcze gorsze piekło. Aż ciarki przechodzą po plecach na samą myśl. Jednak Sra nie zamierza patrzeć na los więźniarek obojętnie i wyrusza wraz z nimi w rejs w nadziei, że uda jej się dopilnować, by tym razem zostały one potraktowane godnie i z szacunkiem.
Tymczasem w połowie rejsu na statek napadają piraci. Na szczęście nie tacy łowcy skarbów, bezwzględni tyrani i mordercy. Są to mężczyźni, którzy w swoim życiu zarobili wystarczająco dużo złota i pieniędzy by żyć dostatnie do końca swych dni. Czego więc im potrzeba? Miłości! Pragną kobiet, które zechcą zostać ich żonami i osiedlą się wraz z nimi na bezludnej wyspie, by rozpocząć nowe życie. I w tym momencie akcja zaczyna przybierać dość zabawny i niecodzienny obrót. Grupa bezbronnych kobiet z zaciętą reformatorką na czele, kontra (powiedziałabym) nieco wyposzczeni piraci o gołębim serduchu. To brzmi troszkę jak komedia sytuacyjna, ale tak nie jest. Choć biorąc pod uwagę całokształt tej historii - tak to wygląda.
Muszę przyznać, że ta powieść bardzo mi się podoba. Uwielbiam książki, w których głowni bohaterowie są tak różni. Lubię także czytać o kobietach, które potrafią walczyć, wiedzą czego chcą i nie czekają aż ktoś zrobi wszystko za nie. Podziwiam Sarę nie tylko za jej upór, za odwagę i skłonność do poświęceń. Ale także za cięty języczek, poczucie uczciwości i sprawiedliwości. Naprawdę o takiej kobiecie aż się chce czytać. A Gideon, czyli słynny lord piratów? To prawdziwy mężczyzna, który wie czego chce. Ale nie tyran i despota, lecz wrażliwy i pełen zrozumienia mężczyzna, potrafiący kochać ponad wszystko.
Ta książka to nie jakieś ckliwe romansidło. To powieść z wartką akcją i ciekawą fabułą. Spotkamy tu wiele interesujących osobowości oraz zaskakujących zwrotów akcji. I choć z góry wiemy jak zakończy się spotkanie Sary i Gideona, to sądzę, że zakończenie tej książki może Was troszkę zaskoczyć :) Ja nie mogłam oderwać się od niej do ostatniej kartki. Naprawdę gorąco ją Wam polecam :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz