2 listopada 2016

Legendy Warszawskie


MARTA DOBROWOLSKA-KIERYŁ

wydawnictwo: RM
ilość stron: 96
format: 24x22,5 cm
rok wydania: 2016
dostępne: tutaj


Od Warszawy mieszkam rzut kamieniem. No dobrze, może nie aż tak znowu blisko, ale w porównaniu z innymi wielkimi miastami, do naszej stolicy mam najbliżej. Nie jestem jednak stałym gościem w tym zatłoczonym miejscu. Ja nie lubię gwaru i ciągłego ruchu. Nie znoszę pełnych samochodów ulic i ludzi biegających wszędzie dookoła. Ale nie ukrywam, że są w Warszawie miejsca, które mogłabym odwiedzać niemalże codziennie. Kocham Łazienki Warszawskie, Starówkę, Wilanów... Te miejsca odwiedzamy chyba najczęściej i mam wrażenie, że nigdy mi się one nie znudzą. 

Często więc słyszałam również o różnych legendach o Warszawie. Swego czasu omawialiśmy je w szkole. Potem opowiadałam te historie mojej starszej córce, gdy jeździliśmy do stolicy. Ale tak naprawdę znałam je jedynie w takich mocno okrojonych wersjach. I nigdy też nie zastanawiałam się jak brzmi cała historia. To były takie krótkie wiadomości przekazujące jedynie sens danej legendy i nic poza tym. Dotąd nawet nie zastanawiałam się, że kiepsko znam legendy warszawskie. Kompletnie nie zwracałam na to uwagi. Aż do momentu, w którym do naszego domu przyszła przesyłka od Wydawnictwa RM, a w niej ta oto książka. Nie ukrywam, że jej widok bardzo mnie ucieszył. Kolejna książka, którą warto przeczytać!

W tej lekturze znajdują się cztery legendy warszawskie. Pierwsza opowiada o Warsie i Sawie, czyli małżeństwie, dzięki którym powstało miasto Warszawa. Wiecie jak do tego doszło? Ja zawsze słyszałam, że była to piękna para, która darzyła się ogromną miłością. Tymczasem z tej książki dowiedziałam się, że Wars i Sawa mieszkali w chatce nad Wisłą. Wiedli razem ze swoimi dziećmi spokojne i szczęśliwe życie. Nieopodal nich mieszkała Dobrawa, siostra Sawy wraz z mężem. Jaromir często wyruszał na polowania i niekiedy jego nieobecność w domu nieco się przedłużała. Czasem napotkał na swej drodze niedźwiedzia, czasem jakieś inne nietypowe zdarzenie sprawiało, że dłużej powracał do domu. Tym jednak razem jego nieobecność była dłuższa niż zazwyczaj. Wszyscy bardzo się o niego martwili, ale na szczęście wszystko dobrze się skończyło. Cała rodzina właśnie siedziała przy kolacji w domu Warsa i Sawy, gdy do chatki zastukał nieznajomy. Dorośli wystraszyli się, że może to być jakiś potwór, który wcześniej wystraszył na polowaniu Jaromira, jednak w końcu uczciwy i dobry gospodarz Wars postanowił ugościć przybysza. I powiem Wam, że to była słuszna decyzja, która na zawsze odmieniła ich życie :)

Drugą historią, którą kiedyś tam słyszałam w jakiejś mocno okrojonej wersji jest legenda o Syrence Warszawskiej. Czy wiecie jak to się stało, że jej pomnik do dziś swoi w Warszawie? Skąd taka postać w naszej stolicy? No cóż. Jeśli wierzyć legendzie - syrenka warszawska pojawiła się nad Wisłą już dawno, dawno temu. Pewnego dnia Bożydar, chłopiec, którego potomkowie Warsa i Sawy odnaleźli na rzece w opuszczonej łodzi jako małe dziecko, wybrał się nad rzekę gdy na niebie już dawno świecił księżyc. Chłopiec nie często tak spacerował, ale tego dnia zostawił w zaroślach swój łuk i koniecznie chciał go odzyskać. Więc gdy jego babcia zapadła już w głęboki sen, wymknął się z chatki i pognał nad Wisłę. Tam spotkał pewną dziewczynkę. Istotę o nieziemskim głosie. Postać ta jednak nie chciała by chłopiec zbliżał się do niej, więc ich spotkania były dość niecodzienne. Bożydar co wieczór przychodził nad rzekę, siadał w pewnej odległości od Syrin i rozmawiali. Aż do pewnego dnia, gdy okazało się, że dziewczyna została schwytana przez mieszkańców i uznana za potwora. Dopiero wtedy Bożydar zorientował się, że postać ta nie była zwykłą dziewczyną lecz syreną. Ale co było dalej już Wam nie powiem :)

Trzecią legendą, którą znajdziecie w tej książce jest historia o Marcinie i jego spotkaniu ze złotą kaczką. Pewnego razu chłopiec będąc na rynku Nowego Miasta podsłuchał historii opowiadanej przez pewną przekupkę. Była to opowieść o tym jak jeden z krewnych jej męża pewnego dnia w lochach starego zamczyska w Czersku spotkał na swej drodze kaczkę w koronie, którą otaczały ogromne bogactwa. Niestety gdy kaczka przemówiła do niego ludzkim głosem, chłopiec tak się wystraszył, że uciekł w popłochu zostawiając cały majątek nietknięty na miejscu. Wtedy właśnie Marcin postanowił sam udać się na spotkanie ze złotą kaczką. Miał dość biedy. Chciał szybko się wzbogacić i wieść lekkie i przyjemne życie. I tak nie czekając długo wyruszył w drogę. Oczywiście po długich poszukiwaniach i jemu udało się odnaleźć jeziorko i kaczkę w koronie. Ale co wydarzyło się dalej? Jak myślicie?

Czas na ostatnią legendę warszawską. Tym razem będzie to Bazyliszek. Pewnego dnia w Warszawie rozszalała się straszliwa burza. Mieszkańcy calutką noc nie mogli zmrużyć oczu tak strasznie grzmiało. A gdy burza ustała i nastał dzień, wszyscy wciąż mówili tylko o niej. I pewnie nie trwało by to długo, gdyby nie pewne wydarzenia, które miały miejsce po tej strasznej nocy. Okazało się bowiem, że burza już dawno minęła, a w mieście niekiedy wciąż słychać straszne grzmoty. Te jednak nie pochodzą z nieba, lecz spod ziemi. Co więcej nagle w mieście wszystkim zaczęły znikać zapasy trzymane dotąd w piwnicach. Szynka, wino, zamorskie przyprawy. Poza licznymi kradzieżami gospodarze odkryli również wiele zniszczeń i szkód w swoich zapasach. To właśnie te wydarzenia były tematem codziennych rozmów mieszkańców. Ale to oczywiście nie był koniec. Po jakimś czasie mieszkańcy domyślili się, że w ich mieście grasuje bazyliszek. Straszny stwór, który wykluwa się z jaja zniesionego przez koguta raz na sto lat. I co było dalej? Pamiętacie?

Jak widzicie legendy te opisane są tu bardzo dokładnie i ciekawie. Ja nie znałam ich tak dobrze. Znałam ich sens, wiedziałam mniej więcej o co chodzi, ale nigdy nie czytałam ich całych od deski do deski. I trzeba przyznać, że bardzo mnie cieszy, że miałam okazję nadrobić te zaległości. Lubię takie historie. A te są opisane naprawdę ładnie. Czytanie ich to sama przyjemność :) Podoba mi się również sposób wydania tej lektury. Okładka jest twarda i solidna, a wewnątrz bardzo dobrej jakości papier. Całość prezentuje się fajnie. Jestem zadowolona. Jeśli natomiast chodzi o szatę graficzną tej książki, to mam ciut mieszane uczucia. Z pewnością takie ilustracje nie należą do moich ulubionych. Ale jeśli chodzi o taką tematykę - to naprawdę fajnie wyglądają. Pewnie nie chciałabym takich obrazków przy zwykłych, współczesnych opowiadaniach. Jednak do legend pasują one idealnie. Tak więc moja ocena tej lektury jest bardzo pozytywna. Fajnie, że do nas trafiła i miałam okazję ją poznać. I Wam także ją polecam. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz