18 grudnia 2014

Szczęścia też chodzą parami


ANNA BIALER

wydawnictwo: Muza
ilość stron: 448
format: 13x20 cm
rok wydania: 2014
cena:  39,99 zł  28 zł

Uwielbiam piękne książki. I niestety w tej chwili nie mam  na myśli jedynie treści danej lektury... Wiem, wiem. Jestem okropna. Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że nie wolno oceniać książek po okładce. Nie raz już się na tym łapałam, że tak właśnie postępuję. I także nie raz gorzko tego żałowałam. Ale potem i tak wracałam do punktu wyjścia. Jestem wzrokowcem i te wszystkie piękne okładki same mnie do siebie wołają. Przyciągają moją uwagę i sprawiają, że nie potrafię im się oprzeć. Tak też było i w tym przypadku. Sięgnęłam po tę powieść, bo gdy spojrzałam na okładkę wiedziałam, że muszę ją przeczytać. Przepiękne kolory (nawiasem mówiąc moje ulubione), sympatyczna, bardzo pozytywnie nastawiona do życia kobietka oraz tytuł, po przeczytaniu którego uśmiech sam pojawił się na moich ustach. Oj, co ja zresztą będę Wam tłumaczyć. Chyba sami widzicie, że ta okładka już na wstępie obiecuje nam dobrą zabawę, miły relaks i cudowny happy end. Teraz nie pozostaje nam nic innego, jak przekonać się czy na samych obietnicach się nie skończy.

"Szczęścia też chodzą parami" to historia pewnej kobiety, która właśnie rozpoczyna nowy rozdział w swoim życiu. Maria ma za sobą nieudane małżeństwo, romans z żonatym mężczyznom oraz liczne problemy ze swoimi dziećmi. Jest wyczerpana i postanawia zacząć wszystko o nowa. A początkiem tego "nowego życia" ma być jej przeprowadzka. Nowe lokum nie jest duże. Skromne M3, które kupiła bez żadnych negocjacji. Chciała jak najszybciej zamknąć tamten rozdział w swoim życiu z nadzieją, ze teraz będzie już tylko lepiej. Miała wszystko dokładnie zaplanowane. Włącznie z tym, co ma jej się przyśnić pierwszej nocy w nowym mieszkaniu, bo jak wiemy - ten pierwszy sen jest podobno proroczy. Ale niestety nie ma tak łatwo. Życie jak wiemy pisze własny scenariusz, w którym nie zawsze uwzględnia nasze prośby. Tym razem także nic z tego nie wyszło. Pierwsza noc Marii to był jakiś horror. Ucieczka, fałszywi przyjaciele i tajemnica ukryta w wielkiej pomarańczowej walizce. Nie zapowiada się ciekawie, prawda? Ale to tylko sen. W rzeczywistości wszystko potoczy się... jeszcze gorzej? Hm... Na dzień dobry Maria zaczyna otrzymywać listy z jakimiś dziwnymi wierszykami. Osoba, która jej je podsuwa wie o niej prawie wszystko, co więcej stara się ją osaczyć, przestraszyć i bardzo jej dokuczyć. Potem na stole w jej domu pojawiają się zgniłe kwiaty i... No właśnie. Chyba nie powinnam za dużo Wam zdradzać. Tak czy inaczej życie naszej bohaterki zamienia się w jedną wielką zagadkę. Wszystko układa zupełnie inaczej niż Maria zaplanowała. I pewnie kobieta jakoś by to ścierpiała, gdyby nie fakt, że jej prześladowca zaczął także naprzykrzać się jej córce i mamie. Tego było już za wiele. Czas wynająć detektywa. Ale czy znajdzie się taki śmiałek, który rozwikła tę trudną zagadkę sięgającą jeszcze daleko wstecz? Czy duch wpisany na czarną listę potencjalnych wrogów to rzeczywiście taki zły pomysł? O tym dowiecie się już sami. Ja zdradzę Wam tylko tyle, że czytając tę powieść na pewno nie będziecie narzekać na nudę czy brak atrakcji. Znajdą się tu wątki z dreszczykiem i takie, przy których wybuchniecie gromkim śmiechem. Zresztą, sami zobaczcie.

Gdy zaczęłam czytać tą książkę pierwszą rzeczą, która rzuciła mi się w oczy to fakt, że jest w niej mało dialogów. Całą historię opowiada nam główna bohaterka i cała narracja to jej przemyślenia i opis wszystkich wydarzeń. Jednak od razu powiem Wam, że to nie jest w żadnym razie wada tej powieści. Maria to niezwykle zabawna i ciepła osoba. Potrafi fantastycznie wczuć się w każdą sytuację, ma wspaniałych przyjaciół, na których zawsze może liczyć i w każdej, nawet najtrudniejszej sytuacji potrafi znaleźć dobrą stronę. To urodzona optymistka, która łatwo się nie poddaje. Choć strach nie raz zagląda jej w oczy, ona śmieje mu się w twarz. Nie wiem czy chciałabym być na jej miejscu. Psikusy, listy z pogróżkami czy świadomość, że jakiś wróg depcze mi po piętach, straszy moją rodzinę, a nawet był w moim domu pewnie sparaliżowałaby mnie ze strachu. Tymczasem Maria trzyma się świetnie. Chodzi do pracy, odwiedza znajomych, a nawet potrafi żartować z niektórych tych sytuacji. Jej, można powiedzieć - beztroskie podejście do tego tematu sprawia, ze choć jest to powieść sensacyjna - czytając nie czujemy strachu. Wręcz przeciwnie, bawimy się wraz z główną bohaterką w odkrywanie jej tajemnicy rodzinnej i poszukiwanie natrętnego wroga.

Ta książka oprócz tego, że jest naprawdę bardzo zabawna, jest także niezwykle wciągająca. Ja do samego końca nie potrafiłam odkryć kto stoi za tymi wszystkimi liścikami, włamaniami itp. A gdy już wreszcie sprawa zaczynała się choć odrobinę wyjaśniać - nie miałam pojęcia dlaczego te osoby miałyby dręczyć naszą ulubienicę. "Szczęścia też chodzą parami" to książka, którą czytałam z zapartym tchem i nie mogłam się od niej oderwać. Podoba mi się w niej zawiła fabuła, szybka akcja i przede wszystkim kreacja poszczególnych bohaterów. O tym, że nasza główna bohaterka to szalona optymistka z dużym poczuciem humoru już wiecie. A gdyby tak dobrać do niej jeszcze dwie szalone, kochliwe przyjaciółki, dwóch przyjaciół - gejów, nieco skrytą córkę, skromnego sąsiada nazywanego przez Marię pieszczotliwie Koszałkiem Opałkiem oraz bardzo dociekliwą, szczerą i bystrą Panią Detektyw? Oczywiście to nie wszyscy bohaterowie tej książki. Znajdzie się w niej jeszcze kilka oryginałów. Ale to doborowe towarzystwo już samo mówi za siebie prawda?

Ta powieść to nie żadna parodia. Autorka tej książki nie próbuje być na siłę zabawna, a jej postacie nie są szczególnie przerysowani. To zwykła historia, która mogłaby się przytrafić każdemu (oby nie mnie, bo straszny ze mnie tchórz ;) napisana ciekawie i z humorem. I choć na początku wydawało mi się, że to będzie zwykłe obyczajowe romansidło z wątkiem sensacyjnym w tle - to myliłam się. I to bardzo! Ta książka to taka fajna babska sensacyjka, którą czyta się z wielgachnym uśmiechem na twarzy. A wątek romantyczny też jest. Może nie na pierwszym planie, ale również dość istotny. No i to zakończenie... Ech... Ja jestem zachwycona. Polecam!!!

2 komentarze:

  1. Trafiłam tu przypadkiem i już się cieszę, że dzięki Tobie nie tylko poznam ciekawe książki dla dzieci, ale i coś dla mnie ;) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja lubię te z dialogami jednak, ale przeczytam chętnie i taką dla odmiany ;-)

    OdpowiedzUsuń