27 grudnia 2015

Na oceanie nie ma ciszy. Biografia Aleksandra Doby, który przepłynął kajakiem Atlantyk



DOMINIK SZCZEPAŃSKI

wydawnictwo: Agora
ilość stron: 336
format: 15,5x21,5 cm
rok wydania: 2015
cena:  39,99 zł

Jak wiecie - jestem ogromną fanką wszelkiego rodzaju książek podróżniczych. Mam ich już trochę na swoim koncie i zawsze bardzo trudno mi jest się oprzeć pokusie, by nie sięgnąć po kolejną. Tym bardziej, że ich bohaterowie to ludzie, których podziwiam. Dokonują rzeczy, o których mnie nawet nigdy się nie śniło. Dzięki nim poznaję miejsca dla mnie niedostępne. To dziwne, że typowa domatorka taka jak ja stale czuje niedosyt informacji o dalekich często bardzo egzotycznych miejscach. Kocham podróże, ale te bliskie. Nigdy nie marzyłam o dalekich wyprawach. Nie planowałam wielkich czynów. Ale podziwiam ludzi, którzy to robią. Którzy spełniają swoje marzenia. Nawet te najbardziej szalone i nieprawdopodobne. 

Dziś chciałabym Wam przedstawić Aleksandra Dobę. Człowieka, którego największą pasją jest kajakarstwo. Zajmuje się tym od lat. Pływa zawsze, gdy tylko ma okazję. A jego wyprawy są naprawdę godne podziwu. Przepłyniecie Polski? Opłyniecie jeziora Bajkał? Słysząc o tych wyprawach już wiedziałam, że mam do czynienia z kolejnym człowiekiem czynu. Z mężczyznom, który nie tylko nie boi się marzyć, ale również robi wszystko, by te marzenia zrealizować. Jednak ta książka nie opowiada nam o tym, jak Pan Aleksander zdecydował się opłynąć największe jezioro na świecie. Nie opisuje nam całego życia tego uroczego człowieka. Ta biografia wspomina te wszystkie wydarzenia, ale skupia się na czymś zupełnie innym. Opisuje nam niezwykle trudną i jak dla mnie wręcz nieprawdopodobną wyprawę. 167 dni na oceanie. Pan Aleksander bwiem zdecydował się przepłynąć kajakiem Ocean Atlantycki!

Skłamałabym, gdybym napisała, że Aleksander Doba był pierwszym śmiałkiem, który podjął się takiego wyzwania. Przed nim byli i inni. Czym zatem różni się ta wyprawa od wszystkich pozostałych? Przede wszystkim Pan Aleksander zdecydował się przepłynąć ocean w najszerszym miejscu. Po drugie, ta wyprawa miała być w 100% samodzielna. Bez żadnej pomocy z zewnątrz. Bez żagli itp udogodnień. Pan Aleksander podróżował wyłącznie dzięki sile własnych mięśni, a jego kajak do przemieszczania się posiadał jedynie ster i wiosła. Ten człowiek musiał stawić czoła wielu niebezpieczeństwom zupełnie sam. Miał okazję spotkać się z rekinami, wielorybami i żółwiami morskimi. Kilkakrotnie musiał stawić czoła ogromnym falom podczas sztormu. Nie brakowało także kilku większych i mniejszych awarii, które nieco utrudniały mu podróż. Jednak nasz bohater nigdy nie zrezygnował z dalszej drogi. Wiedział, że jego podróż kończy się dopiero na Florydzie, i że musi osiągnąć wcześniej zamierzony cel.

Powiem Wam szczerze, że tą książkę czyta się po prostu błyskawicznie. Na początku troszkę się gubiłam, gdy autor sięgał pamięciom do innych, wcześniejszych przygód Aleksandra Doby. Ale to było tylko na samym początku tej książki. Potem, gdy już się wciągnęłam, nie mogłam przestać czytać. Historia tego uroczego człowieka sprawia, że wszystko dookoła nagle staje się łatwiejsze. Wszystkie marzenia, dotąd niezrealizowane - na wyciągnięcie ręki. Skoro można wyruszyć w taką podróż? Skoro można przepłynąć cały ocean kajakiem, o własnych siłach i w dodatku nie postradać podczas tej wyprawy zmysłów, nie podupaść na zdrowiu i cieszyć się jak dziecko z osiągniętego celu - to można wszystko! Trzeba tylko chcieć i mieć naprawdę bardzo dobry plan. Bo nie trudno rzucić się na głęboką wodę i działać. Nie trudno zginąć dążąc do realizacji swoich marzeń za wszelką cenę. Ale sztuką jest je zrealizować, by mieć kolejne - czasem równie niesamowite co te poprzednie. Pan Aleksander w tej książce wiele razy powtarzał, że nie jest samobójcom. Że kocha swoje życie i chciałby jeszcze długo pozostać na tym świecie. Ale to nie zmienia faktu, że chce robić to co kocha. Wie co robi, jest doskonale przygotowany do każdej wyprawy i nie straszne mu żadne sztormy czy wielkie drapieżniki. Najważniejsze jest przygotowanie i wiara, ze wszystko na pewno się uda. Wystarczy tylko bardzo tego chcieć.

To co najbardziej podobało mi się w tej książce to pogoda ducha Pana Aleksandra. Mimo wielu niepowodzeń, przeciwności, bardzo trudnych warunków w jakich przyszło mu spędzać czas - dobry humor i optymistyczne podejście do życia nigdy go nie opuszczało. Jestem pewna, że wiele osób w niektórych sytuacjach szybko by się poddało. Wiele z nich na pewno zrezygnowałoby z dalszej wyprawy. Ale nie Pan Aleksander. Sztorm? Brak łączności ze światem zewnętrznym? Zepsuta solarka? Awaria SPOTa? A nawet uszkodzony ster nie był wstanie zniechęcić naszego bohatera. Pan Aleksander wiedział, że wszystko jest w stanie przeżyć. Wiedział, że każda przeszkoda jest do pokonania, żeby tylko zrealizować swój plan. Ten człowiek wierzył, że to się uda. Musi się udać. Ten mężczyzna zawsze był pełen optymizmu i pogody ducha. Mimo ogromnego zmęczenia, mimo ciągłej walki z żywiołem stale był pełen pozytywnych myśli. Naprawdę powinniśmy brać z niego przykład. Bo taka postawa jest godna naśladowania.

Książka ta jest także bardzo fajnie napisana. Jeśli jesteście równie ciekawi świata co ja. Jeśli lubicie poznawać zakątki, których z pewnością nigdy nie odwiedzicie osobiście. Jeśli czytając takie historie czujecie lekki dreszczyk na plecach i wciąż Wam mało - to ta lektura jest dla Was idealna. Tą książkę się wręcz połyka. Wszystkie wydarzenia opisane wewnątrz są ujęte w takim spokojnym i bardzo optymistycznym tonie. Aleksander Doba opowiada nam swoje przygody tak, jakbyśmy byli jego najlepszymi przyjaciółmi. Jakbyśmy znali się od lat, a on postanowił podzielić się z nami swoimi uczuciami. Opisuje nam wszystkie swoje przygody w bardzo ciepły sposób. Cała książka utrzymana jest w takim stylu pozytywnie zakręconego człowieka. Ocean? To przecież tylko większa kałuża! Odciski na rekach, opuchlizny, dziwne zmiany na paznokciach? Co tam... przecież prędzej czy później wszystko minie! Pana Aleksandra nic nie było w stanie zniechęcić. On realizował swoje marzenie i to było najważniejsze.

Ten bohaterski czyn to jedno. Wszystkie niezwykłe osiągnięcia naszego bohatera to drugie. Ale mnie najbardziej w tej książce podobało się podejście Pana Aleksandra do życia i do ludzi. Fragmenty o tym, że uśmiech łamie wszystkie bariery, że należy optymistycznie podchodzić do życia, że wiek człowieka wcale nie jest przeszkodą, by realizować swoje cele, że żeby zrealizować swoje marzenia trzeba działać, a nie czekać, aż ona same do nas przyjdą - czytałam z największą przyjemnością. W dzisiejszych czasach ludzie stale na coś narzekają. Wiecznie jest im źle. Ale też rzadko kiedy próbują zrobić coś w tym kierunku by było im lepiej. I to zawsze bardzo mnie irytowało. Jestem optymistką. Zawsze nią byłam. I choć daleko mi do takiego pozytywnego nastawienia do życia jakie miał Pan Aleksander, to i tak zawsze starałam się wszystko widzieć w różowych okularach. Nie można stale tylko narzekać i płakać. Zawsze jestem zdania, że mogło być gorzej. I że wszystkie przeszkody jakoś da się przeskoczyć. Ale po przeczytaniu tej książki - moja wiara w życie jest jeszcze większa.

Ta książka w pewien sposób naładowuje nas pozytywną energią. Sprawia, że po jej przeczytaniu mamy chęć zacząć działać. I to już teraz, natychmiast!

"[...] lepiej żyć jeden dzień jak tygrys niż sto lat jak owca."
Na oceanie nie ma ciszy; str. 329

Gorąco Wam tę lekturę polecam. Jest niesamowita!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz