13 marca 2015

Mała wielka uczta


 PAULINA STĘPIEŃ, MICHAŁ STĘPIEŃ

wydawnictwo: Muza
ilość stron: 289
format: 20x26 cm
rok wydania: 2014
cena: 69,90 zł 46,30 zł

Już nie raz pisałyśmy z Martą, że bardzo lubimy książki kucharskie. I choć z tym naszym kucharzeniem różnie bywa, to i tak półki z książkami o takiej tematyce aż się uginają. Bo w każdej z nich zawsze znajdzie się coś co od czasu do czasu chciałybyśmy przyrządzić, czy wypróbować. A gdy brak nam pomysłu na obiadek lub przekąskę, albo znudziły nam się dania, które serwujemy rodzince na co dzień - ich pomoc jest po prostu nie zastąpiona! Choć muszę Wam zdradzić mały sekrecik. Poza wertowaniem naszych kulinarnych lektur czasem lubimy także poszperać za czymś ciekawych w internecie. A najciekawsze i najsmaczniejsze przepisy zazwyczaj znajdujemy na stronach blogerów. Oni wiedzą co jest dobre!

Dlatego, gdy zobaczyłam okładkę tej książki w jednej z księgarni w mieście - oniemiałam. Przecież ja znam tą twarz! Odwiedzam jej bloga od bardzo dawna i nie raz miałam okazję wypróbować jej przepisy! A tu proszę... książka! Pełna zupełnie nowych, smacznych specjałów. Książka, którą będę miała zawsze pod ręką, po którą będę mogła sięgnąć w każdej chwili i zabrać ze sobą gdzie tylko dusza zapragnie. Choć w zasadzie zbyt poręczna to ona nie jest. Gruba, wielka i dość ciężka. Ale zawsze to lepsze niż taszczyć ze sobą wszędzie laptopa, by potem martwić się, żeby w trakcie naszego kulinarnego transu nie strzelić w niego jakimś kremem lub nie chlapnąć tłuszczem. Nie wiem jak to jest u Was, ale u mnie wszystko spada zazwyczaj na to, czego za nic w świecie nie chciałabym zabrudzić. Złośliwość losu, czy co?

Nie mogę powiedzieć, żebym musiała długo zastanawiać się nad potrzebą posiadania tejże lektury w swoim zbiorze. Decyzja moja była tak błyskawiczna, że gdy tylko nadarzyła się okazja - książka trafiła w moje ręce. Co więcej, nie zamierzałam także długo czekać na to, by się zapoznać z jej treścią. Spis treści był mi już doskonale znany w kilka minut po odebraniu przesyłki od kuriera. A zapał do działania sprawił, że po kolejnych kilkunastu minutach miałam już upatrzonych kilka dań i spisaną listę niezbędnych produktów do ich wykonania. Nie zdziwię się, jeśli trudno będzie Wam w to uwierzyć, bo gdy oprzytomniałam sama byłam tym zaskoczona. I wpadła mi do głowy jedna straszna myśl. Ta książka uzależnia, a ja przepadłam już z kretesem...

Bo choć kuchnia nigdy nie była moim ulubionymi miejscem, w mgnieniu oka znalazłam w tym poradniku tak wiele dań, które z ogromną przyjemnością bym wypróbowała, że starczy mi tych pomysłów na bardzo długi czas. Ślimaczki serowe, naleśnikowe sakiewki, zapiekanka makaronowa z pieczarkami, risotto warzywne, bezy z owocami.. Oj mogłabym tak wymieniać i wymieniać, ale gdybyście mogli mnie teraz zobaczyć to rzuciłoby Wam się w oczy tylko jedno. Że od kilku minut bardzo głośno przełykam ślinę i zaczyna mi burczeć w brzuchu. Bo te wszystkie dania są tak smakowite, że aż trudno się powstrzymać by nie wypróbować natychmiast tych wszystkich przepisów...

A wierzcie mi, ze naprawdę jest w czym wybierać. Ten poradnik kulinarny jest bowiem podzielony na kilka rozdziałów, a w każdym z nich wyszczególniona jest cała masa przepisów. Są tu porady jak własnoręcznie upiec chleb lub bułeczki, jak przyrządzić smakowite, gorące obiady, a także jakie podać przekąski, przystawki oraz cista i desery. Ech... i znów przełykam ślinkę. Jeszcze trochę i zacznę tyć od samych myśli o tych wszystkich pysznościach. Bo to, że zaraz przeczeszę kuchnie w poszukiwaniu produktów do jednego z dań to więcej niż pewne. Oby tylko znalazło się wszystko czego potrzebuje, bo albo zaślinię się na śmierć, albo będę improwizować, a to ostatnie nie kończy się dla mnie zbyt dobrze ;)

Jak wspomniałam wcześniej, jeśli chodzi o gabaryty tego poradnika, to nie jest to moja ulubiona wielkość. Książki tej w żaden sposób nie mogę nazwać "poręczną", bo w mojej mini kuchni zawsze mam spory kłopot gdzie ją ulokować, by była bezpieczna i jednocześnie mogłabym na nią zerkać do woli. Ale ma ona także wiele zalet. Przede wszystkim jest szyta, zatem kartki spokojnie rozkładają się na boki i nie muszę się martwić, że zaraz mój pyszny przepis zniknie mi z oczu a ja zamiast przyrządzać go dalej będę siedzieć nad książką w poszukiwaniu odpowiedniej strony. Poza tym, ciekawym, prostym i fanie opisanym przepisem na danie znajdziemy tu kilka zdań od autorki tej książki. Podoba mi się to podoba. Dzięki tym kilku prostym zdaniom poradnik ten jest bardziej przyjazny, jakiś taki bardziej osobisty. Jakby to nie była książka kupiona gdzieś tam w księgarni, tylko przepisy od najlepszej przyjaciółki. A takie dania, które przekazujemy sobie nawzajem i polecamy zawsze smakują najlepiej ;)

Kolejnym plusem jest to, że książka ta posiada zakładkę, czyli wszytą atłasową wstążeczkę. Jeśli musimy poradnik na chwilkę zamknąć, nie musimy ganiać po kuchni w poszukiwaniu czegokolwiek czym moglibyśmy zaznaczyć konkretne miejsce w książce. Taka zakładka zawsze jest pod ręką i nigdy się nie gubi :) Nie mogłabym także zauważyć, że w książce tej poza przepisami na specjały Pauliny i Michała znajdziemy także całe mnóstwo bardzo kuszących zdjęć tychże dań. Jestem wzrokowcem, więc takie fotografie działają na mnie najbardziej. Do tego stopnia, ze czasem odnoszę wrażenie, jakbym czuła ich zapach ;) Oj, teraz dowiecie się o mnie całej prawdy... okropny ze mnie łasuch!

Ech... chyba już nic więcej na temat tego poradnika nie napiszę. Wiecie już co w nim można znaleźć, jak te wszystkie pyszności zostały tu ujęte i zaprezentowane. I co więcej - zdradziłam Wam kilka moich sekretów, przez co będziecie mnie mieli teraz za strasznego głodomora. A przecież tak naprawdę mogłabym Wam tylko napisać, że ta książka jest po postu rewelacyjna i choć sama osobiście gotować nie znoszę, mam już na swoim koncie kilka dań zrobionych według przepisu Pauliny, a kilka następnych mam na oku. A poza tym mam wrażenie, że to nie koniec, bo uwielbiam sięgać właśnie po tą książkę. Tych smakołyków jest tam tak wiele, że każdy znajdzie w niej coś dla siebie. Jestem tego pewna. Więc róbcie sobie teraz co chcecie, ale ja idę włączyć piekarnik. Dziś będę tworzyć mięciutkie bułeczki z makiem. Mniam!


Poradnik kulinarny "Mała wielka uczta" zrecenzowałam dzięki uprzejmości księgarni internetowej

Dziękuję :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz