ANNA J. SZEPIELAK
wydawnictwo: Nasza Księgarnia
ilość stron: 480
format: 13,5x20,5 cm
rok wydania: 2015
cena:39 zł31,90 zł
Uwielbiam słuchać historii z przeszłości. Może dlatego, że sama także bardzo lubię wspominać. Ale najbardziej na świecie lubię słuchać opowiadań osób starszych o tym jak dawniej wyglądało życie. Jak ludzie się zachowywali, jak bawili, co robili w różnych sytuacjach. Takie historie są dla mnie niezwykle fascynujące. I pamiętam, że gdy żyła moja babcia czasem siadałyśmy przy stole właśnie po to żeby powspominać. Nieodłącznym elementem takich spotkań była gorąca herbatka malinowa i ciasteczka. Ja siedziałam rozkoszując się tymi smakołykami, a babcia rozpoczynała snucie swoich opowieści. Powiem Wam, że byłam wniebowzięta. Ileż to ciekawych historii usłyszałam, ile nowinek na temat moich przodków. Teraz żałuję, że nigdy nie ciągnęłam tak za język mojego dziadka. Jestem pewna, że on także miałby co opowiadać...
Książka o której chciałabym Wam dziś co nieco opowiedzieć jest właśnie o przeszłości. Ale nie znajdziecie w niej niczyich wspomnień. Ta powieść to dzieje pewnej rodziny od roku 1867 aż do dziś. A wszystko zaczęło się na dworze, w którym to doszło do nieszczęścia. Cecylia była opiekunka bogatej panienki - Heleny, chcąc chronić swoją podopieczną ginie w tragicznych okolicznościach. Jej mąż nie potrafi się z tym pogodzić i krótko po niej topi się w stawie. Na świecie zostaje tylko Karolina. Ich sześcioletnia córka. Helena wie, że przyczyniła się do śmierci tego małżeństwa. Nie potrafi jednak wyznać swoich grzechów. Postanawia zatem zatrzymać dziecko we dworze, by odkupić choć trochę swoje winy. Ale dziewczynka nie wspomina najlepiej tych lat. Przez cały okres dorastania marzy jedynie, by opuścić chłodne mury dworu i wreszcie odetchnąć z ulgą. W końcu jej się to udaje. Po ślubie z Jędrzejem rozpoczyna nowe życie w niewielkiej wsi nieopodal dworu. Dziewczyna ma nadzieję, że jej życie wreszcie stanie się spokojne i szczęśliwe. Bardzo kocha swojego męża i błyskawicznie odnajduje się w nowej społeczności. Po pewnym czasie spodziewa się dziecka, które tak bardzo pragnęła. Ale jej szczęście nie miało trwać długo. Pewnego dnia Karolina i Jędrzej otrzymują propozycję, która wywróci ich życie do góry nogami. W zamian za dostanie życie mają zrobić coś, co sprawi, że ich dotychczasowy spokój zostanie zmącony już na zawsze. Nie chciałabym Wam zdradzać szczegółów tej historii, ale powiem Wam jedynie, że podjęcie takiej decyzji w owych czasach wymagało nie lada odwagi i poświęcenia. Karolina zgadza się na tę propozycję wierząc, że Bóg i tak będzie nad nimi czuwał.
Jednak tajemnica sprzed lat wisi nad kolejnymi pokoleniami jak jakaś klątwa. Czytając tę powieść jesteśmy świadkami dorastania dzieci Karoliny i Jędrzeja, potem śledzimy losy ich wnuków. A historie te są naprawdę niezwykle wciągające. Trzeba przyznać, ze czytałam je jednym tchem. Niestety w pewnym momencie mimo bardzo szczegółowego jak dotąd opisu życia Karoliny i jej reszty rodziny nagle przeskakujemy do lat 80. Przez chwile czytamy o tym co działo się z potomkami naszej głównej bohaterki w tych czasach, by znów dokonać skoku do lat 90. Kolejne pokolenia i kolejne wzloty i upadki życiowe. A na koniec trafiamy do 2014 roku. Pamiętacie Elwirę z książki "Wspomnienia w kolorze sepii"? Tak... Ta powieść to dzieje jej rodziny. Nie wspominałam o tym wcześniej by nikt nie pomyślał sobie, że ta powieść to jakaś kontynuacja poprzedniej. Nie, nic z tych rzeczy. Faktycznie na końcu tej książki spotykamy wszystkie dobrze nam znane z poprzedniej historii postacie. A także wspominamy wydarzenia, o których czytałyśmy poprzednio. Ale jeśli nie znacie poprzednich części (niestety są dwie, ja pierwszej także nie czytałam) to przeczytanie tej w niczym nie będzie Wam przeszkadzało. To zupełnie nowa, odrębna historia. Więc spokojnie możecie po nią chwytać :)
"Znów nadejdzie świt" to piękna opowieść o rodzinnych więzach. Nie ukrywam, że czytało mi się ja wspaniale. Podobały mi się historie o przodkach Elwiry. O czasach sprzed 100 lat, gdzie ludzie i ich mentalność tak bardzo różniła się od tej, którą znamy z naszego życia. Podziwiam talent pisarski autorki, która pisząc tą książkę potrafiła idealnie wręcz odwzorować tamte czasy. Przeniosła nas w klimat dawnej wsi i sprawiła, że wręcz czułam zapach skoszonego siana lub świeżo upieczonego domowego chleba. Podczas czytania zaskoczona byłam tym, że autorka tak świetnie poruszała się w gwarze z tamtych lat. Te niektóre porównania, zwroty. Matko, ja nawet nie umiałabym teraz ich wszystkich przytoczyć! Wiem, że ludzie z tamtych czasów właśnie tak mówili i tak się zachowywali, ale wiedzieć, a opisać te wszystkie wydarzenia używając takiego słownictwa to zupełnie inna sprawa. Jak dla mnie rewelacja. Kolejne lata, kolejne pokolenia to oczywiście również kolejne, zupełnie odmienne od tych poprzednich czasy. Tutaj także się nie zawiodłam. Autorka świetnie odnajdywała się w każdej z tych epok, przedstawiała nam obraz wydarzeń i zachowań mieszkańców wsi w dowolnym momencie. Miałam wrażenie, że to nie jest żadna książka tylko śledzę losy tej rodziny na żywo. Uczestniczę w ich życiu. Towarzysze im podczas szczęśliwych momentów i smutnych chwil. Czytając tą książkę bez trudu przenosimy się w czasie i w pełni przeżywamy czytaną właśnie powieść. Naprawdę bardzo mi się to podoba.
Sposób pisania autorki to jedno, ale snuta przez nią opowieść to już zupełnie co innego. Tutaj także Annie J. Szepielak należą się ogromne brawa. W życiu nie umiałabym wymyślić ciekawszej i bardziej zawiłej historii. Ta powieść wciągnęła mnie bez reszty. Czytałam ją z zapartym tchem i naprawdę z trudem odkładałam ją na bok, gdy domowe obowiązki wzywały. Podobała mi się kreacja bohaterów. Każda z tych postaci była inna, ciekawa i co najważniejsze - tak bardzo realna. Tak jakby autorka opisywała nam prawdziwych ludzi, z krwi i kości, których kiedyś miała okazje poznać. Podobnie zresztą jest z opisaną przez tę pisarkę historią. Mam wrażenie, że ona także jest niezwykle realna. Historia naszego kraju jest bardzo zawiła, więc i w każdej z rodzin na pewno ukrywają się takie mniej lub bardziej ciekawe tajemnice. Podoba mi się także w jaki sposób autorka powiązała ze sobą te dawne wydarzenia z tymi współczesnymi. W jaki sposób zakończyła tę przedziwną historię i jak rozwikłała zagadkę. Śmiem twierdzić, że ta powieść idealnie nadaje się na ekranizację i z ogromna przyjemnością obejrzałabym ją na szklanym ekranie.
Do czego zatem mogłabym się tu przyczepić? Hm... myślę, że tylko jedno trochę mi się nie podobało. Najgorsze w tej powieści były te przeskoki w czasie. Myślę, że znacznie ciekawiej byłoby czytać tą książkę po kolei bez tych kilku sporej wielkości luk. Wtedy na pewno byłoby nam znacznie łatwiej zapamiętać te wszystkie postacie i koligacje między nimi. Zresztą sama ciekawość, co też działo się z naszymi ulubionymi postaciami w tym czasie zżera. Naprawdę. W pewnym sensie tak "po łebkach" dowiadujemy się wszystkiego. Ze wspomnień poszczególnych postaci domyślamy się co wydarzyło się pomiędzy tymi epokami. Ale wydaje mi się, że dużo fajniej byłoby śledzić losy tej rodziny po kolei, na bieżąco. Domyślam się, że powieść ta miałaby wtedy znacznie więcej stron, a może nawet podzielona by została na kilka tomów. Ale sądzę, że ten szczegół nie zraziłby czytelnika. Historia tej rodziny jest na tyle wciągająca, że bez kłopotu przeczytałabym nawet i trzy tomy, gdyby zaszła taka potrzeba ;)
Ogólnie według mnie "Znów nadejdzie świt" to świetna powieść. Bardzo ciekawa i wciągająca. Czyta się ją z ogromną przyjemnością i tak naprawdę żal, że dobiega końca. Ja jestem bardzo zadowolona. Czekam na kolejne książki tej autorki. Od dziś postaram się żadnej nie przepuścić :) Polecam!
"Znów nadejdzie świt" to piękna opowieść o rodzinnych więzach. Nie ukrywam, że czytało mi się ja wspaniale. Podobały mi się historie o przodkach Elwiry. O czasach sprzed 100 lat, gdzie ludzie i ich mentalność tak bardzo różniła się od tej, którą znamy z naszego życia. Podziwiam talent pisarski autorki, która pisząc tą książkę potrafiła idealnie wręcz odwzorować tamte czasy. Przeniosła nas w klimat dawnej wsi i sprawiła, że wręcz czułam zapach skoszonego siana lub świeżo upieczonego domowego chleba. Podczas czytania zaskoczona byłam tym, że autorka tak świetnie poruszała się w gwarze z tamtych lat. Te niektóre porównania, zwroty. Matko, ja nawet nie umiałabym teraz ich wszystkich przytoczyć! Wiem, że ludzie z tamtych czasów właśnie tak mówili i tak się zachowywali, ale wiedzieć, a opisać te wszystkie wydarzenia używając takiego słownictwa to zupełnie inna sprawa. Jak dla mnie rewelacja. Kolejne lata, kolejne pokolenia to oczywiście również kolejne, zupełnie odmienne od tych poprzednich czasy. Tutaj także się nie zawiodłam. Autorka świetnie odnajdywała się w każdej z tych epok, przedstawiała nam obraz wydarzeń i zachowań mieszkańców wsi w dowolnym momencie. Miałam wrażenie, że to nie jest żadna książka tylko śledzę losy tej rodziny na żywo. Uczestniczę w ich życiu. Towarzysze im podczas szczęśliwych momentów i smutnych chwil. Czytając tą książkę bez trudu przenosimy się w czasie i w pełni przeżywamy czytaną właśnie powieść. Naprawdę bardzo mi się to podoba.
Sposób pisania autorki to jedno, ale snuta przez nią opowieść to już zupełnie co innego. Tutaj także Annie J. Szepielak należą się ogromne brawa. W życiu nie umiałabym wymyślić ciekawszej i bardziej zawiłej historii. Ta powieść wciągnęła mnie bez reszty. Czytałam ją z zapartym tchem i naprawdę z trudem odkładałam ją na bok, gdy domowe obowiązki wzywały. Podobała mi się kreacja bohaterów. Każda z tych postaci była inna, ciekawa i co najważniejsze - tak bardzo realna. Tak jakby autorka opisywała nam prawdziwych ludzi, z krwi i kości, których kiedyś miała okazje poznać. Podobnie zresztą jest z opisaną przez tę pisarkę historią. Mam wrażenie, że ona także jest niezwykle realna. Historia naszego kraju jest bardzo zawiła, więc i w każdej z rodzin na pewno ukrywają się takie mniej lub bardziej ciekawe tajemnice. Podoba mi się także w jaki sposób autorka powiązała ze sobą te dawne wydarzenia z tymi współczesnymi. W jaki sposób zakończyła tę przedziwną historię i jak rozwikłała zagadkę. Śmiem twierdzić, że ta powieść idealnie nadaje się na ekranizację i z ogromna przyjemnością obejrzałabym ją na szklanym ekranie.
Do czego zatem mogłabym się tu przyczepić? Hm... myślę, że tylko jedno trochę mi się nie podobało. Najgorsze w tej powieści były te przeskoki w czasie. Myślę, że znacznie ciekawiej byłoby czytać tą książkę po kolei bez tych kilku sporej wielkości luk. Wtedy na pewno byłoby nam znacznie łatwiej zapamiętać te wszystkie postacie i koligacje między nimi. Zresztą sama ciekawość, co też działo się z naszymi ulubionymi postaciami w tym czasie zżera. Naprawdę. W pewnym sensie tak "po łebkach" dowiadujemy się wszystkiego. Ze wspomnień poszczególnych postaci domyślamy się co wydarzyło się pomiędzy tymi epokami. Ale wydaje mi się, że dużo fajniej byłoby śledzić losy tej rodziny po kolei, na bieżąco. Domyślam się, że powieść ta miałaby wtedy znacznie więcej stron, a może nawet podzielona by została na kilka tomów. Ale sądzę, że ten szczegół nie zraziłby czytelnika. Historia tej rodziny jest na tyle wciągająca, że bez kłopotu przeczytałabym nawet i trzy tomy, gdyby zaszła taka potrzeba ;)
Ogólnie według mnie "Znów nadejdzie świt" to świetna powieść. Bardzo ciekawa i wciągająca. Czyta się ją z ogromną przyjemnością i tak naprawdę żal, że dobiega końca. Ja jestem bardzo zadowolona. Czekam na kolejne książki tej autorki. Od dziś postaram się żadnej nie przepuścić :) Polecam!
też lubie takie historie
OdpowiedzUsuń